Banki choć śpią na kasie, kredytów Polakom nie dają

Powinno to wpłynąć na spadek oprocentowania kredytów w złotych i odblokowanie pożyczek dla firm. Nie będzie gwarancji, nie będzie kredytów dla firm – pod takim hasłem banki od listopada toczyły wojnę nerwów z rządem, którą właśnie wygrały. Na zastrzyk pieniędzy z banku przedsiębiorcy mogą liczyć najwcześniej pod koniec lutego lub na początku marca, kiedy zostaną uruchomione gwarancje Skarbu Państwa.

– To nie znaczy, że o kredyt będzie łatwo. Oprocentowanie nadal będzie bardzo wysokie – mówi Marek Zuber, ekonomista z Dexus Partners. – Za to całe ryzyko związane z pogorszeniem się kondycji finansowej spółki, a nawet jej upadkiem, przejmie na siebie rząd.

Jeszcze nie wiadomo, czy takie poręczenie będzie dotyczyło całości, czy części kredytu. Jacek Rostowski, szef resortu finansów, szacował, że na poręczenia potrzeba 15-20 mld zł. Z tego można wyciągnąć wniosek, że rząd planuje gwarantować albo 100 proc. wartości kredytów, albo ich zdecydowaną większość.

– Mimo że gospodarka Polski jest w dużo lepszej kondycji niż innych krajów, nasze banki chciały uzyskać takie same przywileje jak banki w Stanach i Wielkiej Brytanii. Dlatego wyolbrzymiają zagrożenie. Przesadzają ze złą oceną sytuacji firm – uważa Marek Zuber.

Przypomina, że w latach 1999-2001, czyli w czasie poprzedniego kryzysu, bankom w ogóle nie przyszły do głowy walka o gwarancje, zmniejszenie rezerwy obowiązkowej od depozytów czy blokowanie firmom dostępu do finansowania. Teraz zachęcone przykładami z zagranicy wykorzystują światowy kryzys do własnych interesów. I dusząc pieniądze, duszą polską gospodarkę.

Banki zaduszą firmy

Jutro Rada Polityki Pieniężnej podejmie decyzję o obniżce stóp procentowych. Analitycy spodziewają się cięcia o co najmniej 0,5 pkt proc., do 4,5 proc. Będzie to już trzecia obniżka z rzędu. Łącznie stopy spadły od listopada o 1 pkt proc. Miało to rozruszać słabnącą gospodarkę poprzez ułatwienie dostępu to taniego kredytu. Problem w tym, że banki jak nie dawały kredytów firmom, tak nie dają, dusząc tym samym gospodarkę i przyczyniając się do wzrostu bezrobocia.

Banki siedzą na górze gotówki. Łącznie do pożyczenia na dzień dobry mają ponad 30 mld zł, co wynika z obliczeń samych banków. To głównie pieniądze z lokat, ale i z obligacji NBP, które bank centralny wykupił w czwartek przed terminem za 8,2 mld zł.

O ile jeszcze latem łączna wartość kredytów dla firm powiększała się miesięcznie o 5-7 mld zł, to w grudniu wzrost wyniósł zaledwie 2 mld zł. Kolejne miesiące będą jeszcze gorsze.

Do banków, które mają najwięcej wolnych pieniędzy, należą ING Bank Śląski, Pekao SA, BZ WBK i PKO BP. Tylko pierwszy z nich miał na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku 29 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. Teraz głęboko w sejfie trzyma zapewne jeszcze więcej pieniędzy z lokat, bo dalej prowadził intensywną akcję reklamową z udziałem Marka Kondrata. Kwota wolnych środków ING BSK jest kolosalna, biorąc pod uwagę, że w 2008 r. portfel kredytów dla firm w bankach wzrósł o około 40 mld zł.

– Jeszcze rok temu każdy bank zabijał się, aby mieć klientów wśród firm motoryzacyjnych – mówi Rafał Orłowski, analityk z firmy AutomotiveSuppliers.pl. – Teraz banki zawieszają w nieskończoność podjęcie decyzji, proponują wysokie marże lub też wręcz odmawiają przyjęcia wniosków kredytowych – wylicza Adam Pietkiewicz, prezes Polskiej Grupy Dilerów, kontrolującej ponad 3 proc. rynku nowych aut w Polsce.

Dlaczego banki zwlekają z rozpoczęciem akcji kredytowej? Liczą, że rząd wprowadzi gwarancje na kredyty dla firm, co dałoby instytucjom finansowym pewność, że nie stracą pieniędzy w razie bankructw spółek. Gwarancji należy się spodziewać nie wcześniej niż w końcu lutego.

Czekają na wyniki firm za 2008 r. i za pierwsze miesiące tego roku. – Boją się, że pożyczone pieniądze stracą, gdy zaczną padać firmy zaangażowane w opcje walutowe – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Xelionu. Z ich powodu już dwie spółki, producent elektrofiltrów Elwo z Pszczyny oraz giełdowa spółka Odlewnie Polskie, ogłosiły upadłość. Na bruk może pójść ponad tysiąc osób.

Zagraniczne centrale narzucają wspólną ostrożną politykę kredytową polskim spółkom-córkom. Nie mogą też wspomagać ich gotówką jak w poprzednich latach, gdyż mają poważne problemy finansowe. Często udziały musi przejmować państwo. Tak stało się w przypadku Commerzbanku, drugiego co do wielkości banku w Niemczech, kontrolującego polski BRE Bank (należą do niego mBank i MultiBank).

– Rok 2009 będzie stał pod znakiem trudno dostępnego i drogiego kredytu- przyznaje Krzysztof Rybiński, b. wiceprezes NBP. Banki pozyskały pieniądze w formie lokat bardzo drogo, oferując za nie nawet 8-9 proc. w skali roku. Dlatego, jeśli nawet zdecydują się pożyczyć firmie, to robią to po stawkach dwukrotnie wyższych niż przed rokiem. Oprocentowanie dla średniej wielkości firmy wynosi już prawie do 20 proc.

W piątek pracownicy Zakładów Mięsnych „Duda Bis” protestowali pod siedzibami Raiffeisen Banku i ING Banku Śląskiego. Domagali się odblokowania rachunków firmowych oraz dalszego kredytowania działalności. Bo skutki przykręcenia kurka z kredytami są już dramatyczne. Odczuwa je też Kowalski. Nie dość, że nie dostanie kredytu, to straci pracę, gdyż firma, w której jest zatrudniony, nie będzie miała pieniędzy na dalszą działalność. Bezrobocie na koniec roku może sięgnąć nawet 13 proc.

Fatalne okazały się ostatnie dane GUS dotyczące produkcji – spadła w grudniu aż o 4,4 proc. w skali roku. Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego w I kw. tego roku wzrost PKB może nie przekroczyć 1 proc., a w całym 2009 r. nawet spaść poniżej 2 proc.

Za duszenie gospodarki odpowiedzialność ponoszą głównie banki.

Beata Tomaszkiewicz, Tomasz Dominiak