Banki biorą nas na widełki

„Z analizy, którą dla ‚Gazety’ przeprowadził serwis Comperia.pl, wynika, że przed rokiem średni spread dla franka nie przekraczał 11 gr, w tym miesiącu sięgnął 17 gr – najwięcej w historii. Co to oznacza dla naszych kieszeni? Spłacający równowartość 300 tys. zł kredytu we frankach co miesiąc płaci dodatkowo 50 zł. Ale bank bankowi nierówny. Rekordzista DomBank kasuje klienta na prawie 85 zł miesięcznie. Czyli rocznie musi on oddać bankowi ponad 1 tys. zł – więcej niż połowę miesięcznej raty! Ci, którzy zaciągnęli takie kredyty w PKO BP, GE Money Banku czy Millennium, dodatkowo płacą rocznie odpowiednio 860, 650 i 570 zł. Na drugim biegunie jest Lukas Bank, który sprzedawał franki po 2,74 zł, czyli 5 gr powyżej oficjalnego kursu NBP.”, czytamy w „Gazecie”.
„Co na to bankowcy? – Musimy na czymś zarabiać, szczególnie w tych trudnych czasach – tłumaczą. Wymiana walut to dla nich żyła złota. Marek Juraś, dyrektor działu analiz w Domu Maklerskim BZ WBK, szacuje, że od stycznia do września 2008 r. bank Millennium, udzielając kredytów hipotecznych, przy okazji zarobił na wymianie walut około 130 mln zł. Na razie banki ani myślą obniżać spready.”, czytamy dalej.
Spread, czyli różnica kursów, po jakich bank kupuje i sprzedaje klientowi walutę na spłatę rat kredytu, stanowi dodatkowy koszt dla osoby spłacającej kredyt. Wielu klientów w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że jest to dodatkowe obciążenie. Dlatego Komisja Nadzoru Finansowego w nowej rekomendacji zaproponowała, aby banki szczegółówo informowały o warunkach przeliczania walut w przypadku kredytów denominowanych w innej walucie niż złoty.
Więcej szczegółów w „Gazecie Wyborczej”.
Na podstawie: Nina Hałabuz