Czeka nas rok bankowych fuzji. Co będą oznaczały dla klientów?

W przyszłym roku sektor bankowy czekają duże zmiany. Z ulic znikną szyldy kilku znanych marek, które przez lata mocno wpisały się w krajobraz polskiej bankowości. Fuzje doprowadzą do konsolidacji sektora, co w praktyce będzie oznaczało zmniejszenie konkurencyjności.


Komisja Nadzoru Finansowego zgodziła się na połączenie Banku Zachodniego WBK z Kredyt Bankiem. Fuzja, która czeka oba banki, będzie w praktyce wchłonięciem mniejszego banku przez większego gracza. Dziś aktywa Kredyt Banku to 43 mld zł. Bank posiada 369 placówek i zatrudnia 4,7 tys. osób. Zysk po trzecim kwartale wyniósł 228 mln zł. Z kolei wartość aktywów BZ WBK to aż 60 mld zł, bank ma 630 placówek i zatrudnia ponad 9 tys. osób. Po trzech kwartałach pochwalił się zyskiem przekraczającym miliard złotych. Dla właścicieli BZWBK, hiszpańskiej grupy Santander, jest to prawdziwa maszynka do robienia pieniędzy. Połączony bank zachowa markę BZWBK, będzie obsługiwał 3,5 mln klientów i dysponował siecią 900 placówek. Oznacza to, że pod nóż pójdzie blisko sto oddziałów, a to będzie oznaczało dużą redukcję zatrudnienia. Nowy BZWBK stanie się trzecim bankiem na rynku, ustępując miejsca jedynie PKO BP i Pekao SA.

BZWBK chce być w TOP 3 rynku


– Chcemy zbudować jeden z największych banków w Polsce, zdolny w przyszłości zawalczyć o pozycję lidera na rynku – mówi Mateusz Morawiecki, prezes BZWBK. Wsparcie w rozwoju ma zapewnić hiszpańska Grupa Santander, do której należy BZWBK. W Polsce mają też drugi bank – Santander Consumer Bank. Hiszpanie prowadzą raczej konsekwentną i pozbawioną sentymentów politykę biznesową. W roku 2009 doszli do wniosku, że rozbudowana sieć oddziałów nie jest im potrzebna i z dnia na dzień zamknęli 50 placówek. Pracę straciło wówczas 200 osób. Zrezygnowali też ze sprzedaży kredytów mieszkaniowych. W 2011 roku, po przejęciu AIG Banku, od razu zlikwidowali bankową markę należącą do amerykańskiego giganta ubezpieczeniowego. Na razie Santander chce zachować markę BZWBK, można jednak oczekiwać, że za jakiś czas bank zmieni barwy na czerwone. Po przejęciu banku Abbey National w 2004 roku Hiszpanie dopiero sześć lat później zdecydowali się na zmianę kolorystyki placówek, zachowując nazwę Abbey. W dłuższej perspektywie spodziewałbym się jednak konsolidacji marek banków należących do Hiszpanów.


Dziś obie instytucje obsługują nieco inny profil konsumenta. Kredyt Bank to bankowość relacyjna budowana w myśl hasła „finanse z zasadami”. Fundamentem oferty jest bezpłatne konto z licznymi usługami dodatkowymi i korzystnymi promocjami dla najbardziej lojalnych klientów. Bank kładzie też mocny nacisk na rozwój programu Concerto skierowanego do bardziej zamożnych klientów. BZWBK to z kolei bank w pełni uniwersalny. I wcale nie należy do tanich. Cechą charakterystyczną oferty detalicznej banku jest na przykład to, że nie oferuje osobom powyżej 30 roku życia (i VIP-om) konta, które miałoby bezpłatne przelewy internetowe, co jest chyba ewenementem na naszym rynku. Tylko w tym roku kilkukrotnie zmieniał taryfę opłat i prowizji na niekorzyść klientów, dość mocno przykręcając śrubę. Nie jest to tani bank, choć zapewne jeden z najbardziej innowacyjnych na rynku. Wyznacza trendy, wprowadza nowoczesne produkty i nie szczędzi pieniędzy na marketing, zatrudniając gwiazdy światowego formatu. Zasadniczą różnicą między obydwoma bankami jest też wysokość stawek proponowanych na lokatach. Kredyt Bank nawet w koncie osobistym proponuje stawkę 7 proc. (od stycznia 2013 5 proc.), a depozyty nie odbiegają mocno od rynkowej czołówki. Pod tym względem BZWBK jest średniakiem.

