Historia widziana na żywo

Amerykańska zapaść

Jeszcze pod koniec sierpnia nie brakowało opinii, że globalny rynek akcji może się uspokoić. Podstawą tych założeń były m.in. oczekiwania, że osłabienie presji inflacyjnej dzięki dużemu spadkowi cen ropy i innych surowców poprawi nastroje na rynkach. Choć nikt nie kwestionował pozytywnego wpływu taniejącej ropy na światową gospodarkę, we wrześniu ten czynnik zupełnie stracił na znaczeniu. Jego miejsce zajęły dramatyczne wydarzenia w amerykańskim sektorze finansowym będące konsekwencją przedłużającego się kryzysu na rynku kredytów hipotecznych. Początek paniki przyniosła odmowa przez rząd Stanów Zjednoczonych wsparcia kredytowego dla potencjalnych nabywców bankrutującego banku Lehman Brothers. Jego akcje pod koniec sierpnia kosztowały jeszcze 16 dolarów. Dwa tygodnie później już tylko 21 centów, by ostatecznie zakończyć przygodę z giełdą na poziomie 13 centów. W efekcie czwarty pod względem wielkości bank inwestycyjny w USA o 158 letniej tradycji, który przetrwał nawet wielki krach z 1929 roku, musiał ogłosić niewypłacalność. W tym samym czasie inny zagrożony bankructwem gigant bankowości inwestycyjnej Merrill Lynch został wykupiony przez Bank of America. Niewiele brakowało, by pod wodą znalazła się największa na świecie firma ubezpieczeniowa American International Group (AIG). Konsekwencje tego upadku byłyby trudne do wyobrażenia, więc firmę uratowano dzięki pożyczce Fed w wysokości 85 mld dolarów w zamian za przejęcie przez rząd 79,9 procent udziałów w spółce. Amerykański system finansowy znalazł się w zapaści.

Próby reanimacji

W Ameryce wszystko rozgrywa się szybko. Także kluczowe decyzje Rezerwy Federalnej w obliczu kryzysu musiały być podejmowane w ciągu kilku – kilkunastu godzin. Fed i administracja amerykańska nie wkroczyły zresztą do akcji dopiero we wrześniu. Kryzys trwa od miesięcy i od miesięcy podejmowane są przeróżne działania. Dla zapewnienia płynności do systemu finansowego wpompowano setki miliardów dolarów. Aby ulżyć spłacającym kredyty, wprowadzono ulgi podatkowe, a od początku roku Fed pięciokrotnie obniżał stopę dyskontową z 4,75 proc. do 2,25 proc. Posunięto się nawet do działań, które podważają sens istnienia wolnego rynku. W celu ustabilizowania sytuacji giełdowej brytyjski urząd nadzoru rynków finansowych (FSA) i amerykańska Komisja Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) wprowadziły czasowy zakaz stosowania krótkiej sprzedaży akcji spółek sektora finansowego (sprzedaż pożyczonych akcji). Pojawiły się bowiem opinie, że do błyskawicznej przeceny akcji Lehman Brothers (bankructwo) oraz brytyjskiego HBOS (przejęcie przez Lloyds TSB) przyczyniły się działania spekulantów. Podobno celowo rozpowszechniali fałszywe informacje prowadzące do spadku kursów akcji banków, które uprzednio mieli sprzedawać w ramach krótkiej sprzedaży. Niestety wszystkie dotychczasowe działania zmierzające do zminimalizowania skutków kryzysu finansowego okazały się niewystarczające. Lista banków zagrożonych upadkiem szybko rosła i sytuacja dojrzała, aby zastosować nadzwyczajne środki i to nie tylko w Ameryce, ale w skali światowej.

Nowe panaceum

Ratunkiem dla sektora finansowego ma być plan amerykańskiego ministra skarbu Henryego Paulsona i szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke. Zakłada on możliwość przejęcia przez administracją tzw. toksycznych aktywów leżących u źródeł obecnego załamania na rynkach finansowych. Przeniesienie z bilansów banków tych aktywów o wartości kilkuset miliardów dolarów ma nastąpić do specjalnie utworzonej instytucji – nowego banku. Na ten cel Stany Zjednoczone mają wyemitować obligacje w transzach po 50 mld dolarów, łącznie 700 mld dolarów. To ogromna kwota biorąc pod uwagę, że roczny budżet na zbrojenia w USA wynosi 450 mld dolarów, a sumę polskich wydatków budżetowych w 2008 roku zaplanowano na 140 mld dolarów. Rozpoczęcie operacji wymaga podniesienia maksymalnego poziomu długu publicznego z 10,6 do 11,3 biliona dolarów. Nowa instytucja będzie skupować złe długi hipoteczne oraz wyemitowane na ich bazie derywaty takie jak CDO – obligacje zabezpieczone długiem hipotecznym. Plan od początku budzi wiele kontrowersji i oczywiste jest, że musi stanowić jedynie podstawę do dalszych reform. Opinie są jednak zgodne – brak programu pomocowego prowadziłby do fali upadłości kolejnych wielkich instytucji, a w konsekwencji do totalnego paraliżu systemu finansowego i głębokiej recesji w gospodarce.

