Co więcej, do urzędów pracy we wrześniu napłynęło więcej ofert pracy niż w miesiącu poprzednim, a pracy latem było tyle, że Polacy spędzali w firmach więcej czasu niż w pierwszych miesiącach bieżącego roku.
Z opublikowanych właśnie przez resort pracy danych dotyczących bezrobocia wynika, że we wrześniu stopa bezrobocia wyniosła 11 proc. i w porównaniu z miesiącem poprzednim wzrosła zaledwie o 0,2 pkt proc. To o 1,1 pkt proc. wyższa niż przed rokiem, kiedy kryzys dopiero się rozpoczynał.
Liczba bezrobotnych we wrześniu 2009 wzrosła o 25,1 proc., co oznacza, że bez pracy pozostawało 1714,1 tys. osób. Dla porównania w analogicznym okresie ubiegłego roku (wrzesień – sierpień) odnotowano spadek liczby bezrobotnych o 27,8 tys. osób. – Bezrobocie będzie rosło zapewne aż do końca przyszłego roku. Na szczęście nie zauważamy na rynku pracy zbyt dużej zapaści, bo sytuację ratuje spora liczba inwestycji, zwłaszcza infrastrukturalnych – mówi dr Jacek Męcina, specjalista rynku pracy.
Bezrobocie w grudniu wzrośnie do 12,5 proc.
Eksperci są zgodni: mimo że Polska uniknęła recesji, wiele firm z powodu spowolnienia nie osiąga takich przychodów, jak planowały. By poprawić wyniki, będą szukały oszczędności.
– W najbliższym czasie największe zwolnienia przewidujemy m.in. w branżach metalurgicznej, odzieżowej, tekstylnej, meblarskiej, produkcji maszyn, pojazdów samochodowych, sprzętu transportowego. Ubywać będzie nawet etatów w handlu i transporcie – przewiduje Dariusz Winek, dyrektor biura analityków w BGŻ.
W efekcie w najbliższych miesiącach stopa bezrobocia może wzrosnąć. – Szacujemy, że na koniec roku sięgnie 12,6 proc., natomiast apogeum osiągnie w marcu 2010 r. i wyniesie wówczas 13,5 proc. – szacuje Winek. Podobnego zdania jest prof. Elżbieta Kryńska, ekonomistka z Uniwersytetu Łódzkiego: – Według mnie nie wyniesie ono więcej niż 12 proc. na koniec roku_- mówi. Najmniej optymistyczny jest prof. Piotr Błędowski z SGH. – Moim zdaniem może ono dojść do 13,5 proc. już w grudniu tego roku. Błędowski przyznaje jednak, że jeszcze wiosną prognozował na koniec roku bezrobocie na poziomie 14-15 proc. – Widać, że Polska nieźle broni się przed kryzysem – tłumaczy.
Coraz więcej ofert pracy
O stosunkowo dobrej sytuacji na rynku pracy świadczy także fakt, że we wrześniu pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 87,1 tys. ofert – o 8,2 tys. więcej niż w sierpniu.
Więcej ofert wpłynęło do urzędów pracy aż w trzynastu województwach. Najwięcej pojawiło się ich w województwie opolskim (o 1 tys. ofert więcej), podlaskim (o 0,7 tys. ofert) i podkarpackim (o 1,2 tys. ofert). Mniej było ich natomiast w Wielkopolskiem, Śląskiem i Lubuskiem.
Najwięcej pracy w stolicy
Wśród dużych miast liderem, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na pracowników nadal pozostaje Warszawa. Z raportu opracowanego przez portal Szybkopraca.pl wynika, że ze stolicy pochodzi aż 6 proc. wszystkich ofert zamieszczonych na tym serwisie. Najbardziej chłonnymi branżami są tu usługi oraz finanse i ubezpieczenia. Na zatrudnienie mają też szansę osoby z wykształceniem technicznym i ścisłym, specjaliści od sprzedaży, pracownicy restauracji oraz handlu. Sporo ofert pracy pochodziło też z branży telekomunikacyjnej oraz budowlanej. Na pracę w Warszawie mogą liczyć też pracownicy administracyjni.- Stolica nadal jest tym miastem, gdzie masowo przyjeżdżają pracownicy, zwłaszcza ci, którzy mieszkają we wschodnich województwach. I zwykle tę pracę znajdują – tłumaczy Justyna Kostrzewska z Szybkopraca.pl.