Po fuzjach będą problemy. Bo zawsze są


Banki deklarują, że fuzja przebiegnie bezboleśnie dla klientów. Umowy zachowają moc i nie będą musiały być aneksowane. Trudno jednak oczekiwać, by w dłuższej perspektywie nie doszło do unifikacji oferty produktowej. Praktyka pokazuje, że wcześniej czy później klientom proponowana jest nowa oferta, a stare pakiety są wygaszane. Łączenie banków nie zawsze odbywa się też w sposób całkowicie bezproblemowy, bo pojawiają się na przykład problemy z dostosowaniem zupełnie innych systemów informatycznych. Ten scenariusz klienci banków przerabiali już wielokrotnie. Jeśli blisko 100 placówek zostanie zamkniętych, to część klientów być może będzie musiała pofatygować się do oddziału kilka ulic dalej.

Oczywiście fuzja to także pozytywne informacje. Za połączonym bankiem będzie stała jedna z najpotężniejszych instytucji finansowych na Starym Kontynencie. Bank będzie miał środki na inwestowanie w nowoczesne technologie, sprawne systemy i innowacje z zachodnich rynków. Do dyspozycji klientów będzie więcej doradców i oddziałów. Być może na początek bank zaproponuje ekstra produkty łączące cechy obu ofert banków. Klienci będą też mieli do dyspozycji potężną sieć bankomatów.

Polbank z mocnymi plecami


W przyszłym roku dojdzie także do fuzji Raiffeisen Banku i Polbanku EFG. Połączony bank będzie działał pod marką Raiffeisen Polbank. Już teraz Justyna Kowalczyk, twarz Polbanku, firmuje na sportowym stroju nową nazwę połączonych banków. Od kwietnia obie instytucje mają bowiem wspólnego właściciela – austriacką Grupę Raiffeisen – i prowadzą proces integracji. Także i w tym przypadku doszło do połączenia dwóch banków o zupełnie innym profilu działalności.

Korzenie Polbanku wywodzą się z pożyczkowego segmentu consumer finance, Raiffeisen stawia nacisk na obsługę klientów z wyższej półki. Kryzys co prawda wymusił na Polbanku zmianę profilu działalności i uzupełnienie oferty o produkty uniwersalne. Do tego dążył także poprzedni właściciel – grecki Eurobank EFG, który szukał dla Polbanku nowego inwestora. Sprzedaż instytucji specjalizującej się w kredytach na rynku pogrążonym w kryzysie i obłożonym restrykcyjnymi rekomendacjami nadzoru nie byłaby bowiem korzystna. Od kilku lat Polbank ewoluuje w kierunku banku uniwersalnego, co widocznie odcisnęło się na jego ofercie produktowej (zniknęły np. bezpłatne konta). Marka banku była na tyle mocna, że nowy inwestor zdecydował się zachować ją jako drugi człon w nazwie nowej instytucji.

Po połączeniu powstanie bank oferujący pełen zakres produktów i usług dla wszystkich segmentów, dysponujący bazą 900 tys. klientów i siecią ok. 450 placówek. Tym samym grupa Raiffeisena znacząco poprawi swoją pozycję w Polsce. Można oczekiwać, że i tu klienci będą musieli przełknąć podwyżki. Raiffeisen nie jest i nigdy nie był bowiem tanim bankiem. W tym przypadku mniejszy gracz będzie musiał narzucić swoją politykę cenową większemu. Jeśli zrobi to bez wyczucia, może stracić klientów. Zwłaszcza, że (uogólniając) klienci Polbanku to osoby z segmentu masowego, które są wrażliwe na cenę.

Pozytywna informacja jest taka, że Polbankiem stoi już teraz duża i stabilna grupa kapitałowa. To szczególnie istotne dla klientów, zwłaszcza w kontekście problemów, z którymi zmagał się poprzedni właściciel Polbanku. Wyzwaniem będzie niewątpliwie połączenie systemów internetowych obu banków. Można oczekiwać, że klienci Polbanku dostaną w końcu nowoczesny i wygodny system transakcyjny.

Przy okazji warto też wspomnieć, że są plany uruchomienia jeszcze jednego banku należącego do Austriaków – Zuno. To bank internetowy, którego celem będzie dotarcie do klientów preferujących elektroniczne kanały obsługi. Na razie jednak KNF przyblokowała planowany już na ten rok start instytucji.

