Bankom wolno ujawniać dane o dłużnikach

„Obrót wierzytelnościami rozwija się dynamicznie. Instytucje finansowe, banki, pośrednicy kredytowi oraz ubezpieczyciele coraz chętniej pozbywają się trudnych wierzytelności na rzecz innych podmiotów […]. Za każdym razem w tle takich operacji pojawia się problem ochrony prywatności i danych dłużników. Stał się on szczególnie aktualny, gdy Deutsche Bank PBC oraz BPH Bank Hipoteczny zamieściły w internecie dane dłużników, obejmujące również informacje dotyczące np. danych dłużników i lokalizacji nieruchomości zabezpieczających kredyt.”, pisze „Gazeta Prawna”.

„Zdaniem prawników jest to dopuszczalne, bo zgodnie z art. 39 ustawy z 1993 roku o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorstw i banków wymagalne wierzytelności bankowe są zbywane: w drodze przetargu, na podstawie oferty ogłoszonej publicznie, w wyniku rokowań podjętych na podstawie publicznego zaproszenia.”, czytamy w „GP”.

„- Ustawodawca określił tryb zbywania takich wierzytelności w publicznym przetargu i jednocześnie zwolnił banki z obowiązku zachowania tajemnicy w tym zakresie” – mówi Jerzy Bańka, adwokat ze Związku Banków Polskich.

„Ujawniane przez banki dane o dłużnikach są elementem oferty przetargowej. Ich podstawowym celem jest dostarczenie potencjalnemu nabywcy wierzytelności informacji, na podstawie których oszacuje on ryzyko związane z zakupem wierzytelności, a więc szanse na uzyskanie kwoty większej niż zapłacił on za wierzytelność.”, wyjaśnia dziennik.

„- Tego typu działania banków nie mają na celu stygmatyzacji dłużnika, lecz są elementem procedury zbywania wierzytelności. To, że wskazano niekiedy adresy nieruchomości, jest normalne, bo były to adresy nieruchomości obciążonych hipoteką. Co prawda zdarza się, że były to także miejsca zamieszkania dłużników, ale jest to konsekwencja niespłacenia długu” – argumentuje Jerzy Bańka.

W ubiegłym tygodniu media opisały działania dwóch banków, które na swoich stronach internetowych zamieściły listy dłużników. Wywołało to dyskusję nad etycznym aspektem sprawy. W efekcie obie instytucje wycofały listy dłużników z sieci.

Więcej informacji w „Gazecie Prawnej”.