Czy młodzi ludzie myślą o swojej finansowej przyszłości?

O podejściu młodych ludzi do finansów oraz ich świadomości ekonomicznej, potrzebnych zmianach w systemie edukacji i innych ważnych tematach rozmawiamy z redaktor naczelną miesięcznika Trend, Dorotą Sierakowską.

Jarosław Ryba, Bankier.pl: Czy młodzi ludzie myślą o swojej finansowej przyszłości?

Dorota Sierakowska, Trend: Młodzi ludzie myślą o swojej finansowej przyszłości bardzo często – ale zazwyczaj wychodzą z założenia, że „wszystko się jakoś ułoży”. Istnieje oczywiście spora grupa osób, którzy świadomie wybierają kierunek studiów, dający absolwentom realne szanse na znalezienie dobrze płatnej pracy. Ale wysokie bezrobocie wśród młodych ludzi mówi samo za siebie. Na pewno więc warto zawczasu zastanowić się, czy wybrane przez nas studia nie są jedynie odwlekaniem na kilka lat zderzenia z dorosłością.

J.R: Niedawno toczyła się w mediach dyskusja dotycząca zmian w systemie emerytalnym. Czy młodzi ludzie w ogóle przyglądali się jej? Czy mają świadomość, że problem dotyczy ich tu i teraz?

D.S: Podejrzewam, że większość młodych ludzi na starcie kariery w ogóle nie myśli o emeryturze. Ludzie są bowiem z natury krótkowzroczni, więc kwestiami odległymi w czasie się zbytnio nie przejmują. Wielu moich znajomych młodych finansistów, podziela pogląd, że obecni dwudziestolatkowie nie powinni liczyć na wsparcie państwa podczas jesieni życia – a na pewno nie powinni polegać jedynie na systemie repartycyjnym, gdyż procesy demograficzne są nieubłagane. Ja jestem tego samego zdania.

J.R: Wiedza na temat podstaw finansów w społeczeństwie jest raczej niska, a jak wygląda to w przypadku młodego pokolenia?

D.S: Na pewno młodzi ludzie mają dziś więcej szans na zdobycie wiedzy finansowej niż starsze pokolenia. Wprawdzie rynek kapitałowy w Polsce jest jeszcze młody w porównaniu do gospodarek Zachodu, jednak nadrabiamy dystans w szybkim tempie. Dla młodych finansistów problemem może być jedynie to, że wciąż wiele publikacji jest dostępnych jedynie w języku angielskim –  jednak ze względu na dość powszechną znajomość języka angielskiego wśród obecnych dwudziesto- czy trzydziestolatków, nie jest to duża bariera.

Podejrzewam, że wielu z nich po prostu nie ma potrzeby zajmowania się finansami i ekonomią, pomijając oczywiście momenty, w których są oni do tego zmuszeni (np. zaciągnięcie kredytu hipotecznego). To może być zgubne, gdyż choćby podstawowa wiedza finansowa mogłaby uchronić niektóre osoby od podpisywania niekorzystnych umów czy narażania swojego kapitału na duże ryzyko. Tymczasem wiele osób za bardzo polega na opinii doradcy finansowego, który w Polsce bywa osobą średnio kompetentną i często pełni bardziej rolę sprzedawcy niż doradcy.

J.R: Jak ocenia Pani szkolnictwo średnie i wyższe pod kątem budowania świadomości finansowej?

D.S: Po ukończeniu studiów w Szkole Głównej Handlowej czułam, że mam w miarę dobre podstawy teoretyczne, aby wejść na rynek pracy. Niemniej jednak, polskim wyższym uczelniom nadal wiele brakuje do uczelni zachodnich – ale może to wynikać właśnie z faktu, że u nas rynek kapitałowy jest we wczesnej fazie rozwoju i nie ma tylu specjalistów, ilu jest w USA czy w Wielkiej Brytanii. Ta różnica poziomów jest widoczna zwłaszcza wtedy, gdy planuje się karierę naukową w zakresie ekonomii czy finansów. Z opinii znajomych mi osób, które po obronie pracy magisterskiej podjęły się dalszego kształcenia wynika, że studia doktoranckie na wyższej uczelni w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii są dużo bardziej wymagające niż studia doktoranckie w Polsce.

Myślę jednak, że prawdziwie przydatną wiedzę zdobywa się dopiero podczas praktyk, staży i oczywiście już w samej pracy w instytucjach finansowych. A dziś studenci mogą wybierać spośród wielu ofert, także z zagranicy.

O ile jednak studia ekonomiczne dotyczą tylko niewielkiej garstki osób, o tyle szkolnictwo średnie – już niemal wszystkich. I według mnie to właśnie w tym zakresie jest najwięcej do zrobienia. Lekcje przedsiębiorczości są często prowadzone przez osoby nieprzygotowane do tego merytorycznie, traktujące ten przedmiot po macoszemu. To źle, bo wiedza finansowa to przecież wiedza o pieniądzach – a z pieniędzmi mamy do czynienia przez całe życie.
 
J.R: Co można by poprawić w systemie edukacji, aby absolwent szkoły wyższej potrafił samodzielnie wypełnić PIT, widział różnicę pomiędzy kredytem walutowym a złotowym i umiał poprowadzić własną działalność gospodarczą a zarobione pieniądze sensownie zainwestować?