Znikną kolejne marki


Wkrótce z rynku znikną także inne marki bankowe. BRE Bank zamierza połączyć swoje trzy marki (BRE Bank, mBank i MultiBank) w jedną – mBank. W tym przypadku właściciele postanowili zachować najmocniejszą markę w grupie, należącą do internetowego banku. Po połączeniu powstanie bank w pełni uniwersalny, obsługujący klientów internetowych, tradycyjnych i duże firmy. Obie marki detaliczne dostaną wspólną ofertę. Zresztą już teraz część produktów ma wspólne cenniki, bo banki od wielu miesięcy ujednolicają produkty. Klienci mBanku zyskali już dostęp do placówek MultiBanku.

Pojawiają się także informacje o tym, że francuski BNP Paribas Bank odkupi akcje grupy LaSer od drugiego z udziałowców – Galerii Lafayette. Grupa LaSer jest właścicielem działającego na naszym rynku Sygma Banku wyspecjalizowanego w kredytach konsumpcyjnych. Jest jednym z największych graczy na rynku kart kredytowych w Polsce – w naszych portfelach mamy ponad 1,1 mln kart z logo Sygma Bank. Niewykluczone, że gdyby transakcja doszła do skutku, w dłuższej perspektywie francuska Grupa BNP połączyłaby pod jedną marką swoje trzy biznesy: BNP Paribas (dla firm), BNP Paribas Bank Polska (bank uniwersalny) i Sygma Bank (consumer finance). Na podobny krok zdecydowały się już na naszym rynku Credit Agriocole, zapowiadając połączenie Credit Agricole Bank Polska z Credit Agricole Corporate and Investment Bank. Wcześniej połączenie dwóch banków w Polsce zapowiedział też Deutsche Bank AG (Deutsche Bank Polska SA oraz Deutsche Bank PBC).

Konsolidacja to mniejsza konkurencyjność


Nie ustają domysły, jaka przyszłość czeka Bank Pocztowy. PKO Bank Polski chciałby nawiązać strategiczną współpracę z Pocztą Polską i przejąć udziały w Banku Pocztowym. Taki sojusz miałby opierać się na dwóch filarach: długoletniej umowie o współpracy w zakresie sprzedaży w placówkach pocztowych produktów pod marką Banku Pocztowego i przejęciu przez PKO BP udziałów w BP. Nie wiadomo, jaką strategię wobec banku przyjąłby w dłuższej perspektywie PKO Bank Polski. Prawdopodobny jest wariant zachowania marki Banku Pocztowego, która już teraz jest całkiem dobrze rozpoznawalna wśród osób starszych i kojarzona z większościowym udziałowcem – Pocztą Polską. Wówczas PKO Bank Polski stałby się kuźnią produktów rozprowadzanych za pomocą sieci placówek Pocztowego i Poczty Polskiej. Ale nie można też wykluczyć likwidacji marki Banku Pocztowego. Na razie jednak rozmowy się przeciągają, a samemu Pocztowemu taka fuzja – z oczywistych względów – jest wyraźnie nie w smak.

W mocno rozdrobnionym polskim sektorze bankowym już od kilku lat zachodzą procesy konsolidacyjne. Tylko w ostatnich latach z rynku zniknęło kilka banków, m.in. Dominet Bank, Fortis Bank, Allianz Bank, Get Bank czy AIG Bank. Z obsługi klienta detalicznego wycofały się już mniejsze banki, jak HSBC czy DnB Nord, a takie jak Citi czy Nordea ograniczyły skalę działalności. Nasz rynek coraz mocniej upodabnia się do zachodnich, które w dużej mierze zdominowane są przez kilka potężnych grup kapitałowych. Nie jest to niestety dobra informacja dla klientów, bo większa konsolidacja oznacza mniejszą konkurencyjność. Zachodnie przykłady pokazują, że nie zawsze giganci potrafią też zachować odpowiednie standardy obsługi. Niedawno na rynku brytyjskim głośno było o tym, że rozczarowani jakością obsługi w czterech głównych bankach – HSBC, Barclays, RBoS i Lloyds – zaczęli przenosić się do instytucji działających lokalnie (banków spółdzielczych). Zjawisko przybrało na sile na początku lipca, gdy ujawniono nadużycia w Barclays Banku, a dodatkowo doszło do awarii bankomatów w sieci RBS. Klienci mocno narzekają również na jakość obsługi Santandera po przejęciu udziałów w Abbey, Alliance & Leicester i Bradford & Bingley. Niewykluczone, że na umocnieniu PKO BP, Pekao SA, BZWBK i mBanku zyskają zatem mniejsze banki spółdzielcze. One nadal konkurują jakością obsługi, działają na mniejszą skalę, a od strony produktowej coraz szybciej gonią liderów rynku.