BNP Paribas: Wojna w Ukrainie – wpływ na perspektywy polskiej gospodarki

Obecnie nie jest możliwe pełne i precyzyjne oszacowanie ekonomicznego i finansowego wpływu wojny w Ukrainie na polską gospodarkę mówią ekonomiści Banku BNP Paribas. Zaznaczają, że będzie on w dużej mierze zależał od tego, jak długo potrwają działania zbrojne i jakie będą ich geopolityczne konsekwencje. „Na ten moment zakładamy, że dynamika wzrostu gospodarczego w Polsce może być w tym roku niższa o około 1 pp i wyniesie 3,5%. Biorąc pod uwagę wysoką niepewność co do ekonomicznych skutków trwającej wojny, widzimy jednak ryzyko, że wzrost gospodarczy w tym roku może okazać się niższy, zwłaszcza jeśli znacząco osłabłaby aktywność w strefie euro. Jednocześnie wzrost cen surowców, słabszy kurs walutowy oraz zaburzenia w łańcuchach dostaw będą dodatkowo podsycać i tak wysoką inflację, która według nas średniorocznie może osiągnąć poziom 10%” – przewidują eksperci.

fot.Shutterstock

Prognozy obarczone dużym ryzykiem

Według zaktualizowanych prognoz ekonomistów Banku BNP Paribas gospodarka Polski urośnie w tym roku o 3,5%. Prognoza obarczona jest jednak wyjątkowo dużym ryzykiem ze względu na toczącą się w Ukrainie wojnę, zaznaczają analitycy. – Nie wiemy, w jaki sposób i kiedy to wszystko się zakończy. Rynek bardzo silnie reaguje na każde istotne doniesienie z frontu. Ceny surowców potrafią wahać się o kilkanaście procent w ciągu dnia. W tych warunkach bardzo trudno przygotować punktową prognozę wskaźników makroekonomicznych. Nasz scenariusz bazowy nie odbiega mocno od marcowej projekcji Narodowego Banku Polskiego. Jedyna znacząca różnica jest taka, że zakładamy wzrost stopy referencyjnej do 5%, podczas gdy projekcja banku centralnego wykonywana była przy założeniu stopy referencyjnej na poziomie 2,75%. Stąd wynika około 0,5 -1pp niższa dynamika PKB w tym i przyszłym roku w naszej prognozie, niż w projekcji NBP – mówi Michał Dybuła, Główny Ekonomista Banku BNP Paribas.

Kanały oddziaływania wojny w Ukrainie na polską gospodarkę

Eksperci wskazują na kilka kanałów, przez które wojna w Ukrainie może wpływać na sytuację gospodarczą w Polsce. Najszybciej odczuwalnym są prędko drożejące surowce, w tym zwłaszcza ropa naftowa, która już spowodowała znaczący wzrost cen paliw na stacjach benzynowych. Analitycy podkreślają, że jeżeli wysokie ceny surowców utrzymają się przez dłuższy czas, siła nabywcza gospodarstw domowych wyraźnie ucierpi, co będzie powodować obniżenie wzrostu gospodarczego w tym roku.

Z drugiej strony, napływ uchodźców z Ukrainy powinien zwiększyć wydatki konsumpcyjne. Według ekonomistów Banku BNP Paribas koszt utrzymania się miliona osób w Polsce przez okres roku wyniósłby ponad 20 mld zł (około 1% PKB). Szacunki mówią o możliwym przybyciu do Polski nawet kilku milionów osób z terenów wojennych.

Tak duży napływ ludności ukraińskiej do Polski może oddziaływać także na rynek pracy i być wsparciem dla borykających się ze znalezieniem pracowników przedsiębiorstw, choć wiele zależy od tego, w jaki sposób i kiedy zakończy się wojna – tłumaczą analitycy. W krótkim terminie działania wojenne mogą jednak przyczynić się do zaostrzenia braków kadrowych. – Obywatele Ukrainy stanowią obecnie około 4% pracujących w Polsce osób. W niektórych sektorach, jak np. w budownictwie, udział ten może jednak przekraczać nawet 10%. Po wybuchu wojny wiele osób wyjechało z Polski, aby bronić swojej ojczyzny. Powstałe wakaty trudno będzie zapełnić biorąc pod uwagę bardzo niską stopę bezrobocia – wyjaśnia Marcin Kujawski, Starszy Ekonomista Banku BNP Paribas.

Bezpośredni wpływ na polską gospodarkę, wynikający ze zmniejszonego eksportu do Ukrainy i Rosji, powinien być umiarkowany. Udział każdego z tych krajów w polskiej sprzedaży zagranicznej nie jest specjalnie wysoki i w ubiegłym roku oscylował w okolicach 2-3%. Większe perturbacje mogą wynikać z ewentualnych zaburzeń w imporcie. Polska pozostaje silnie zależna od surowców energetycznych z Rosji, choć eksperci wskazują, że planowane na koniec bieżącego roku uruchomienie gazociągu Baltic Pipe, łączącego nasz kraj ze złożami gazu na Morzu Północnym, zwiększy bezpieczeństwo energetyczne.

