Silny globalny wzrost cen żywności, do którego doszło na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, a dokładnie od czerwca 2010 r., to powód do zmartwienia nie tylko dla polityków oraz bankierów centralnych, ale także dla konsumentów na całym świecie.
Obecna, bardzo napięta sytuacja w krajach arabskich, to przecież nie tylko wynik niezadowolenia mieszkańców z rządzących, ale także – a zdaniem wielu przede wszystkim – efekt ich przerażenia ogromną aprecjacją cen podstawowych artykułów żywnościowych. Trudno się jednak temu dziwić, skoro biedni mieszkańcy krajów rozwijających się wydają na jedzenie co najmniej połowę swoich miesięcznych zarobków. Według danych sporządzony przez Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (z ang. FAO) indeks cen żywności znalazł się w styczniu br. na poziomie 231 pkt. – najwyższym w jego historii, rosnąc przy okazji już siódmy miesiąc z rzędu.
W ujęciu rok do roku wartość indeksu wzrosła o 28,3%, a w stosunku do czerwca ubiegłego roku o 37,5%. Niekorzystne warunki pogodowe (m.in. susze, pożary, powodzie) w połączeniu z rosnącą na świecie liczbą ludności, globalnym wyraźnym ożywieniem gospodarczym, silnym popytem na żywność ze strony bogatych, szybko rozwijających się i zmieniających przyzwyczajenia kulinarne państw azjatyckich oraz działaniami spekulantów na rynkach finansowych, zrobiły swoje.
Sprawa wzrostu cen żywności dotyka rzecz jasna także nasz rynek i Polaków. Oczywiście zamieszek na krajowym podwórku nie ma, bo i na żywność wydajemy z comiesięcznych pensji o wiele mniej niż osoby w biednych krajach rozwijających się. W obecnej chwili udział cen żywności i napojów bezalkoholowych w polskim koszyku inflacyjnym wynosi 24,1%. Według Głównego Urzędu Statystycznego w styczniu br. kategoria ta odnotowała 4,8% wzrost rok do roku, ale nie oznacza to wcale, że żywność na przestrzeni 12 miesięcy podrożała w sklepach jedynie o niecałe 5%. Jest to po pierwsze przecież tylko i wyłącznie ujęcie statystyczne, a po drugie inne dane GUS pokazują już, że ceny większości produktów rolnych wzrosły w tym samym czasie wielokrotnie bardziej, czasami nawet kilkadziesiąt razy. 18 stycznia br. Urząd podał, że w styczniu w skupie ceny zbóż były wyższe od 69% w przypadku kukurydzy do 127% w przypadku żyta niż przed rokiem. Mleko podrożało w tym czasie o 12,4%, a ceny drobiu i bydła zwiększyły się odpowiednio o 7,4% i 6,5%. O 49,4% podrożały też ziemniaki jadalne oferowane przez rolników na targowiskach.
Co dalej?
Konkretnych, strukturalnych pomysłów na ograniczenie skali wzrostu cen żywności na światowych rynkach jak na razie nie ma. Rozwiązaniem mogłoby być np. wprowadzenie lepszej dystrybucji żywności w realiach światowej gospodarki i inwestycje w najbiedniejszych regionach naszego globu, ale to zadanie jedynie dla rządzących, nie do wykonania w krótkim czasie i bardzo trudne politycznie. Nie ma też co zapewne liczyć na szybkie ograniczenie działania spekulantów na rynku żywności (choć trzeba przyznać, że pierwsze takie propozycje już się pojawiły), bo ostatni kryzys finansowy pokazał, że z tą grupą skutecznie walczyć praktycznie się nie da – chyba żeby ograniczyć wolny rynek, a na to raczej nikt nie pójdzie.
Pozostaje więc mieć tylko nadzieję, że zbyt wysokie ceny żywności w końcu ograniczą popyt na żywność (pierwsze sygnały i korekta cen już się dokonują), a pogoda w tym roku będzie łaskawa albo po prostu podłączyć się do różnej maści inwestorów i wykorzystać bieżący trend wzrostowy lub też być może zagrać na spadki, jeśli oczekuje się, że to co w tej chwili obserwujemy nijak się już ma do rzeczywistości.
GPW, platformy i fundusze
Silne zmiany cen (zazwyczaj ich wzrost) zwiększają z reguły zainteresowanie inwestorów danym segmentem rynków finansowych. Tak też się dzieje na przestrzeni ostatnich miesięcy z instrumentami finansowymi opartymi na globalnych rynkach rolnych. Oczywiście, dostęp polskich graczy do rynku agrarnego za pośrednictwem krajowych, nadzorowanych przez KNF, instytucji to nie nowość. Takie rozwiązania są już bowiem dostępne od wielu lat, tyle że mniej znane od innych (np. akcji, walut, podstawowych towarów ropy, miedzi i złota). W obecnej chwili inwestorzy mogą wykorzystać do swoich działań czy to spekulacyjnych, czy też zabezpieczających (np. krajowi producenci zbóż) zarówno instrumenty handlowane bezpośrednio na GPW, jak i te nie notowane na giełdzie przy ulicy Książęcej w Warszawie, pochodzące z rynków zagranicznych (lub na nich bazujące), a dostępne na platformach internetowych oferowanych przez kilka polskich domów maklerskich.
Na rynku równoległym warszawskiej giełdy notowane są certyfikaty strukturyzowane Raiifeisen Centrobanku AG na kakao, kawę, cukier, pszenicę, kukurydzę, soję, olej sojowy i rzepak. Niestety płynność na nich nie jest zbyt duża, a i umożliwiają one grę tylko w jednym kierunku tzn. na wzrosty. Większe możliwości zarówno pod względem ilości produktów, jak i gry w dwóch kierunkach oraz wykorzystania mechanizmu dźwigni finansowej dają platformy internetowe. Kontrakty terminowe, czyli w klasycznej postaci futures, czy też mniej klasycznej różnic kursowych, dostępne są w czterech polskich domach maklerskich: TMS Brokres, IDMSA, X-Trade Brokers oraz BOŚ. Najszerszą ofertę w zakresie instrumentów opartych na rynkach rolnych mają dwie pierwsze instytucje. Można w nich zawierać transakcje na żywcu wołowym, wieprzowinie, ryżu, śrucie sojowej, oleju sojowym, kakao, kawie, bawełnie, cukrze, pszenicy, soi, kukurydzy, rzepaku, jęczmieniu, soku pomarańczowym i ziemniakach. Minimalnie tylko mniejszy zakres instrumentów oferuje X-Trade Brokers. Od stawki odstaje w tym zakresie jedynie DM BOŚ, który na swojej platformie udostępnia jedynie kontrakty na kukurydzę, pszenicę i soję.
Pośrednim rozwiązaniem dla inwestorów jest też zakup spółek z branży rolnej lub też jednostek funduszy inwestycyjnych, których portfel oparty jest właśnie na walorach tego typu przedsiębiorstw. Tyle że w tym przypadku bardziej stajemy się uczestnikami rynku akcji, niż rynku produktów rolnych. W Polsce z funduszy zagranicznych mamy do dyspozycji: BlackRock World Agriculture Fund oraz Allianz RCM Global Agricultural Trends (dla obu stopa zwrotu za ostatnie 6 miesięcy to średnio ok. 30% – ale uwaga wyceniane są w obcych walutach). Z kolei z funduszy polskich, wycenianych już w złotych na rynku dostępne są: DWS Agrobiznes i BPH Subfundusz Globalny Żywności i Surowców.
Źródło: Dom Kredytowy Notus