Firmy zaczęły zwalniać, a płace rosną coraz wolniej

W listopadzie ceny podstawowych produktów i usług były już tylko o 3,7 proc. wyższe niż przed rokiem (miesiąc temu 4,2 proc.). Ale szybkie tempo spadku inflacji to objaw spowolnienia gospodarczego. Firmy coraz bardziej ograniczają zatrudnienie. W listopadzie liczba pracujących spadła o 12 tys., czyli o 0,2 proc. Nasze dochody też nie rosną już tak szybko jak w pierwszej połowie roku. Średnia płaca wynosi obecnie 3321 zł. To wzrost o 7,4 proc., podczas gdy jeszcze niedawno płace rosły w tempie 11 proc. rocznie, a w czerwcu nawet 12 proc.

Zdaniem analityków wczorajsze dane o inflacji i wynagrodzeniach jednoznacznie wskazują na to, że RPP na najbliższym posiedzeniu obniży stopy procentowe nawet o 0,5 pkt proc. do poziomu 5,52 proc. – Inflacja spada szybciej, niż przewidywano, nie ma już także presji związanej z szybkim wzrostem płac. To wszystko sprawia, że decyzja RPP wydaje się przesądzona – mówi Krzysztof Wołowicz, analityk banku BPS.

Dodaje, że dodatkowym argumentem za obniżką mogą się okazać dane o produkcji, które poznamy w najbliższy czwartek. Jego zdaniem obniżka stóp procentowych wcale nie oznacza więc, że Polsce uda się uniknąć spowolnienia gospodarczego. Wiele zależy od tego, jak szybko z kryzysu zacznie wychodzić Europa Zachodnia, a przede wszystkim Niemcy – nasz główny partner handlowy.

Spowolnienie gospodarcze w tym kraju powoduje, że Niemcy rzadziej niż jeszcze kilka miesięcy temu kupują polskie towary. A to niekorzystnie odbija się na naszym eksporcie. Jak podał kilka dni temu NBP, eksport produktów w październiku zmniejszył się o 1,2 proc. To spadek nienotowany już od wielu lat. Analitycy spodziewali się wzrostu o 8 proc., bo jeszcze we wrześniu eksport rósł w tempie około 20 proc. rocznie. Skutki recesji na Zachodzie poza procentami samochodów odczuli już producenci AGD, RTV, mebli, i to zarówno nasi, jak i zagraniczni eksportujący do państw Europy Zachodniej i do Polski. Starają się pobudzić popyt na naszym rynku. Dlatego obniżają ceny.

Mniej niż przed rokiem płacimy teraz za sprzęt audio-wideo, telefony komórkowe, a nawet odzież i obuwie. Spadek cen tych produktów zaskoczyła analityków, bo w części są to produkty importowane, a w ostatnim okresie ceny euro i dolara znacząco wzrosły. – Oznacza to, że popyt na te produkty bardzo spadł. Obniżka cen ma zwiększyć na nie popyt – mówi Wojciech Matysiak, główny analityk BGŻ. – Ale to powoduje, że wzrost inflacji jest coraz słabszy – dodaje.

Na szczęście dla nas również żywność przestała drożeć tak szybko jak do tej pory. W listopadzie ceny produktów spożywczych wzrosły o 2,9 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem (w lipcu żywność drożała o ok. 8 proc.). W ostatnim miesiącu potaniała mąka, drób, mięso wieprzowe, mleko, masło, jogurty i inne wyroby nabiałowe, a nawet kawa i herbata. Przeciętny Kowalski znacznie odczuje to w swoim portfelu, bo na żywność przeznacza ok. 26 proc. domowego budżetu. Analitycy są zdania, że ceny wielu produktów żywnościowych nadal będą spadać. W grudniu wzrost cen nie przekroczy 2,4 proc., a na początku przyszłego roku spodziewają się deflacji.

– W całym przyszłym roku jej ceny nie powinny wzrosnąć więcej niż o 2 proc. – szacuje Wojciech Matysiak. Spadek cen żywności zawdzięczamy utrzymującym się spadkom cen surowców rolnych, np. zboża są nawet 45 proc. tańsze niż przed rokiem, drób – ok. 5 proc, a ceny mleka w skupie spadły nawet poniżej 90 gr zalitr, podczas gdy latem ubiegłego roku rolnicy dostawali 1,3-1,35 zł. A to oznacza, że w tym roku na święta możemy wydać tylko minimalnie więcej niż w ubiegłym roku.

Joanna Pieńczykowska