Finansowa zawierucha szansą dla polskich firm?

Kryzys gospodarczy oprócz zagrożenia, może nieść także szansę. Kłopoty z długiem publicznym państw strefy euro i spodziewane spowolnienie gospodarcze przetestują siłę rynkowych graczy. Wiele wskazuje na to, ze wobec trudności międzynarodowych konkurentów, polskie firmy będą mogły wyjść z zawirowań obronną ręką.

W ciągu niespełna dwóch miesięcy złoty stracił na wartości 11 procent. Jeszcze w lipcu euro kosztowało 3, 93 zł, pod koniec sierpnia jego cena sięgnęła 4, 50 zł, a obecnie oscyluje w granicach 4, 36 zł. Wobec kryzysu zadłużenia państw strefy euro jeszcze bardziej zyskał na wartości amerykański dolar. Osłabienie się złotego powinno mieć pozytywny wpływ na konkurencyjność polskiego eksportu, bo oznacza, że towary i usługi, których koszty produkcji pokrywane są w złotych, stają się tańsze.  Wielu ekonomistów wskazuje znaczne osłabienie się wartości naszej waluty w drugiej połowie 2008 roku jako na jedną z przyczyn, dla których Polska wyszła obronna ręką z poprzedniego kryzysu. Polscy eksporterzy, już teraz konkurencyjni na międzynarodowych rynkach, dostaną od rynku walutowego kolejną premię. Będą jednak musieli ją umiejętnie wykorzystać, bo prognozy wzrostu gospodarczego w 2012 w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej nie są optymistyczne.

Dobra pozycja startowa

Eksport polskich firm, choć startuje z niskiego poziomu rozwija się bardzo dynamicznie. W ciągu ostatnich 10 lat eksport liczony na jednego mieszkańca zwiększył się trzykrotnie osiągając w ubiegłym roku wartość 3,8 tys. euro, wynika z danych Eurostatu. Mimo pozytywnego trendu, wciąż jesteśmy daleko w tyle za innymi krajami UE, gdzie eksport na głowę jest średnio o 150 proc. wyższy.  Wartość towarów i usług sprzedanych za granicą, przypadająca na jednego Niemca, jest wyższa o 250 proc., a na Francuza o 100 proc.  W tej statystyce w Unii wyprzedzamy jedynie Bułgarię i Rumunię. Inne kraje regionu – Węgry, Słowacja, Czechy – przewyższają nas znacznie. Eksport na mieszkańca wyniósł tam w zeszłym roku odpowiednio 8,2 tys., 9,6 tys. oraz 10,4 tys. euro.

Trudno zakładać, że wynika to z nadzwyczajnej nieporadności polskich przedsiębiorców. Nasz krajowy 40-milionowy rynek jest chłonny, dlatego wiele firm z powodzeniem prowadzi ekspansję wewnątrz granic. Mimo to obserwacje na całym świecie pokazują, że kraje które eksportują więcej, są bogatsze. – Dużym problemem jest brak spójnej strategii wizerunkowej promującej Polskę jako markę na zagranicznych rynkach – mówi Magdalena Hernandez, dyrektor zarządzająca ACCA, międzynarodowej organizacji zrzeszającej specjalistów z zakresu finansów i bankowości. – Nasze firmy udowadniają od wielu lat, że są w stanie skutecznie konkurować na międzynarodowych rynkach. Trzeba jednak pamiętać, że doświadczenie polskich firm w działalności międzynarodowej jest wciąż stosunkowo niewielkie, dlatego potrzebują wsparcia i konsultacji – tłumaczy.

Jak zaznacza Magdalena Hernandez wciąż stosunkowo mało rozwinięty eksport jest ogromną szansą dla firm, które rozważają taki ruch. – Bez wątpienia w naszym regionie, a także na bardziej odległych rynkach wciąż jest wiele niezagospodarowanych nisz a w związku z nadchodzącym spowolnieniem mogą pojawić się nowe – zauważa.

