W tej atmosferze trudno było o inny wynik notowań na warszawskim parkiecie niż solidarne spadki wszystkich głównych indeksów. Bardzo dobre wyniki finansowe, jakie pokazały nie tylko banki, ale również kilka innych przedsiębiorstw (poza oczywiście sporadycznymi przypadkami) nastrajają dość pozytywnie, jednak w krótkim terminie nie wydają się mieć decydującego wpływu na zachowanie inwestorów. O końcu obecnej korekty zdecydują przede wszystkim rynki amerykańskie.
Skoro o nich mowa warto nieco więcej czasu poświęcić ostatnim wydarzeniom, jakie miały miejsce za oceanem. Pojawiające się problemy niektórych renomowanych instytucji finansowych, upadki pożyczkodawców hipotecznych czy bankructwa funduszy hedgingowych działających w segmencie „subprime” nie nastrajają pozytywnie i przywodzą na myśl wydarzenia z końca ubiegłego wieku. Powodem tego stanu rzeczy jest nic innego, jak spore (zbyt duże?!) wyeksponowanie tych firm na ryzyko kredytowe poprzez inwestycje w papiery wartościowe oparte na wierzytelność hipotecznych lub derywaty kredytowe. Wraz z pogorszeniem spłacalności kredytów wartość papierów w portfelach inwestorów szybko topniała, do czego również przyczyniły się reakcje agencji Fitach czy S&P, redukujących rating tychże papierów. W rezultacie wycena mark-to-market wymienionych walorów gwałtownie spadła powodując bardzo duże straty w portfelach niektórych instytucji finansowych. W odniesieniu do rynków giełdowych straty kilku czy kilkunastu pomniejszych funduszy inwestujących w segmencie „subprime” powinny być bez znaczenia, podobnie jak wzrost premii za ryzyko dla niektórych instrumentów dłużnych. Obawy o to, że wzrost awersji do ryzyka przełoży się na problemy przedsiębiorstw ze znalezieniem finansowania dla swoich przedsięwzięć, a przede wszystkim dla celów przejęć wydają się w chwili obecnej nieco przesadzone. Kondycja firm, jak pokazują ich wyniki kwartalne, które w przypadku większości spółek wchodzących w skład indeksu S&P500 wzrosły 2,5 razy szybciej od oczekiwań analityków (ponad 11% dynamika zysków netto) jest bardzo dobra. Negatywnym bohaterem pozostają instytucje finansowe, które mogą z całej sytuacji wyjść najbardziej poturbowane, nie wydaje się jednak aby skala tego zjawiska była na tyle znacząca, by znacząco podważyć zaufanie do systemu finansowego. Do tego potrzebne byłoby przełożenie zjawisk w sferze wiarygodności kredytowej na szeroki rynek. Ryzyko, choć istnieje w chwili obecnej wydaje się stosunkowo niewielkie.
Bieżący tydzień mimo przerażającej na pierwszy rzut oka sytuacji technicznej może nie być wcale zły dla inwestorów giełdowych. W kraju pojawią się kolejne publikacje wyników kwartalnych, które raczej nie powinny negatywnie zaskakiwać. Mimo że w krótkim terminie nastroje wciąż mogą być nie najlepsze, to solidne fundamenty znacznie ułatwią późniejsze wyjście z korekty. Mimo utrzymywania się sporej nerwowości na rynku, wydaje się że do końca obecnej przeceny jest znacznie bliżej niż mogło się wcześniej wydawać.
Waluty: Dolar ponownie pod presją
Słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy oraz gorsze od oczekiwań wskaźniki wyprzedzające w sektorze usług wpłynęły końcem tygodnia na dalszy spadek wartości dolara wobec głównych walut. Z reguły taka sytuacja na rynkach międzynarodowych skłaniała inwestorów do zakupów walut w naszym regionie. Patrząc jednak na piątkowe notowania trudno byłoby dopatrzeć się entuzjazmu inwestorów zwiększających pozycje w złotym, forincie czy obu koronach. Co prawda kursy wymienionych walut wobec dolara wyraźnie się umacniały jednak w relacji do euro, która jest znacznie lepszym wyznacznikiem ich wartości obserwowaliśmy odwrotną tendencję.