Na drugim miejscu wśród najbardziej atrakcyjnych dla pracowników miast uplasował się Wrocław, gdzie przez ostatnie lata ulokowało się wiele nowych inwestycji. Jednak nie są to jak dotąd oferty pracy na stanowiskach produkcyjnych, ale w usługach. Kolejne miejsca zajęły: Gdańsk, Łódź, Koszalin, Kraków, Poznań i Katowice. – Największym zaskoczeniem jest dla nas Koszalin, który pod względem atrakcyjności przegonił takie miasta jak Kraków czy Poznań – mówi Kostrzewska. Poprawa sytuacji w Koszalinie związana jest z utworzeniem w 2003 r. specjalnej podstrefy „Koszalin” w ramach Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Spowodowało to napływ inwestorów i doprowadziło do powstania nowych miejsc pracy, zwłaszcza w sektorze usług. A sam Koszalin stał się miejscowością bardzo atrakcyjną turystycznie. – Duża w tym zasługa samorządu. Każde miasto może tak się rozwinąć, o ile zadba o to lokalna władza – tłumaczy Kostrzewska.
Polacy częściej pracują po godzinach
O tym, że pracy jednak aż tak bardzo nie brakuje, świadczy także fakt, że Polacy coraz dłużej pracują. Z opublikowanych ostatnio badań Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności dotyczących przeciętnego tygodnia pracy wynika, że w stosunku do pierwszego kwartału 2009 r. średni tydzień pracy wydłużył się z 39,7 godz. do 40,5 godz. Więcej pracują zwłaszcza mężczyźni, którzy w drugim kwartale pracowali o godzinę dłużej niż na początku roku.
Wydłużył się przede wszystkim czas, który Polacy spędzają w dodatkowej pracy. – Jest to związane ze zwiększonym zapotrzebowaniem na pracę sezonową – mówi Gabriela Jabłońska z firmy doradztwa personalnego Sedlak & Sedlak.
To widać zwłaszcza po analizie danych dotyczących pracy w więcej niż jednym miejscu. W pierwszym kwartale takich osób było 1 177 000, a obecnie aż 1 224 000. A to oznacza, że skoro Polacy podejmują dodatkową pracę, to ofert nie może brakować.
Ale Polacy pracują więcej także z tego powodu, że w wyniku wcześniejszych zwolnień w wielu firmach jest za mało pracowników w stosunku do pracy, którą należy wykonać. – Sytuacja na rynku jest nadal niepewna, dlatego wielu przedsiębiorców woli zaproponować swoim obecnym podwładnym pracę po godzinach, niż zatrudniać nowych – tłumaczy Jacek Męcina.
Nie brakuje także pracodawców, którzy nie chcąc narażać się na koszty związane z wyższą stawką, którą trzeba zapłacić za nadgodziny (każda z nich kosztuje dodatkowo 50 proc. podstawowej stawki), woli tę pracę wykonać samodzielnie. I właśnie z tego powodu najbardziej wydłużył się czas pracy przedsiębiorców i osób, które pomagają w rodzinnych firmach.
Wydłużenie tygodniowego czasu pracy to o tyle ważna zmiana, że od dobrych kilku lat tygodniowy czas pracy skracał się co roku o kilka minut. – Wynikało to ze zmiany stylu życia. Na rynku pracy pojawiło się tzw. pokolenie Y, które już nie rzuca się na pracę, ale stara się zachować równowagę między życiem prywatnym a zawodowym – opowiada Gabriela Jabłońska.
Patologia w firmach
Na skracanie czasu pracy można było sobie pozwolić wtedy w czasach boomu gospodarczego, kiedy pracodawcy narzekali na brak rąk do pracy, a wynagrodzenia systematycznie rosły. Jednak w ostatnim roku pojawiło się coraz więcej osób, które z obawy przed utratą pracy spędzają w biurze cały dzień, często nie otrzymując za to dodatkowego wynagrodzenia. Z kontroli przestrzegania norm czasu pracy przeprowadzonej przez Państwową Inspekcję Pracy w pierwszej połowie roku wynika, że aż co czwarty pracodawca łamie w tym zakresie przepisy prawa pracy. Najwięcej tego typu uchybień odnotowano w sektorze handlowym, przetwórstwie przemysłowym, transporcie i budownictwie.
Zbyt długa praca po godzinach powoduje, że przemęczeni i obawiający się o utratę zajęcia pracownicy są coraz mniej wydajni. Z danych GUS wynika, że w drugim kwartale 2009 r. wydajność pracy spadła o 1,6 proc. w stosunku do ubiegłego roku.
Główny Inspektor Pracy Tadeusz Zając zapowiedział już, że w rocznym sprawozdaniu z działalności inspekcji pracy, które złożymy w Sejmie, zaproponujemy utworzenie specjalnego rejestru nieuczciwych pracodawców. Na czarną listę trafią ci, którzy nagminnie łamią prawa pracowników.
Joanna Ćwiek