Zaraza dotarła do Europy

Dość długo przekonywano, że kryzys sektora finansowego to przede wszystkim problem Amerykanów. Kiedy jednak holenderska gazeta „Telegraaf” podała, że klienci wycofują się z banku ABN Amro Holding NV, należącego do belgijsko – holenderskiej Grupy Fortis, akcje tego ostatniego notowanego na giełdzie w Brukseli spadły o jedną czwartą. Na ratunek przyszły rządy Belgii, Danii i Luksemburga obiecując pomoc w wysokości 11 mld euro. Do podobnych kroków zmusiła fatalna sytuacja francusko – belgijskiej grupy finansowej Dexia, największej na świecie instytucji udzielającej pożyczek władzom lokalnym. Pomoc belgijskich i francuskich władz wyniesie 6,4 mld euro, ale wcześniej akcje na giełdzie w ciągu jednego dnia straciły 30 proc. O większym pechu mogą mówić posiadacze akcji prężnego do niedawna monachijskiego banku hipotecznego Hypo Real Estate. Ich walory w „czarny poniedziałek” 29 września straciły na frankfurckiej giełdzie 80 procent wartości. W trudnej sytuacji znalazł się także frankfurcki Commerzbank. Z powodu kłopotów spółek zależnych Essen Hypo i Euro Hypo akcje banku z ponad stuletnią tradycją w ciągu kilku godzin poleciały o 25 proc. Przykładów jest oczywiście więcej, ale o powadze sytuacji najlepiej świadczy coraz bardziej nerwowa postawa władz Rosji. Wpompowanie do rosyjskich banków 180 mld dolarów nie przyniosło efektów, a prezydent Dmitrij Miedwiediew mówi, że „Kryzys światowego systemu finansowego wymaga wspólnych i pilnych działań. Jest całkowicie oczywiste, że nadszedł czas nowych decyzji”. Wcześniej Miedwiediew zapewniał, że rezerwy walutowe Rosji są największe w historii i Moskwa nie musi się bać kryzysu.

Konsekwencje dla Polski

Większość ekonomistów uspokaja. Kryzys nie pozostanie bez wpływu na naszą gospodarkę, ale jego skutki nie będą tak dotkliwe jak w Stanach Zjednoczonych czy w krajach „starej” Unii Europejskiej. W miarę postępujących spadków na giełdzie ten optymizm systematycznie gaśnie. Mimo to w obliczu światowej paniki cały czas utrzymuje się na wysokim poziomie. Przede wszystkim w Polsce nie ma mowy o kryzysie w sektorze finansowym. Żaden z Polskich banków nie inwestował w tak ryzykowne instrumenty jak uczyniły to banki inwestycyjne w USA i na Zachodzie. Nie ma więc problemu odpisu aktywów, a współczynnik wypłacalności banków utrzymuje się na bezpiecznym poziomie. Działalność polskich banków polegająca głównie na udzielaniu prostych kredytów i przyjmowaniu lokat okazała się gwarancją ich stabilności. Z drugiej strony bardzo duży udział kapitału zagranicznego w polskich bankach może prowadzić do transferu kapitału na ratowanie banków zagranicznych np. UniCredit – Pekao SA. Nie wiadomo jakie dalsze konsekwencje dla światowej gospodarki będzie miał amerykański kryzys finansowy i czy przyszła pomoc państwa okaże się wystarczająca. Największym zagrożeniem jest spadek zaufania do instytucji finansowych, który prowadzi do podwyższenia kosztu pieniądza. Banki już obecnie żądają nie tylko lepszego zabezpieczenia kredytu, ale jednocześnie podwyższają koszty jego obsługi. To ograniczy akcję kredytową, co odbije się na spadku konsumpcji oraz na inwestycjach. Nie ma wątpliwości, że wzrost gospodarczy w krajach Unii Europejskiej zwolni. Trudno natomiast przewidzieć w jakiej skali. Ponieważ trzy czwarte polskiego eksportu trafia na rynki Unii Europejskiej, to spadek PKB w Unii odbije się negatywnie na naszych eksporterach i wpłynie na wolniejsze tempo całej polskiej gospodarki. Czołowi ekonomiści mówią o spadku polskiego PKB w 2009 roku nawet do ok. 4 proc., podczas gdy Ministerstwo Finansów twardo utrzymuje poziom 4,8 proc. założony w budżecie.

Wydarzenia września i października 2008 roku z pewnością znajdą swój rozdział w podręcznikach ekonomii podobnie jak opis Wielkiego Kryzysu lat trzydziestych ubiegłego stulecia. To ważny fragment historii, którą rozgrywa się na naszych oczach.

Jacek Rzeźniczek
Główny Analityk Secus Asset Management SA