AZ Finanse: Czeka nas nerwowy początek listopada

A głównym powodem do niepokoju jest kondycja sektora finansowego na największych rynkach. W ostatnich dniach nadeszło kilka niepokojących sygnałów. W czwartek analitycy dwóch domów maklerskich obniżyli rekomendację dla największej amerykańskiej grupy finansowej Citigroup, zapowiadając niższą dywidendę. Jednocześnie władze innego potentata – szwajcarskiej grupy bankowej Credit Suisse – ogłosili, że ich zdaniem kredytowe zamieszanie jeszcze się nie skończyło. W piątek natomiast analitycy Deutsche Banku oszacowali, że największe na świecie biuro maklerskie Merrill Lynch będzie musiało spisać na straty 10 mld dolarów ulokowanych w ryzykowne papiery wartościowe (opartych np.o nie spłacane w terminie kredyty hipoteczne).

Ta porcja złych wieści z największych światowych koncernów finansowych w zupełności by wystarczyła co najmniej do małego załamania na parkietach, gdyby nie kilka lepszych wieści z amerykańskiej gospodarki. W środę bank centralny Fed obniżył stopy procentowe, potem nadeszły lepsze niż oczekiwano dane o wzroście gospodarczym, a w piątek informacje o większym przyroście nowych miejsc pracy. Dzięki tym doniesieniom amerykańskie giełdy ograniczyły spadki tylko do czwartkowej przeceny o 2,5 proc., a w piątek – mimo złego początku – zakończyły notowania na niewielkich plusach. To jednak nie powinno uspokajać posiadaczy akcji, bo jeszcze się tak w nowożytnej historii światowych gospodarek nie zdarzyło, by kryzys branży finansowej, stanowiącej krwioobieg systemu zasilania firm pieniędzmi, nie odbił się na tempie ich rozwoju.

Niewykluczone więc, że czeka nas kolejny nerwowy tydzień. Póki co wychodzimy z zawirowań obronną ręką – jeśli WIG20 mimo wszystko ma tylko 3 proc. straty do historycznego maksimum, to naprawdę nie ma co narzekać. Oby tylko po kolejnym tygodniu ten dystans zbytnio się nie zwiększył.