Emocje pod kontrolą, czyli polisa do ekstremalnych wakacji

Wielu Polaków lubi wypoczywać za plażowym parawanem, ale coraz więcej zainteresowanych jest szukaniem mocnych wrażeń i wysokiego poziomu adrenaliny. Tym pierwszym często wystarcza polisa z podstawowym zakresem ochrony. Ci drudzy powinni zacząć od sprawdzenia, jak duże ryzyko wiąże się z ich wyprawą czy aktywnością i czy nie jest to sport ekstremalny.

– Znam przypadki, gdy np. człowiek planujący trekking na wysokości 6000 m n.p.m. nie zdawał sobie sprawy z tego, że to już jest sport ekstremalny – mówi Andrzej Paduszyński, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Indywidualnych w Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group. – A tak właśnie jest. Czasami faktycznie można sobie nie zdawać sprawy, że nasza ulubiona forma aktywności zalicza się do sportów wysokiego ryzyka. Najlepiej upewnić się o tym przed planowaną wyprawą, czytając dokładnie ogólne warunki ubezpieczenia turystycznego.

Dotyczy to nie tylko sportów ekstremalnych, lecz również egzotycznych wypraw czy obszarów charakteryzujących się ekstremalnymi warunkami klimatycznymi lub przyrodniczymi (np. obszary górskie, wyżynne na wysokości powyżej 5500 m n.p.m., strefa podbiegunowa). Zakup polisy wiąże się z koniecznością precyzyjnego określenia rodzaju podróży i aktywności – gwarantuje to ochronę i pozwala dopasować ją do faktycznych potrzeb turysty. Warto pamiętać, że stopień ryzyka, na jakie się narażamy, na pierwszy rzut oka może wcale nie być oczywisty. I o ile praktycznie każda dziedzina sportu naraża nas na urazy i kontuzje, o tyle sporty ekstremalne cechują się znacznie wyższym stopniem ryzyka.

Zwiększone ryzyko szkody


– Sporty ekstremalne bardzo się od siebie różnią, jeśli chodzi o ryzyko – zauważa Andrzej Paduszyński. -Na przykład surferzy mają jeden z najniższych wskaźników ryzyka wstrząsu mózgu, ale za to wysoki wskaźnik ryzyka poważnego urazu szyi. Badanie wykazało, że jest ono aż 38 razy wyższe niż u osób jeżdżących na deskorolkach*.

Stąd biorą się różnice w cenie – ubezpieczenie większego ryzyka wiąże się z nieco wyższym kosztem niż w przypadku standardowej polisy. Nie trzeba być jednak specjalistą w kwestiach ubezpieczeń, żeby rozumieć, że gdy coś nam się zdarzy w kajaku płynącym po dorzeczu Amazonki, to koszt sprowadzenia nas stamtąd do szpitala helikopterem nie może być mały. Start śmigłowca w Europie wyceniany jest na ok. 2 tys. euro. Koszt całej akcji ratowniczej, łącznie z transportem do szpitala, może wynieść 10 tys. euro. Nawet na sąsiedniej Słowacji cena skomplikowanej akcji ratunkowej, gdy konieczne jest sprowadzenie wspinacza z trudnej ściany, to co najmniej 10-15 tys. euro.

Wyrobienie sobie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego (tzw. EKUZ – dokument poświadczający nasze prawo do korzystania z niezbędnych świadczeń zdrowotnych za granicą na koszt polskiego NFZ) nie załatwia sprawy. Jego posiadanie wprawdzie ułatwia procedury lecznicze i może oznaczać prawo do darmowego zabiegu, jednak nie pokryje kosztów akcji ratowniczej, transportu i pobytu w szpitalu. Np. w Szwajcarii, poza płatną akcją ratunkową, pacjent ponosi aż 50% kosztów transportu karetką lub lotniczym pogotowiem ratunkowym. EKUZ nie działa też poza Europą, a to właśnie tam często udają się amatorzy mocnych wrażeń.

Ubezpieczenia NNW a sporty ekstremalne

Ważne jest nie tylko zapewnienie pokrycia kosztów leczenia, ale również ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków, a te w przypadku uprawiania sportów ekstremalnych są bardzo częste. Dzięki NNW w razie poważnego uszczerbku na zdrowiu ubezpieczony może liczyć na uzyskanie świadczenia zależnego od ustalonej przez nas sumy ubezpieczenia oraz procentowego trwałego uszczerbku na zdrowiu (zgodnie z tzw. tabelą uszczerbkową). NNW zapewnia również wypłatę dla rodziny na wypadek śmierci. Jej ryzyko – zwłaszcza w przypadku niektórych aktywności – jest niestety niemałe. Ale na NNW świat sportowca ekstremalnego się nie kończy – ważny jest dobry pakiet assistance, w ramach którego ubezpieczyciel pokryje koszty i zorganizuje pomoc, a także ubezpieczenie bagażu, w którym trzymamy sprzęt – często bardzo drogi.

– Trzeba sobie zadać jedno pytanie: o ile wyższe finansowo mogą być konsekwencje nieszczęśliwego wypadku czy utraty sprzętu niż kilkadziesiąt czy kilkaset złotych wydanych przed wyjazdem na odpowiednie ubezpieczenie -podsumowuje Andrzej Paduszyński.

Źródło: Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group

* Źródło: Newsroom: American Academy of Orthopaedic Surgeons (AAOS), http://newsroom.aaos.org/media-resources/Press-releases/significant-head-neck-injury-risk-associated-with-extreme-sports.tekprint, dostęp: 31.07.2016.