Goldenegg: Fed uderzył w rynki akcyjne

Tylko Eric S. Resengren optował za większym 0,5 proc. „cięciem”. Choć decyzja ta oficjalnie nie była dla rynku zaskoczeniem, bo kontrakty wskazywały wczoraj na jej 62 proc. prawdopodobieństwo, to nieoficjalnie liczono chyba na coś więcej. Pomiędzy poniedziałkiem a wtorkiem odsetek osób oczekujących na 50 pkt obniżkę wzrosła przecież wyraźnie, bo o 10 pkt proc. do 38 proc., a biorąc pod uwagę dość dobre nastroje utrzymujące się na amerykańskich giełdach przed decyzją pogląd ten podzielało pewnie jeszcze więcej uczestników rynku. I stąd zaskoczenie i tak gwałtowne reakcje. Rozczarowujące dla posiadaczy akcji było także to, że Fed zdecydował się na jedynie minimalne obniżenie stopy dyskontowej (do 4,75 proc.) oraz to, że pomimo zniknięcia w komunikacie towarzyszącemu decyzji słowa „równowaga” pomiędzy zagrożeniami inflacyjnymi, a stanem gospodarki, status quo pomiędzy nimi zostało praktycznie utrzymane, oczywiście z delikatnym wskazaniem na troskę o kondycję amerykańskiej ekonomii.

Negatywne nastroje na zaoceanicznych parkietach przeniosły się dziś na początku na rynki azjatyckie (w dół poszły praktycznie wszystkie indeksy, np. Nikkei 225 zakończył sesję na 0,7 proc. minusie), a następnie doprowadziło do słabego otwarcia handlu na Starym Kontynencie. O godz. 9:50 CAC40 tracił na wartości 1,35 proc., FTSE250 szedł w dół o 1,12 proc. To kolejny słaby dzień handlu. Wczoraj rynkom europejskim zaszkodził fakt spadku indeksu ZEW w grudniu do najniższego poziomu od stycznia 1993 r.

Dość ciekawe zmiany zaszły za to na rynku walutowym. Zaraz po decyzji dolar wzmocnił się w stosunku do euro i funta, z racji mniejszej od „nieoficjalnych” oczekiwań obniżki, ale osłabił się do franka i jena, co można tłumaczyć spadkiem wśród inwestorów chęci do podejmowania ryzyka – patrz też spadki na giełdach -, jako że 25 pkt cięcie odebrali oni jako niewystarczające do wspomożenia amerykańskiej gospodarki i ograniczenia kryzysu rynku kredytów subprime. Dziś z kolei nastąpiło odwrócenie tych tendencji. Dolar słabnie do funta i euro, a zyskuje do franka i jena. Wyraźnie widać, że rynek walutowy chyba nie za bardzo obecnie wie w którym kierunku ma podążyć, bo wtorkową decyzję Fed można odczytywać naprawdę różnie.

Dziś przed południem, a dokładnie o godz. 11:00 zostaną przedstawione dane dotyczące produkcji przemysłowej strefy euro za październik (prognoza m/m +0,2 proc.). Z kolei po południu napłyną informacje z USA. O godz. 14:30 stanie się jasne jak w listopadzie kształtowały się ceny importu (prognoza m/m +2,0 proc.) oraz jak duży był w październiku deficyt handlowy (prognoza –57,3 mld USD), a o godz. 20:00 przedstawiony zostanie stan budżetu za listopad.

Otwarcie handlu na krajowym rynku przyniosło niewielkie osłabienie złotego (wydaje się, że to skutek wspominanego powyżej mniejszego apatytu na ryzyko), a także spadki wartości indeksów na GPW następujące w ślad za innymi europejskimi parkietami. O godz. 9:50 kurs EUR/PLN wynosił 3,5755, a kurs USD/PLN był równy 4,4355. Wczoraj na zamknięciu było to odpowiednio 3,5685 i 2,4275. Z kolei o tej samej godzinie indeks WIG20 tracił na wartości 0,87 proc. We wtorek wskaźnik największych spółek poszedł w dół o 0,61 proc.

Dzisiaj o godz. 14:00 Narodowy Bank Polski poda dane dotyczące bilansu płatniczego za październik. Średnia prognoz analityków ankietowanych przez agencję ISB wskazuje na 1,16 mld EUR deficyt na rachunku obrotów bieżących. Nie ma co jednak ukrywać, że inwestorzy oczekują przede wszystkim na jutrzejsze doniesienia o listopadowej inflacji, która według prognoz wyniosła r/r 3,4 proc., a według szacunków MinFinu nawet 3,5 proc. wobec 3,0 proc. w październiku.