emFinanse: Frank, złotówka, a może jen?

Na rynku istnieją obecnie propozycje kredytów także w funtach brytyjskich (GBP), koronach szwedzkich (SEK), norweskich (NOK), czy duńskich (DKK). Jeszcze kilka lat temu dostępny był również kredyt w jenach japońskich (Yen), jednak w związku z dużymi wahaniami kursowymi tej waluty, nie cieszył się zbyt dużą popularnością.

Na małe zainteresowanie kredytami w nim denominowanymi z pewnością wpłynął również brak akcji promocyjnej popularyzującej takie rozwiązanie. Wszystko to spowodowało, że powoli banki zaczęły się z niego wycofywać. Jednak w chwili obecnej ponownie pojawiają się zapowiedzi wprowadzenia tego typu ofert. Przypuszczalnie jednak, podobnie jak w przeszłości, propozycje te nie będą cieszyły się dużym zainteresowaniem, a potraktowane zostaną raczej jako alternatywa dla bardzo świadomego klienta. Nadal bowiem gospodarki krajów azjatyckich w tym także Japonii są bardzo niepewne, a kredyty denominowane w ich walucie – w przypadku Polski w jenach – wiążą się z ogromnym ryzykiem, które wynika z dużych wahań kursowych.

Frank czy złotówka?

Od kilku lat największym powodzeniem wśród kredytobiorców cieszą się frank szwajcarski oraz polski złoty. Pierwszy z nich swą popularność zyskał przede wszystkim dzięki niskiemu oprocentowaniu, które może być mniejsze nawet o 1,5 punktu procentowego w stosunku do kredytów zaciąganych w polskiej walucie. Oznacza to, że osoba, która zdecydowała się na kredyt w wysokość 300 tys. zł rozłożony na równe raty na 30 lat zapłaci około 250 zł mniej w przypadku jego denominacji w CHF. Udział kredytów we frankach zmniejszył się znacznie po sierpniu 2006r., kiedy wprowadzona tzw. „Rekomendacja S” narzuciła na banki obowiązek stosowania w ich przypadku ostrzejszych kryteriów. To spowodowało, że część kredytobiorców nie uzyskała wystarczającej zdolności kredytowej i zmuszona była zaciągać zobowiązanie w złotówkach. Mimo to nadal jest to waluta najbardziej popularna wśród polskich kredytobiorców. Prawdopodobnie tendencja ta utrzyma się także w przyszłości i nie zmienią jej zapowiadane już teraz przez bank Szwajcarii kolejne podwyżki stóp procentowych.

Podobne decyzje podejmować będzie także Rada Polityki Pieniężnej, co spowoduje dalszy wzrost oprocentowania kredytów zaciągniętych także w złotówkach. Różnice w ratach powinny więc pozostawać na tym samym poziomie.

Rosnąca popularność funta

W ostatnich latach na popularności zyskały również euro oraz funt brytyjski. Zainteresowanie walutą brytyjską wynika z tego, że wielu Polaków, którzy wyjechali za granicę w celach zarobkowych, chciałoby zaciągnąć kredyt na mieszkanie. Dla nich zobowiązania w tej samej walucie co dochód pozbawione są ryzyka wynikającego z konieczności przewalutowania.

Zróżnicowane oprocentowanie

To, co wpływa na małe zainteresowanie kredytami w innych walutach niż frank i złotówka, to przede wszystkim różnice w kosztach całkowitych. Niewielkie różnice występują w przypadku opłat okołokredytowych. Jednak tym, co szczególnie wyróżnia te oferty jest oprocentowanie, którego różnica dla poszczególnych walut może wynieść nawet ponad 2 punkty procentowe. Oznacza to, że dla zobowiązania zaciągniętego na 300 tys. złotych na 30 lat różnica w wysokości odsetek może wynieść nawet ponad 180 tys. złotych.

Zestawienie kredytów zaciąganych w EUR, USD, PLN, CHF (przy kwocie 300 tys. złotych, równych ratach oraz 30-letnim okresie kredytowania).

Co kredytobiorcy wybiorą w przyszłości?

Obecnie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, które waluty w przyszłości będą cieszyły się największym zainteresowaniem. Będzie to zależne przede wszystkim od zmian w gospodarce, decyzji banków narodowych, czy Rady Polityki Pieniężnej. Wydaje się jednak, że nadal największą popularnością będzie cieszyć się frank szwajcarski ze względu na niskie oprocentowanie, które utrzyma się także w przyszłości. Polacy będą też często, podobnie jak teraz, wybierać złotówki ze względu na brak ryzyka związanego ze zmianą kursów walut obcych.

Ponadto dopóki duże rzesze rodaków pracować będą na wyspach brytyjskich, dopóty będzie miał swój określony udział w portfelu kredytowym polskich banków – pod jednym zasadniczym warunkiem, że te nieruchomości nasi rodacy będą kupować w Polsce i kredytować się w rodzimych instytucjach finansowych.