Nietrudno zgadnąć, że za takim zachowaniem rynków kryje się niepewność inwestorów związana z przejawami wzrostu awersji do ryzyka na rynkach finansowych. Spadki indeksów giełdowych, solidny popyt na amerykańskie obligacje skarbowe czy nerwowe zachowanie rynku jena sugerowałyby skrócenie pozycji w walutach rynków wschodzących bądź przynajmniej wstrzymanie się ze zwiększeniem zaangażowania.
Większa nerwowość na rynkach najprawdopodobniej utrzyma się również w tym tygodniu. Brak wyraźnych oznak poprawy koniunktury na rynkach światowych będzie utrzymywać złotego na relatywnie słabszych poziomach. W najbliższych dniach oczekiwałbym wahań kursu EURPLN w rejonach 3,78 – 3,84, a więc z niewielką tendencją do osłabienia złotego. Wzrost oczekiwań na spadek stóp procentowych po ostatnich danych makroekonomicznych w Stanach Zjednoczonych, nawet przy lekko zwyżkującym kursie EURPLN powinien wpłynąć na dalsze osłabienie dolara wobec głównych walut, co również może sprowadzić kurs USDPLN bliżej ostatnich minimów.
Rynki towarowe: Rosną zapasy miedzi, ropa i złoto mogą drożeć
Mimo spadku wartości dolara na rynkach towarowych dominowały spadki. Notowania miedzi na LME spadły do poziomu 7,670 USD/t, głównie wskutek gorszych informacji makro z gospodarki amerykańskiej oraz sporego wzrostu zapasów kontrolowanych przez główne ośrodki handlu metalem. Nie bez znaczenia były doniesienia czwartego producenta miedzi na świecie – Xstrata o możliwym dalszym wzroście produkcji w kopalniach w Chile, co mogłoby wpłynąć na zwiększenie podaży surowca w średnim terminie. Mimo widocznej presji na spadku na spadek cen miedzi potencjalny zakres ruchu może zostać nieco zamortyzowany w przypadku dalszego spadku wartości dolara.
Słabość amerykańskiej waluty oraz spekulacje dotyczące możliwych obniżek stóp procentowych przez Fed końcem bieżącego roku powinny pozytywnie przełożyć się na notowania metali szlachetnych, choć sporym ryzykiem wciąż pozostaje ogólna sytuacja na rynkach finansowych. Z reguły w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wraz z silnymi korektami na rynkach akcji dochodziło również do relatywnie mocniejszej przeceny kruszców. Metale szlachetne, a przede wszystkim złoto często wykorzystywane są jako efektywne zabezpieczenie wartości w przypadku spadających notowań dolara oraz przed inflacją, powodującą erozję wartości tradycyjnych aktywów. Stąd potencjalne spadki wartości amerykańskiej waluty powinny zaowocować wzmożonym popytem na kruszce. Dziś rano za uncję złota płacono ponad 673 USD.
Sporą zmienność będzie można zaobserwować na rynku ropy, gdzie może dojść w bieżącym tygodniu do dalszych wzrostów cen surowca, mimo zwiększonego wydobycia ze strony państw OPEC o 85.000 bpd. Kolejny raport EIA w tym tygodniu powinien pokazać utrzymujące się na bardzo wysokim poziomie moce przerobowe amerykańskich rafinerii, a co za tym idzie, dalszy spadek zapasów surowca. Trzeba również pamiętać, iż koniec sierpnia oraz wrzesień to okres występowania huraganów w rejonie Zatoki Meksykańskiej, gdzie koncentruje się amerykański przemysł naftowy Ostatnie jednak prognozy meteorologiczne są jednak mniej alarmujące i wskazują na możliwość uformowania się ośmiu huraganów. Dzisiaj rano za baryłkę WTI w handlu elektronicznym na NYMEX-ie płacono niewiele ponad 75 USD, londyński benchmarkowy Brent kosztował 74,5USD.