Giełdowe szaleństwo dosięgło Nowy Jork

Czwartkowe wydarzenia na giełdowych parkietach wymykają się racjonalnej analizie. Część inwestorów wpadła w amok kupowania akcji, opierając się na wątłych fundamentach. Notowania największych banków zwyżkowały po kilkanaście procent, a S&P 500 dał techniczny sygnał powrotu do hossy.

Szaleństwo. Tylko tak można określić czwartkowy entuzjazm inwestorów od Mediolanu (+5,5%) przez Frankfurt (+5,4%), Paryż (+6,3%) po Londyn (+2,9%) i Nowy Jork, gdzie Nasdaq i S&P500 poszły w górę po 3,3%. Ten ostatni z marszu przełamał swą 200-sesyjną średnią kroczącą, strefę oporu leżącą w przedziale 1.250-1.260 pkt. a także poziom 61,8% zniesienia tegorocznej bessy. Na gruncie analizy technicznej jest to wręcz sygnał przemawiający za kontynuacją post-recesyjnej minihossy rozpoczętej w marcu 2009 roku!

Tyle że za tymi euforycznymi wzrostami praktycznie nie stały żadne fundamenty. Na szczycie strefy euro politycy uzgodnili tylko „plan minimum”, na co inwestorzy czekali od początku października. Zarówno rekapitalizacja europejskich banków kwotą 106,5 mld euro, redukcja greckiego długu o 50% i zlewarowanie EFSF do biliona euro były od dawna oczekiwane i rynek zapewne zdążył to uwzględnić w wycenach akcji. Ale to tylko kolejne kupowanie czasu i próba zasypania kryzysu nadmiernego zadłużenia jeszcze większą ilością długu. To gaszenie pożaru benzyną nie zakończy strukturalnego kryzysu Europy.

Mimo to notowania banków europejskich (dla których podwyższenie współczynników wypłacalności i 100 mld euro strat na greckich obligacjach nie były dobrymi wiadomościami) poszybowały w górę po kilkanaście procent. W Ameryce akcje największych banków zwyżkowały po 8-10%.

Ale to nie tylko sektor finansowy napędzał czwartkową zwyżkę. Uznawany za najlepszy barometr amerykańskiej gospodarki Dow Jones Transportation Average od początku miesiąca urósł o 21%, co jest najlepszym wynikiem od roku… 1939.

Optymiści zwracają uwagę, że pewnej poprawie uległy statystyki nadchodzące z gospodarki Stanów Zjednoczonych. Opublikowane dziś wstępne dane o PKB potwierdziły prognozy ekonomistów: w trzecim kwartale największa gospodarka świata rozwijała się w anualizowanym tempie 2,5% wobec 1,3% w drugim i zaledwie 0,4% w pierwszym. Wzrost PKB napędzała konsumpcja i inwestycje mieszkaniowe.

Wsparciem dla giełdowych byków pozostają też wyniki spółek. W trzecim kwartale korporacje z indeksu S&P500, które jak dotąd opublikowały raporty, pokazały średni wzrost zysków o 18%. Analitycy prognozują w tym roku rekordowo wysoki EPS dla S&P500, który obecnie jest wyceniany na 12,9-krotność oczekiwanych tegorocznych zysków.

Lecz moim zdaniem dzisiejsze wzrosty mogą się okazać pułapką, a za giełdowym entuzjazmem może stać zwyczajny „window dressing” w wykonaniu funduszy chcących pokazać wysokie stopy zwrotu za tradycyjnie pechowy dla inwestorów październik. Jesienna zwyżka może się okazać klasyczną „hossą głupców”.

Źródło: Bankier.pl