FIT DM: Złoty może jeszcze nieco zyskać

Opublikowane w nocy z niedzieli na poniedziałek dane o wzroście gospodarczym Kraju Kwitnącej Wiśni okazały się znacznie gorsze od prognozowanych. Druga rewizja figur za II kwartał przyniosła spadek o 1,2 proc. r/r wobec wzrostu o 0,5 proc. r/r podczas pierwszego odczytu i aż 3,0 proc. r/r odnotowanych w I kwartale. Takie informacje przy relatywnie niskich odczytach inflacji w ostatnim czasie, zmniejszają szanse na ewentualne podwyżki stóp procentowych przez Bank Japonii. Tym samym niska, bo 0,5 proc. stopa procentowa może utrzymać się jeszcze przez dłuższy czas, zwłaszcza, że coraz częściej mówi się o zbliżającym się końcu globalnych podwyżek stóp procentowych za sprawą oczekiwanego poluzowania polityki przez FED już 18 września b.r. Jeżeli do tego uwzględnimy, że dla części inwestorów obniżka stóp procentowych w USA może być remedium na problemy, które pojawiły się w ostatnich tygodniach, to pojawia się pewne pole do ponownego zaangażowania się bardziej ryzykowne waluty rynków wschodzących. A Polska jest cały czas atrakcyjnym miejscem do inwestycji. W ubiegłym tygodniu analitycy podnieśli tegoroczną prognozę wzrostu PKB dla Polski do 6,5 proc. r/r z 6,2 proc. r/r. Było to wynikiem publikacji w końcu sierpnia b.r. znacznie lepszych od oczekiwanych informacji na temat tempa wzrostu gospodarki w II kwartale b.r. Wyniosło ono 6,7 proc. r/r przy nadal wysokiej dynamice popytu krajowego i inwestycji. Z kolei Rada Polityki Pieniężnej po trzeciej w ciągu niecałych 6 miesięcy podwyżce stóp procentowych o 25 p.b. utrzymała „jastrzębi” komunikat, który świadczy o tym, że cykl podnoszenia kosztu pieniądza nieprędko się zakończy. Tym samum w kontekście ostatnich posunięć innych banków centralnych, polityka naszej RPP staje się dosyć atrakcyjna dla zagranicznego kapitału, który będzie żądał coraz większej premii za ryzyko za sprawą rosnącej niestabilności na światowych rynkach. Inwestorzy dosyć dobrze przyjęli także informacje o samorozwiązaniu się Sejmu i rozpisaniu przedterminowych wyborów. Niskie poparcie społeczne dla populistycznych partii (LPR i Samoobrony) sprawia, że trudno liczyć na to, aby nowa koalicja była gorsza od tej, która rządziła przez obecne dwa lata. Tym samym, o ile kampania wyborcza może być dość brutalna, to nie będzie miała większego wpływu na gospodarkę. Politycy nie przeforsują już więcej rozdawniczych pomysłów ponad to, co udało im się w dniach poprzedzających samorozwiązanie Sejmu. Zresztą i nie można wykluczyć, że ustawa dająca duże ulgi w podatku dochodowym na dzieci zostanie nieco zmodyfikowana. Krytycznie na jej temat wypowiada się resort finansów argumentując to problemami związanymi z planem wydatków w przyszłorocznym budżecie. Niemniej jednak przesłany wczoraj jego projekt daje pewne pole do optymizmu – zdecydowano się odejść od kotwicy na poziomie 30 mld zł, proponując nowy poziom deficytu budżetowego na poziomie 28,12 mld zł. Jeżeli jednak założymy, że w tym roku może on realnie wynieść mniej niż 25 mld zł, to sytuacja wygląda już nieco gorzej. Podobnie jak obniżenie przyszłorocznej prognozy wzrostu PKB do 5,5 proc. r/r z 5,7 proc. r/r szacowanych wcześniej.

Dzisiaj rano (godz. 10:56) za jedno euro płacono średnio 3,7950 zł, za dolara 2,7520 zł, a szwajcarski frank był wart 2,3150 zł. Wiele wskazuje na to, że zapoczątkowany wczoraj ruch na aprecjację naszej waluty będzie kontynuowany też w najbliższych dniach. Jutro uwaga inwestorów skupi się na przetargu 20-letnich obligacji o wartości 1,5 mld zł, a także publikowanych przez NBP danych o deficycie na rachunku obrotów bieżących i handlowym. Z kolei w czwartek nadejdą istotne informacje na temat poziomu inflacji konsumenckiej w sierpniu. Wydaje się, że w perspektywie do końca tygodnia kurs EUR/PLN przetestuje okolice 3,7650-3,7700, a USD/PLN nawet 2,71-2,72 zł. Oczywiście wiele zależeć będzie także od sytuacji na globalnych rynkach, zwłaszcza fluktuacji kursu EUR/USD.

Tymczasem dzisiaj po południu inwestorów czekają dwa istotne przemówienia. O godz. 17:00 głos zabierze spotykający się dzisiaj z kanclerz Angelą Merkel szef zarządu amerykańskiej Rezerwy Federalnej, a godzinę później jego europejski odpowiednik, Jean-Claude Trichet. Tematyka wystąpienia Bena Bernanke w niemieckim Bundesbanku ma dotyczyć globalnej nierównowagi i jej wpływu, więc jest spore prawdopodobieństwo, że pojawią się komentarze związane z pogarszającą się sytuacją w Stanach Zjednoczonych. Zresztą problem zaczynają dostrzegać już sami szefowie banków centralnych, którzy dali temu wyraz podczas wczorajszego spotkania w szwajcarskim Banku Rozliczeń Międzynarodowych. Jean-Claude Trichet przyznał, że sytuacja jest uważnie monitorowana. Zdaniem coraz większej rzeszy obserwatorów Stany Zjednoczone czeka tzw. miękka recesja, co wymusi na FED odpowiednie działania. Czy będzie to obniżka o 25 p.b., czy o 50 p.b. podczas posiedzenia 18 września? Częściową odpowiedź na te pytania może przynieść dzisiejsze wystąpienie szefa FED. Z kolei kolejne słowa Jean-Claude Tricheta, które wygłosi w Parlamencie Europejskim o godz. 18:00 będą istotne z innego powodu. Tematyka przemówienia będzie dotyczyć wpływu amerykańskiego kryzysu w sektorze subprime na stan europejskiej gospodarki. Jeżeli szef ECB podtrzyma tezę o tym, iż będzie on niewielki, wtedy wzrosną szanse na jeszcze jedną (być może ostatnią) podwyżkę stóp procentowych, co popchnie notowania EUR/USD na nowe maksima (powyżej 1,3852). Jeżeli pojawi się doza niepewności, to można będzie spodziewać się stabilizacji notowań EUR/USD na obecnych poziomach (1,38). W tym kontekście zaplanowana na godz. 14:30 publikacja danych o lipcowym deficycie handlowym w USA będzie mieć mniejsze znaczenie niż zazwyczaj. Dosyć ciekawa sytuacja ma miejsce w przypadku bytyjskiego funta. Dzisiaj rano jego notowania spadły po informacjach o problemach niszowej firmy pożyczkowej Victoria Mortgages operującej na rynku hipotecznym. Później rynek GBP/USD podniósł się do 2,0270, chociaż ziarno wątpliwości odnośnie możliwych problemów innych instytucji zostało już zasiane. I ten fakt może w najbliższym czasie ciążyć na notowaniach funta względem dolara, które może cechować mniejsza dynamika wzrostu, niż w przypadku EUR/USD.