Obostrzenia dotyczą nawet klientów regularnie spłacających swoje raty.
Jeśli kurczy się wartość zabezpieczenia kredytu w wyniku spadku cen nieruchomości, bank ma prawo domagać się dodatkowych zabezpieczeń – mówi nam Marta Chmielewska-Racławska, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego. Jednak Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich uspokaja. – Na razie nie ma podstaw, by banki żądały dodatkowych zabezpieczeń – mówi Pietraszkiewicz. – Ceny nieruchomości wprawdzie spadają, ale banki są dobrze zabezpieczone.
Połowa kredytów hipotecznych została udzielona do połowy 2006 r., a więc przed znacznym wzrostem cen nieruchomości. Problem mogą mieć jednak ci kredytobiorcy, którzy zaciągali pożyczkę na „górce” nieruchomościowej, gdy mieszkania i domy były droższe niż obecnie. Na razie zdecydowana większość z nich spłacana jest w terminie. Jednak Andrzej Topiński z Biura Informacji Kredytowej przestrzega, że część z nich może się zepsuć, jeśli osłabienie gospodarcze będzie głębsze i bezrobocie wzrośnie. Z naszych doświadczeń wynika, że długoterminowe kredyty często zaczynają się psuć w 4-5 roku po udzieleniu – mówi Andrzej Topiński. – Ale w czasie kryzysu może to być szybciej.
Szczególnie ryzykowne są zwłaszcza kredyty walutowe, stanowiące dziś prawie 80 proc. wszystkich udzielonych kredytów. W tych przypadkach jest niemal pewne, że banki mogą żądać dodatkowych zabezpieczeń – mówi Marcin Jańczuk, ekspert od rynku nieruchomości.
Jeśli nie ma dodatkowych zabezpieczeń, a kredytobiorca nie spłaca rat, bank wszczyna procedurę windykacyjną: wysyła monity, a jeśli to nie działa, może zająć nieruchomość.
– W tym roku jeszcze nie spodziewamy się znacznego wzrostu egzekucji komorniczych związanych z niespłacaniem kredytów hipotecznych – mówi Iwona Karpiuk-Suchecka z Krajowej Rady Komorniczej. – Ale może się to zmienić.
Z jej doświadczeń wynika, że kryzys zawsze sprzyja komornikom. Najwięcej pracy mieli 6-7 lat temu, gdy po kryzysie moskiewskim zbankrutowało kilka tysięcy polskich firm.
Większość egzekucji stanowiły samochody, komputery, telewizory – wspomina Karpiuk–Suchecka. Dopiero od 2007 roku rośnie liczba wniosków o zajęcie nieruchomości. W 2007 roku komornicy zajęli 60 tys. nieruchomości, w 2008 było ich już 80 tys. Polskie prawo nie określa żadnej granicy długu, od której można zajmować nieruchomość. Może to być zarówno tysiąc, jak i milion złotych. Jedyna granica to przyzwoitość wierzyciela – mówi Karpiuk-Suchecka.
Komornicy spodziewają się, że w kryzysie będzie więcej zajęć nieruchomości, bo dzisiaj sprzęt RTV, AGD czy samochody są mniej atrakcyjne i trudniej je sprzedać. Dlatego wierzyciele coraz częściej wnioskują o zajęcie nieruchomości. Sprzedają je z reguły za mniejsze pieniądze, niż wynoszą ceny rynkowe, zabierają swój dług i resztę, po potrąceniu kosztów egzekucji i sprawy sądowej, dostaje dłużnik.
Czy w najbliższym czasie kilkutysięczna armia komorników będzie pracowała na zlecenie banków wierzycieli? Wszystko zależy od polityki, jaką przyjmą instytucje finansowe. Bankowcy muszą sobie zdawać sprawę, że im większa liczba licytacji, tym niższa ich cena. Dlatego banki może zgodzą się na niższe raty lub zawieszenie ich spłaty na jakiś czas, byleby odzyskać swoje pieniądze.
Henryk Sadowski, Dorota Skrobisz