Debiut PZU uzasadniony tylko jako sposób na rozwiązanie konfliktu

– Jesteśmy przygotowani, by w ciągu 9–12 miesięcy zadebiutować na GPW – mówi Andrzej Klesyk, prezes PZU.

Przypomina jednak, że nawet sam wybór doradcy prywatyzacyjnego wymaga czasu. Zwykle potrzeba na to od jednego do trzech miesięcy. Dodaje, że dokładny harmonogram debiutu zależy od dwóch czynników – sytuacji rynkowej oraz stosownego momentu w roku fiskalnym. – Najkorzystniej jest debiutować po zakończeniu roku fiskalnego, po zamknięciu zaudytowanych ksiąg rachunkowych – mówi Andrzej Klesyk.

Oznacza to, że najlepszym czasem dla debiutu ubezpieczyciela jest wejście na giełdę w II kwartale roku, kiedy może pochwalić się wynikami za cały rok, a nie koniec roku – kiedy analitycy dostają wyniki po I półroczu, ewentualnie po trzech kwartałach.

Kryzys wpływa na wycenę

Nie jest to też dobry moment na wprowadzenie spółki na giełdę ze względu na ogólną sytuację na rynku.

– Biorąc pod uwagę aktualną sytuację na rynku, uplasowanie na warszawskim parkiecie takiej spółki jak PZU byłoby dużym problemem. Choć nie twierdzę, że byłoby to niemożliwe – mówi Tomasz Kaczmarek, doradca inwestycyjny w Domu Maklerskim BZ WBK.

Wyjaśnia, że inwestorzy zarówno krajowi, jak i zagraniczni nie mają tylu wolnych środków, aby spełnić oczekiwania aktualnych właścicieli ubezpieczyciela co do ceny akcji. Obecnie kupujący oferują za walory PZU w obrocie pozagiełdowym około 230–250 zł, a sprzedający oczekują około 300 zł, co obecnie wycenia PZU na ok. 21,5 mld zł. Jeśli przyjmiemy tylko cenę akcji na poziomie 250 zł, to dałoby to wartość emisji na poziomie ponad 4,5 mld zł. A to bardzo konserwatywne założenie, bo analitycy są zgodni, że upublicznienie spółki podniosłoby wycenę jej akcji. Wejście na giełdę ułatwi wejście i wyjście z inwestycji w akcje spółki. W obrocie pozagiełdowym tej płynności brakuje.

Trudno się jednak spodziewać, że wycena przekroczyłaby tę jeszcze sprzed półtora roku, kiedy to sprzedawano akcje spółki po 360 zł.

– Trzeba wziąć pod uwagę, że w wyniki PZU uderzy kryzys i w 2008 roku będą one raczej słabsze niż w 2007 roku. Poza tym PZU będzie porównywane z innymi notowanymi ubezpieczycielami, a ich wyceny spadły – mówi Tomasz Kaczmarek.

Na razie według wstępnych szacunków Grupa PZU zarobiła w 2008 roku około 2,5 mld zł, czyli 30 proc. mniej niż rok wcześniej.

Bessa ułatwi porozumienie

Ale o wprowadzeniu spółki na giełdę decydują nie tylko względy ekonomiczne.

– Z ekonomicznego punktu widzenia debiut w obecnych warunkach nie jest dobrym pomysłem. Warto by go jednak przeprowadzić, żeby wykorzystać dogodne warunki do rozwiązania sporu, który bardzo szkodzi spółce – mówi Marcin Juzoń, wiceprezes Secus Asset Management. Wyjaśnia, że jeśli prawdziwe są doniesienia o problemach finansowych Holendrów, to może to być doby moment, żeby w toku negocjacji zażegnać ryzyko wypłaty wielu miliardów złotych odszkodowania. Obecnie problemem wielu spółek jest brak gotówki, więc z punktu widzenia Eureko najpierw uzyskanie obiecanych 21 proc. akcji po cenie z 2001 roku (116,5 zł) i potem sprzedaż 10 proc. w ofercie publicznej dałby solidny zastrzyk finansowy. Do tego trzeba pamiętać, że PZU jest obecnie bardzo atrakcyjną spółką, bo ma około 12 mld zł nadwyżki kapitałów.

Małgorzata Kwiatkowska, Marcin Jaworski

Gazeta Prawna 27.01.2009 (18) – forsal.pl – str.A-10