Podstawy wzrostu polskiego eksportu są silne. Coraz bardziej atrakcyjna staje się struktura polskiego eksportu. W miejsce tradycyjnych sektorów, jak włókienniczy, metalowy czy wydobywczy na znaczeniu zyskują te bardziej rozwojowe: motoryzacja, a w szczególności produkcja części i akcesoriów samochodowych, czy produkcja urządzeń elektrycznych. Dobrze radzą sobie polskie firmy technologiczne, rywalizujące na rynkach opartych na wiedzy: firmy IT czy producenci oprogramowania, w szczególności dynamicznie rozwija się w ostatnich latach polska produkcja gier komputerowych.

Polskie firmy, które dominują na zagranicznych rynkach

Z międzynarodową konkurencją skutecznie rywalizują też polskie firmy farmaceutyczne, które przygotowały się z wyprzedzeniem do ekspansji. W okresie dobrej koniunktury lat 2004-2008 zainwestowały wg danych GUS ok. 2,8 mld złotych m.in. w modernizację linii produkcyjnych. W tej branży koncerny z całego świata skupiają się w ostatnich latach na najbardziej dynamicznych rynkach w Azji i Ameryce Południowej. Według szacunków firmy IMS Health rynek farmaceutyczny w Chinach zwiększy się do 2013 roku o 40 miliardów dolarów. W Rosji, Indiach czy Brazylii wzrost szacowany jest od 5 do 15 miliardów dolarów.

Polscy producenci już obecni są w Rosji, gdzie Polpharma skutecznie prowadzi działalność poprzez spółkę zależną Akrihin.  Według danych firmy jedna piąta przychodów pochodzi dziś ze sprzedaży leków i substancji farmaceutycznych za granicą. Poprzez spółkę córkę operuje w Indiach Bioton. W dalszej kolejności firma biotechnologiczna rozwijać sprzedaż insulin w Ameryce Łacińskiej. Z kolei grupa Adamed koncentruje się na rynkach w Turcji i Ukrainie. Polskie firmy farmaceutyczne są przygotowane do zagranicznej ekspansji.

Od prawie dekady świetnie radzą sobie na zagranicznych rynkach polskie marki odzieżowe. Lider eksportu odzieży – Grupa LPP – sprzedaje z powodzeniem produkty marki Reserved, Cropp, House czy Mohito na niezbyt odległych, ale dynamicznie rosnących rynkach Europy Środkowej i Wschodniej: rosyjskim, ukraińskim, czeskim, słowackim czy estońskim. Innym przykładem są sklepy z bielizną Atlantic. Od czterech lat firma prowadzi sprzedaż we własnych sklepach najpierw w Rosji i na Ukrainie, obecnie także w Czechach, na Słowacji, w Mołdawii i Armenii. Najdłuższe tradycje ma firma Big Star, będąca w posiadaniu polskich udziałowców. Producent odzieży sprzedaje swoje wyroby w Niemczech, Francji, Rosji, a także w Tunezji, Wietnamie  i Libanie. 

Zagraniczną sieć sprzedaży aktywnie rozwijają też firma Wittchen (62 punkty sprzedaży w Rosjii i 36 na Ukrainie) i Gino Rossi (jej buty można kupić w większości krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a także w Niemczech). W 34 krajach od Stanów Zjednoczonych, przez Malezję po Dubaj salony otwiera firma kosmetyczna Inglot. Meble Vox można kupić w 15 krajach w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych. A inna marka z branży – Kler, znana jest także w Kanadzie i Japonii.

Konkurencyjne polskie technologie

Do niedawna polski eksport kojarzył się z produkcją nowoczesną, choć wciąż konkurującą głównie ceną. Oczywiście zdarzały się wyjątki, jak podpoznańska firma Solaris, której nie tylko dzięki niskim kosztom, ale również wysokiej jakości produkowanych autobusów udało się podbić największy rynek w Europie. Pojazdy Solaris jeżdżą w ponad stu niemieckich miastach.

