Drożeją kredyty mieszkaniowe!

Na rynku obligacji, zarówno polskich, jak też amerykańskich, notujemy ostatnio spadki cen. W Polsce można wręcz zacząć mówić o przejawach panicznej wyprzedaży – mówi Jacek Maliszewski, główny ekonomista Alpha Financial Services. Jego zdaniem wzrost stóp procentowych jest pewny jak w przysłowiowym banku. Chociaż w opinii większości analityków RPP pozostawi stopy procentowe w najbliższym czasie bez zmian, to Maliszewski wskazuje, że Rada powinna lada chwila zacząć gonić rynek i podnieść stopę 30-dniową. Miałoby to na celu uniemożliwienie stosowania tzw. "carry trading", czyli pożyczania od NBP pieniądza na jeden miesiąc po cenie 4% i odsprzedawanie go na rynku, w zależności od terminu zapadalności po cenie 5-6%. RPP w takiej sytuacji musiałoby podnieść stopy, by nie dopuścić do takiego scenariusza. Rada będzie także zmuszona podwyższyć stopy, żeby równać do innych banków centralnych, które ostatnio cały czas je podwyższają. Jeśli stopy w Polsce miałyby zostać na przekor pozostawione na dotychczasowym, niskim poziomie, to Ministerstwo Finansów będzie miało kłopot ze sprzedawaniem bonów skarbowych. Patrząc zaś na potrzeby budżetu państwa, nie zapowiada się, żebyśmy nagle przestali się w taki sposób kredytować. Jednym słowem – znowu złożą się na to podatnicy, a szczególnie ci, którzy mają zaciągnięte duże kredyty.
Właśnie w związku z tymi oczekiwaniami na rynku międzybankowym również mogą szybko zacząć rosnąć stopy procentowe. Już teraz uczestnicy rynku pieniężnego obstawiają sporą podwyżkę stóp aż o 125 punktów bazowych (do poziomu 5,25%) w ciągu najbliższych 11 miesięcy.

To zła wiadomość dla dziesiątków tysięcy klientów, którzy zaciągnęli w ostatnich miesiącach kredyt w złotych. Chociaż banki przekonywały ich, że niebezpieczeństwo wiąże się przede wszystkim z kredytami walutowymi, to wzrost stóp procentowych, chociaż nie w takim stopniu, również odbije się na ich kieszeniach. Tym bardziej, że praktycznie wszystkie banki przy wyliczaniu zadłużenia stosują stopę rynkową – zazwyczaj jest to WIBOR 3M. A ten w ostatnich dniach cały czas rośnie. Jeszcze 5 czerwca wynosił 4,12%, a już trzy tygodnie potem 4,23% – wylicza Michał Macierzyński, analityk Bankier.pl i dodaje, że wzrost stopy WIBOR może być bardzo kosztowny dla kredytobiorcy. Tylko ten ostatni ruch w górę spowodował, że miesięczna rata za 30-letni kredyt na 200 tysięcy wzrosła o 15 zł. Gdyby stopy procentowe rzeczywiście wzrosły w przeciągu kilku, kilkunastu miesięcy do poziomu 5,25%, za taki sam kredyt w złotych trzeba byłoby płacić miesięcznie aż 150 zł więcej, co oznaczałoby ratę w wysokości prawie 1300 zł!

Jak się jednak okazuje najbliższe miesiące mogą najwięcej kosztować klientów, którzy wzięli kredyty we frankach. W ich przypadku w ciągu tych samych trzech tygodni, rata takiego samego kredytu, teoretycznie wzrosła o 30 zł. Średni kurs franka wzrósł bowiem przez ten czas prawie o 10 groszy. Przy najgorszym scenariuszu, to znaczy gdyby stopy procentowe w Szwajcarii wzrosły w ciągu najbliższych miesięcy wzrosły jeszcze o 0,5 punktu procentowego (co jest prawdopodobne), a kurs franka skoczyłby do 3 zł, jak to miało miejsce w marcu 2004 roku, rata kredytu walutowego wzrosłaby nawet o około 230 zł! Szybko stopniałaby też różnica pomiędzy kredytami, bo miesięczna rata wynosiłaby około 1130 zł.

Komentarz Michała Macierzyńskiego, analityka Bankier.pl
Najbliższe miesiące mogą okazać się chwilą prawdy dla banków i ich klientów. Okaże się, czy i ilu klientów brało kredyt mieszkaniowy, chociaż w rzeczywistości nie było ich na to stać. Wiadomo, że sprzedaż kupionego mieszkania to ostateczność, a kredytobiorcy zrobią wszystko, żeby tylko podołać spłacie kredytu. Jednak może się okazać, że nawet w takiej sytuacji jakaś część klientów będzie miała problemy ze spłatą wysokich rat. W takim przypadku nie pomoże również przewalutowanie. Jeśli taka sytuacja miałaby potrwać dłużej, to można założyć, że zmniejszy się liczba chętnych do finansowania zakupu mieszkania za pomocą kredytu hipotecznego. Taka sytuacja może teoretycznie doprowadzić do czasowego zahamowania wzrostu cen, a w niektórych miastach nawet do chwilowej przeceny na rynku nieruchomości.
Wydaje się jednak, że nie należy się obawiać obecnego wzrostu cen kredytów. Pamiętajmy, że jesteśmy z nim związani często nawet na 30 lat i powinniśmy być przygotowani na taką sytuację jaka ma obecnie miejsce. Za kilka, kilkanaście miesięcy wszystko się ustabilizuje. Prawdopodobnie przyjdzie wówczas czas na wprowadzenie do oferty banków kredytów o stałym oprocentowaniu. Właśnie takie są najbardziej popularne na Zachodzie. Polskie banki oferują zaś obecnie praktycznie tylko kredyty o zmiennej stopie procentowej. Te o stałym oprocentowaniu mają na tyle nieatrakcyjne oprocentowanie, że klienci w ogóle się nimi nie interesują. Większa świadomość różnego rodzaju zagrożeń – zarówno ryzyka stopy procentowej, jak i ryzyka kursowego, może sprawić, że to sami klienci będą domagać się zabezpieczenia w postaci stałej stopy procentowej kredytu. Niekoniecznie na cały okres kredytowania, ale na przykład przez pierwszych 5 lat. Można się zatem spodziewać, że tego rodzaju produkty, w przeciągu najbliższych kilku miesięcy będą zyskiwały na popularności.