FIT DM: Polski rynek może czekać kilka dni marazmu

Ta nieufność może mieć związek z zaplanowanymi na ten tydzień publikacjami makroekonomicznymi ze Stanów Zjednoczonych, z których spora część kumuluje się na środę, kiedy to polski rynek będzie świętował. Wpływ na zachowanie się inwestorów ma też cały czas utrzymująca się nerwowość związana z działaniami banków centralnych, które każdego dnia informują o kolejnych kwotach wtłaczanych do systemu bankowego w celu podtrzymania jego płynności w obawie o skutki związane z globalną skalą kryzysu na rynku amerykańskich pożyczek hipotecznych. Ostatnio na taką operację ponownie zdecydowały się FED, Bank Japonii i Europejski Bank Centralny. W efekcie do tej pory łączna skala operacji przekroczyła już 300 mld dolarów. Na rynku nie ma zatem atmosfery do angażowania się w ryzykowne przedsięwzięcia, a inwestorzy stają się coraz bardziej ostrożni.

Złotemu nieco zaszkodziły zapowiedzi wiceminister finansów Katarzyny Zajdel-Kurowskiej, która nie wykluczyła obniżki prognoz wzrostu gospodarczego Polski na lata 2007-08 za sprawą wzrostu bilansu ryzyk zewnętrznych. Dodała, że kluczowe będą dane GUS-u na temat PKB w II kwartale, które poznamy w końcu sierpnia. Zdaniem Kurowskiej czekać nas może jednak rewizja w górę perspektyw wzrostu inflacji, co będzie m.in. wynikiem rewizji założeń makroekonomicznych i rozszerzenia liczby okresów branych do badania. Jak na razie uwaga inwestorów skupi się na publikowanych jutro informacjach o lipcowej inflacji – szacuje się jej wzrost na poziomie 2,4 proc. r/r wobec 2,6 proc. r/r w czerwcu. Inwestorzy nie przejęli się natomiast zaostrzającą się sytuacją na scenie politycznej i rozpadem koalicji. Ich zdaniem za tzw. dobrą monetę należy przyjąć fakt, iż w sobotę Prawo i Sprawiedliwość zadeklarowało wolę przeprowadzenia wcześniejszych wyborów na jesieni, co może doprowadzić do wyłonienia nowej stabilnej większości zdolnej do kontynuacji procesu reform finansów publicznych.

W najbliższych dniach uwaga inwestorów będzie nadal skupiona na informacjach z głównych banków centralnych, które mogą nadal interweniować na światowych rynkach wtłaczając kolejne miliardy dolarów w celu stabilizacji sytuacji na rynkach pieniężnych, a także zaplanowanych na najbliższe dni informacjach z amerykańskiej gospodarki. Dzisiaj kluczowe będą dane o sprzedaży detalicznej (14:30), jutro bilansie handlowym i inflacji PPI (14:30), w środę inflacji CPI (14:30), napływie kapitałów netto (15:00) i produkcji przemysłowej (15:15). Z kolei w czwartek poznamy dane o rozpoczętych budowach i wydanych pozwoleniach (14:30) i aktywności sektora wytwórczego w rejonie Filadelfii (18:00), a w piątek informacje o indeksie nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan (16:00). Waga tych informacji będzie dosyć istotna także z dodatkowego powodu – ostatnie zamieszanie na rynkach doprowadziło do wzrostu spekulacji, iż w ciągu najbliższych tygodni FED na nadzwyczajnym posiedzeniu zdecyduje się na obniżkę stóp procentowych. Niezależnie od tego inwestorzy niemal w 100 proc. spodziewają się, że do takiego posunięcia dojdzie 18 września. Dlaczego zatem dolar zyskuje, zamiast tracić na wartości? Odpowiedź tkwi w spadających oczekiwaniach dotyczących podwyżek stóp procentowych przez pozostałe banki centralne, zwłaszcza ECB. Zdaniem inwestorów ostatnie interwencje na rynku mogą odsunąć planowaną na wrzesień podwyżkę o 25 p.b. o kilka miesięcy. To sprawia, że notowania EUR/USD ponownie spadły dzisiaj w okolice wsparć 1,3650 i niewykluczone, że kolejne dni przyniosą dalsze spadki na tej parze. To może być sygnałem do dalszego wzrostu notowań USD/PLN w kierunku 2,78 zł. Z kolei kurs EUR/PLN może pozostać stabilny w przedziale 3,7650-3,78 zł i tak może potrwać aż do czwartku. Przy tak szybko zmieniającej się sytuacji na rynkach światowych część inwestorów najpewniej wstrzyma się z transakcjami z racji święta zaplanowanego na 15 sierpnia.