Od niedawna coraz głośniej jest o polskich firmach w prestiżowej branży opartej na wiedzy, jaką jest produkcja gier komputerowych. To bardzo konkurencyjny międzynarodowy rynek, na którym rywalizują firmy z całego świata. Polscy producenci gier mają na swoim koncie hity ostatnich lat, takie jak „Call of Juarez” z 2006 roku. Gra stworzona przez polską firmę Techland sprzedała się w 1,5 milionach egzemplarzy na całym świecie. Na polskiej literaturze sukces zbudował CD Projekt. „Wiedźmin” z 2007 roku, oparty na prozie Andrzeja Sapkowskiego pobił rekord Techlandu i sprzedał się w nakładzie 1,7 miliona egzemplarzy. Według branży rok 2011 ma być jeszcze lepszy.

Wciąż dobrze radzą sobie na międzynarodowych rynkach tradycyjni polscy potentaci IT: Asseco i Comarch. Pierwszy gracz uzyskał dominującą pozycję po agresywnych przejęciach w Czechach, na Słowacji, w Bułgarii, Serbii, Rumunii, ale też i w Niemczech czy Turcji. Od trzech lat ekspansję na zachodnie rynki prowadzi Comarch. Stawia na Niemcy, Austrię, Szwajcarię, Beneluks i Skandynawię.

Europa najbliższa, Azja największym wyzwaniem

Eksperci zwracają uwagę, że coraz bardziej nieuchronny kryzys, chociaż dla większości firm będzie oznaczał cięcia kosztów i restrukturyzację dotychczasowych strategii, dla zwycięskiej mniejszości z pewnością okaże się przełomowy. – Sukces odnoszą zazwyczaj te firmy, które zareagują najszybciej – mówi Magdalena Hernandez z ACCA. – Podczas, gdy inne firmy znajdą się w kłopotach, wprowadzenie w porę koniecznych zmian, np. redukcji kosztów, pozwoli bardziej przewidującym firmom wykorzystać szansę – dodaje.

Na to mogą liczyć polskie firmy planujące ekspansję do Unii Europejskiej. Mają atut uczestniczenia we wspólnym rynku unijnym, a jednocześnie zachowują premię związaną z niższymi w ostatnim czasie notowaniami złotego wobec euro. Jednak ekonomiści zauważają, że o wiele większe możliwości obiecują bardziej egzotyczne rynki Azji i Ameryki Południowej. – Te regiony mają wciąż ogromny potencjał wzrostu. Dotarcie do nich nie jest tak łatwe, jak eksport do państw europejskich, jednak jeśli uda się je pokonać korzyści mogą być dużo większe – zauważa Magdalena Hernandez z ACCA. – Polskie mają wszelkie predyspozycje do tego, by skutecznie wkroczyć na te rynki, jednak wciąż hamuje je stosunkowo niewielkie doświadczenie w kontaktach handlowych z tymi częściami świata, dlatego by w pełni wykorzystać swój potencjał potrzebują wsparcia – dodaje.

Do firm, które chcą zdobyć niezbędny know-how, aby wykorzystać okazję i rozpocząć ekspansję na zagraniczne rynki, skierowana jest bezpłatna konferencja „Wchodzenie małych i średnich przedsiębiorstw na rynki zagraniczne”.  Odbędzie się 22 listopada 2011 r. w hotelu Mariott w Warszawie.

Podczas spotkania zaproszeni prelegenci, przedstawiciele agencji rządowych, członkowie ACCA, przedstawiciele organizacji zawodowych i stowarzyszeń branżowych omówią  problemy związane z zagranicznym rozwojem polskich MSP.


Więcej informacji na stronie: http://www2.accaglobal.com/konferencjamsp.pdf

Źródło: ACCA Poland