Sesja była klasycznym przystankiem, co przede wszystkim udowodniły obroty niższe od środowych aż o 560 mln zł. Nastroje do handlu jak zwykle ustawiło zachowanie rynków rozwiniętych. Środowa sesja w USA, która na początku wskazywała na przewagę popytu, ostatecznie przyniosła lekką realizację zysków, która następnie przeniosła się na rynki azjatyckie oraz do krajów strefy euro. W tej sytuacji silny popyt na GPW, z jakim mieliśmy do czynienia w środę, wstrzymał się. To zaowocowało transakcjami po niższych cenach już na otwarciu sesji, a początkowy spadek najbardziej dotkliwie odczuwały duże banki PKO BP oraz Pekao SA czyli te spółki, które dzień wcześniej przy dużej aktywności kapitału zagranicznego notowały silne wzrosty.
Przez większą część dnia z parkietu wiało nudą. Ceny oscylowały na zbliżonym poziomie; wyraźnie mniejsza ilość transakcji (a także ich wartość) nie była w stanie rozruszać rynku. Sprzyjał temu ponadto spokojny przebieg sesji na giełdach europejskich, które w bardzo wolnym tempie odrabiały straty zanotowane na początku dnia. W tym czasie na naszym rynku umiarkowaną aktywność wykazywał jedynie arbitraż korzystający z nowych środków sponsorujących ten dochodowy biznes (ŻOP wzrósł ponownie do rekordowych poziomów) oraz z nieracjonalnie wysokiej bazy. Nieznacznie większa zmienność pojawiła się dopiero po południu. Najpierw pod wpływem lekkiego cofnięcia na rynkach europejskich indeks zanotował 30 pktowy spadek, by ostatecznie w końcówce sesji wyruszyć z powrotem w górę i zakończyć na fixingu rekordowym kursem sesji. Wahania te jednak nie miały większego znaczenia i można je tłumaczyć jedynie czynnikami o charakterze spekulacyjnym. Sesja niewiele wnosi do obrazu rynku, który pozostaje w tendencji wzrostowej.