Euro raczej nie przebije 4 zł

Tym samym, politycy zamierzają iść nadal rozpoczętą kilka miesięcy drogą. Przyznam, że dość krętą. Bo jeden precedens stworzy następne, co będzie przyczyniać się do dalszego wzrostu zadłużenia USA. Już teraz, można obawiać się kosztów pomysłów, jakie zamierza wdrożyć nowy prezydent, Barack Obama. Kolejne plany, mające uzdrowić gospodarkę, szacuje się na bilion USD! Tym samym nie należy się dziwić coraz większej rzeszy ekonomistów, która upatruje w tym słabości waluty amerykańskiej w najbliższych miesiącach. Osobiście nie wykluczam, że w 2009 r. na EUR/USD zobaczymy poziom 1,50. Przyczynić się do tego może także polityka Europejskiego Banku Centralnego, którego decydenci zaczęli dawać ostatnio do zrozumienia, że polityka „zerowych stóp procentowych”, do której wydają się dążyć inne banki centralne, nie jest im po drodze.

Dzisiaj z samego rana notowania EUR/USD ustanowiły nowy lokalny szczyt na poziomie 1,3499. Tym samym, o ile na koniec dnia kurs nie spadnie poniżej 1,34, doszło do przełamania spadkowej linii trendu pociągniętej przez szczyty z połowy lipca w okolicach 1,60 i maksima w września w rejonie 1,4850. O godz. 14:30 poznamy grudniową publikację wskaźnika New York FED Mfg. badającego aktywność sektora wytwórczego w tym regionie na podstawie ankiet, pół godziny później informacje na temat napływu kapitałów netto do USA w październiku, a o godz. 15:15 dane o dynamice produkcji przemysłowej i wykorzystaniu mocy produkcyjnych w październiku. Niewykluczone, że negatywne wskazania zostały już w dużej mierze zdyskontowane, jednak trudno będzie też znaleźć w nich pewien optymizm. Na koniec dnia, o godz. 19:00 na rynek dotrze także informacja o nastrojach wśród pośredników nieruchomości NAHB w grudniu. Poprawy się nie oczekuje – nadal indeks ma wynosić 9 pkt. Dla rynku ważniejsze mogą okazać się wyniki rozpoczynającego się dzisiaj dwudniowego posiedzenia FED. Spodziewana jest obniżka stopy funduszy federalnych o 50 p.b. do 0,50 proc. Czy będą kolejne w 2009 r. i jak na to zareaguje dolar? Teoretycznie droga w kierunku 1,3650 na EUR/USD do końca tygodnia jest otwarta.

Mimo, że dolar na świecie będzie notować kolejne rekordy słabości, a sytuacja na giełdach stopniowo się poprawia, to jednak w złotym wciąż tkwią spore pokłady pesymizmu. To wciąż ciągnący się temat trefnych opcji walutowych, którego potęguje perspektywa malejących obrotów na rynku wraz ze zbliżającymi się Świętami i końcem roku. Bo trudno upatrywać słabości złotego w wypowiedzi prezesa NBP, Sławomira Skrzypka, który przyznał, iż oczekiwałby w grudniu większej obniżki stóp procentowych, niż 25 p.b. Wprawdzie rynek wycenia ruch o 50 p.b., ale wciąż wydaje się on być mniej realny. I to w przypadku, kiedy publikowane w tym tygodniu dane makroekonomiczne miałyby być słabsze od oczekiwań. Dzisiaj o godz. 14:00 poznamy odczyt dotyczący średniej płacy w listopadzie (8,6 proc. r/r) i inflacji CPI w tym samym okresie (3,8 proc. r/r), a w czwartek informacje odnośnie listopadowej dynamiki produkcji przemysłowej i cen PPI (odpowiednio -5,1 proc. r/r i 2,4 proc. r/r). Co, zatem może zmienić układ sił na złotym? Niewątpliwie byłyby to nieco lepsze dane makroekonomiczne, połączone z kolejna fazą optymizmu na światowych parkietach, a także jak najszybsze ujawnienie raportów, mogących pokazać rzeczywistą skalę problemów wynikających z zawarcia błędnych transakcji opcyjnych przez polskie przedsiębiorstwa. Mimo, że w poniedziałek w pewnym momencie za euro płacono nawet 3,9930 zł, to jednak wciąż perspektywa trwałego naruszenia 4 zł, jeszcze w tym roku nie wydaje się być prawdopodobna. Z kolei na USD/PLN dość silną barierą stają się okolice 2,98-3,00 zł, co sugeruje możliwość spadku tej pary poniżej 2,90 zł do końca roku.

Marek Rogalski
Główny Analityk