Analitycy podkreślają jednak, że wysokie ceny surowców energetycznych, jak i ewentualne trudności w ich pozyskaniu, będą uderzać w Polskę nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio poprzez niższą aktywność gospodarczą w Unii Europejskiej, która jest kluczowym partnerem handlowym naszego kraju, odpowiadającym za około 75% polskiego eksportu. – Gaz ziemny z Rosji pokrywa około 40% zużycia w Unii Europejskiej. Przywódcy europejskich krajów jasno deklarują, że zakupy z kierunku rosyjskiego zostaną mocno ograniczone. Mówi się o spadku importu o nawet 65% już w tym roku. Choć z punktu widzenia geopolitycznego jest to jednoznacznie słuszna decyzja, to nie pozostanie ona bez konsekwencji ekonomicznych. Droższy gaz będzie rzutował na koszty operacyjne europejskich firm i będzie obniżał popyt konsumentów – tłumaczy Michał Dybuła.

Na wzrost gospodarczy negatywnie w tym roku oddziaływać może też wzrost niepewności, zniechęcający firmy do inwestowania, a konsumentów do ponoszenia wydatków na dobra trwałe. Niepewność odzwierciedlona jest też na rynkach finansowych, chociażby w wyższych rentownościach polskich obligacji, które wynikają nie tylko z kontynuacji zacieśniania polityki pieniężnej, ale także wyższej premii za ryzyko – wskazują eksperci.

Według ekonomistów Banku BNP Paribas korzystnie na wzrost gospodarczy wpływać może luźniejsza polityka fiskalna w następstwie wojny. Wzrost wydatków na pomoc dla uchodźców, a także zbrojenia, powinien dać pozytywny impuls gospodarce, choć zdaniem specjalistów, nie na tyle silny, aby całkowicie zrównoważyć wpływ negatywnych czynników oddziałujących na aktywność gospodarczą.

Jednocześnie, w obecnych warunkach, eksperci widzą większą szansę na szybsze osiągnięcie kompromisu z instytucjami unijnymi w sprawie praworządności. Podkreślają oni, że uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy byłoby bardzo pozytywnym sygnałem nie tylko dla gospodarki, ale i rynków finansowych. Zaznaczają jednak, że realny wpływ funduszy pozyskanych w ramach KPO na gospodarkę może być widoczny dopiero pod koniec bieżącego lub w przyszłym roku, ze względu na czas potrzebny na administracyjną obsługę przyznanej Polsce alokacji.

Wysoka inflacja i kolejne podwyżki stóp procentowych

Prognozy zespołu analitycznego Banku BNP Paribas zakładają, że inflacja CPI wyniesie średniorocznie 10%. Podobnie jak w przypadku przewidywań dotyczących wzrostu gospodarczego, ekonomiści podkreślają, że jest ona bardzo mocno zależna od sytuacji geopolitycznej i tego, gdzie ostatecznie ustabilizują się ceny surowców. – Nasz scenariusz bazowy zakłada utrzymanie Tarcz Antyinflacyjnych do końca bieżącego roku. Jeśli ich działanie zakończyłoby się z końcem lipca, jak pierwotnie zakładano, średnioroczna dynamika cen konsumpcyjnych byłaby wyższa o około 1,5 – 2 pp w tym roku. Wahania cen surowców mogą mocno zmienić przewidywaną przez nas ścieżkę inflacji. Ewentualna deeskalacja konfliktu mogłaby obniżyć dynamikę cen konsumpcyjnych nawet o ponad 1 pp. Jednak ryzyko jest dwukierunkowe i zaognienie się sytuacji może jeszcze mocniej podbić tempo wzrostu cen – mówi Marcin Kujawski.

W tym świetle ekonomiści Banku BNP Paribas spodziewają się kontynuacji podwyżek stóp procentowych. – Według najnowszych projekcji ekonomicznych Narodowego Banku Polskiego inflacja CPI nie powróci do wynoszącego 2,5% +/- 1 pp celu w najbliższych kwartałach. Biorąc pod uwagę, że przed nami nawet dwucyfrowe tempo wzrostu cen, spodziewamy się, że Rada Polityki Pieniężnej podniesie stopę referencyjną NBP jeszcze przynajmniej o 150 pb do 5%. Ryzyko dla naszej prognozy skierowane jest raczej ku górze. Mniejsza skala zacieśnienia byłaby możliwa, jeśli aktywność gospodarcza silnie osłabnie, jednak przynajmniej na ten moment w naszym scenariuszu bazowym zakładamy raczej umiarkowane spowolnienie – wskazuje Michał Dybuła.

Kurs złotego ma wsparcie, choć krótkookresowe znaczące wahania wciąż są możliwe

Decyzje Rady Polityki Pieniężnej będą miały istotny wpływ na zachowanie kursu złotego.

– Po wybuchu wojny polska waluta silnie traciła na wartości. Było to związane przede wszystkim ze wzrostem premii za ryzyko, który był szczególnie silny w przypadku krajów położonych blisko działań militarnych. RPP jasno zadeklarowała, że stopy procentowe będą dalej podnoszone, co powinno zwiększyć odporność notowań złotego na wypadek wzrostu globalnej awersji do ryzyka, choć trzeba liczyć się z tym, że znaczące krótkookresowe osłabienie jest jak najbardziej możliwe. NBP zastrzega sobie prawo do interwencji na rynku walutowym, z czego bank centralny korzystał na początku marca. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że Ministerstwo Finansów planuje wymieniać środki unijne na rynku walutowym, uważamy, że przestrzeń do trwałego osłabienia się kursu złotego jest mała, natomiast wyraźniejsze umocnienie polskiej waluty będzie zapewne możliwe w momencie zmniejszenia napięć geopolitycznych – wyjaśnia Marcin Kujawski.

Źródło: BNP Paribas