Najważniejsze jest jednak, to spółka ta nie była zaangażowana w ryzykowne kredyty, co wzbudziło obawy, iż problemy dotkną wszystkie kredyty i cały rynek nieruchomości. Czy zatem największa bańka spekulacyjna ostatnich lat (jak to nazywają niektórzy) zaczyna pękać? Niewykluczone, że mamy do czynienia z początkiem tego procesu, który nie jest na razie do końca zauważalny przez przeciętnych konsumentów o czym może świadczyć nieoczekiwany wzrost wskaźnika zaufania Conference Board w lipcu b.r. do najwyższego poziomu od 6 lat. Problemy amerykańskiego rynku nieruchomości zaczynają jednak nabierać wymiaru globalnego. W nocy australijski Macquarie Bank poinformował o kłopotach swoich dwóch funduszy inwestycyjnych zaangażowanych w USA, co doprowadziło do silnej przeceny na giełdach w Azji. Czy inwestorów zacznie pomału ogarniać psychoza? Niewykluczone, jeżeli podobne informacje zaczną pojawiać się częściej w najbliższych tygodniach.
Globalna awersja do ryzyka zaczyna zatem rosnąć dosyć szybko, co przekłada się na ucieczkę inwestorów od bardziej ryzykownych inwestycji takich jak akcje, a także aktywa na rynkach wschodzących. Kierunkiem migracji stają się bezpieczne aktywa, takie jak amerykańskie obligacje rządowe. W takiej sytuacji umocnienie dolara i wyprzedaż walut emerging markets nie są żadnym zaskoczeniem. Tej negatywnej presji poddał się także polski złoty – dzisiaj rano za jedno euro płacono blisko 3,8130 zł, a za dolara 2,7920 zł. Nie można wykluczyć, że będzie to początkiem dłuższej tendencji, o ile sytuacja na globalnych rynkach się nie uspokoi. Nerwowość wśród inwestorów mogą także wprowadzać informacje z polskiej polityki – po wczorajszej nominacji Wojciecha Mojzesowicza z PiS na stanowisko ministra rolnictwa, de facto mamy do czynienia z rządem mniejszościowym, który będzie niezdolny do samodzielnego przeprowadzenia istotnych reform finansów publicznych. Wprawdzie wykonanie budżetu jest na razie rewelacyjne, ale nie zmienia to faktu, że ucieka nam najlepszy okres do dokonania czasami niepopularnych społecznie decyzji. Później, jeżeli gospodarka zacznie hamować, będzie to o wiele trudniejsze. Tym samym jak najszybsze ogłoszenie decyzji odnośnie terminu przedterminowych wyborów może okazać się najlepszym wyjściem z sytuacji.
Dzisiaj krajowi inwestorzy otrzymają informację z przetargu 2-letnich obligacji o wartości 2 mld zł. Będzie ona szczególnie istotna w kontekście ostatnich zawirowań na rynkach globalnych, a także niejasnych sygnałów dotyczących skali podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej (wczorajsze nieco sprzeczne wypowiedzi Jana Czekaja i Mariana Nogi). Jeżeli jednak spojrzymy na opublikowane dzisiaj prognozy resortu finansów dotyczące lipcowej inflacji, to widać wyraźnie, że wskaźnik cen nie obniża się aż tak szybko, jak tego wcześniej oczekiwali sami urzędnicy – prognoza wynosi 2,4 proc. r/r wobec 2,6 proc. r/r odnotowanych w czerwcu. Oczywiście warto będzie zaczekać na publikację rzeczywistych danych, ale jeżeli potwierdzą one prognozy, a wskaźnik dynamiki płac zbliży się do 10 proc. r/r, to członkowie RPP nie będą mieli wyjścia i podwyższą stopy procentowe już w sierpniu. Co to będzie oznaczało dla złotego? Powrót oczekiwań odnośnie podwyżek będzie częściowo amortyzował jego spadki wywołane pogarszającą się sytuacją na rynkach światowych.
A co stanie się z naszą walutą w najbliższych dniach? Wydaje się, że na EUR/PLN możemy wkrótce zobaczyć test poziomu 3,83 zł, a na USD/PLN nawet 2,8150 zł. Kluczowa będzie sytuacja na globalnych rynkach akcji, a także zachowanie się EUR/USD, który dzisiaj rano oscylował wokół poziomu 1,3645. Wprawdzie fakt zbliżającego się posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego w czwartek, powinien przyczynić się do odbicia notowań wspólnej waluty, ale w przypadku kontynuacji tak silnej wyprzedaży na giełdach, dolar może być jeszcze mocniejszy za sprawą przesuwania kapitałów w kierunku bardziej bezpiecznych inwestycji.