D.S: Myślę, że większość absolwentów kierunków ekonomicznych na wyższych uczelniach posiada umiejętność wypełnienia zeznania podatkowego czy dobrania kredytu odpowiedniego do swoich potrzeb. Z absolwentami innych kierunków bywa różnie, ale tak podstawowa wiedza z zakresu finansów powinna być przekazywana już w szkole średniej.

Jednak w przypadku własnej działalności gospodarczej czy inwestowania kapitału sprawa jest bardziej skomplikowana. Wiedza teoretyczna stanowi tu jedynie niewielką część niezbędnych umiejętności (i myślę, że z teorią młodzi ludzie radzą sobie nie najgorzej). Znacznie ważniejszy jest jednak odpowiedni charakter. W przypadku przedsiębiorców konieczna jest dyscyplina, wewnętrzna motywacja, umiejętność dostosowania się do zmieniających się warunków, podzielność uwagi, itp. Często przedsiębiorcy potrzebne są także cechy przywódcze, a także komunikatywność, gdyż nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z kontrahentami ma ogromne znaczenie w prowadzeniu biznesu.

Jeszcze innych cech potrzebuje skuteczny inwestor. Tu liczy się przede wszystkim odporność na stres – a także dyscyplina, gdyż niekorzystne decyzje są często skutkiem modyfikacji wcześniej przyjętej strategii „na gorąco”. Wprawdzie tych cech nie sposób się, ot tak, nauczyć, jednak niezbędnego dystansu można nabrać wraz z doświadczeniem. Wielu giełdowych wyjadaczy zapewne zgodziłoby się z tezą, że aby nauczyć się potrzebnej na rynku pokory, trzeba na własnej skórze poczuć ból utraty pieniędzy. Oczywiście zarządzanie kapitałem można powierzyć specjalistom, ale wtedy przydałaby się choćby podstawowa wiedza o funduszach inwestycyjnych.

J.R: Czy studenci sami z siebie interesują się giełdą papierów wartościowych?

D.S: Oczywiście – młodzi ludzie są zainteresowani wszelkimi formami inwestowania. Bardzo często chcą zdobywać wiedzę dotyczącą już nie tylko papierów wartościowych, ale także rynków walutowych i surowcowych oraz innych inwestycji alternatywnych. Wprawdzie niejednokrotnie wyrafinowane formy inwestowania są poza zasięgiem osób z niewielkim kapitałem, jednak sama chęć zdobywania wiedzy na ten temat, pokazuje rosnącą świadomość inwestycyjną młodych osób i może procentować w przyszłości.

J.R: Czy warto swoją przyszłość zawodową wiązać z polskim rynkiem kapitałowym?

D.S: Dla mnie zagadnienia związane z rynkami kapitałowymi zawsze były szalenie ciekawe. Myślę też, że jest to branża perspektywiczna. Polski rynek kapitałowy nadal jest słabo rozwinięty w stosunku do rynków zachodnich, co daje duże pole do popisu w zakresie edukacji finansowej czy też tworzenia nowych produktów inwestycyjnych.

J.R: Swoją cegiełkę do edukacji finansowej dokłada Trend. Jak powstał? Do kogo jest adresowany?

D.S: Miesięcznik Trend został założony trzy lata temu, jednak początki czasopisma sięgają 2006 r., kiedy to w działającym na SGH kole naukowym „Klub Inwestora” pojawił się pomysł stworzenia gazety o tematyce finansowej. Bartosz Zduński, ówczesny redaktor naczelny, zebrał grupę osób, która chciała w ten sposób popularyzować wiedzę o finansach, ekonomii i różnych formach inwestycji. Rozwój gazety sprawił, że pojawiła się konieczność założenia wydawnictwa, co nastąpiło na początku 2008 r. Obecnie „Trend” działa w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości przy SGH. Nasze czasopismo jest coraz chętniej czytane w środowisku finansowym.

J.R:Jak wygląda praca redakcji studenckiego miesięcznika giełdowego?

D.S: Ze względu na rosnącą popularność miesięcznika trudno nazwać „Trend” czasopismem stricte studenckim. Nadal wielu studentów aktywnie uczestniczy w tworzeniu gazety, jednak sam charakter miesięcznika znacznie się zmienił od momentu jej powstania. Obecnie z Trendem regularnie współpracuje kilkadziesiąt osób, podczas gdy trzy lata temu redakcję tworzyło zaledwie kilka.

J.R: W jakim kierunku miesięcznik zamierza się rozwijać?

D.S: Przede wszystkim zależy nam na popularyzacji wiedzy finansowej w społeczeństwie. Staramy się różnicować poziom merytoryczny czasopisma tak, aby praktycznie każdy czytelnik mógł tam znaleźć coś dla siebie. Publikujemy wiele tekstów przeznaczonych dla szerszego grona osób o tematyce dotyczącej finansów osobistych, prowadzenia własnej firmy czy też podstaw inwestowania na giełdzie. Na wiedzę dotyczącą różnych form inwestycji staramy się kłaść największy nacisk – zresztą, nazwaliśmy nasze czasopismo właśnie „miesięcznikiem o sztuce inwestowania”.

Źródło: Bankier.pl