Jak rząd zabija gospodarkę

Rząd w ramach stymulowania gospodarki podniósł już VAT a teraz planuje podniesienie minimalnego wynagrodzenia. Trójstronna Komisja do Spraw Społeczno–Gospodarczych uzgodniła wysokość płacy minimalnej na 2011 rok. Najniższe wynagrodzenie wzrośnie o 91 zł do kwoty 1408 zł.

Te zmiany mogą w sposób istotny wpłynąć na rynek pracy. Po pierwsze wzrost kosztów pracy może spowodować zwolnienia. Po wtóre podniesienie minimalnego wynagrodzenia, które obowiązuje jedynie zatrudnianych na podstawie umowy o pracę, może być przyczyną jeszcze częstszego zatrudniania pracowników na umowy zlecenia, o dzieło itp.

Zmiana omawianego wskaźnika może być istotna dla przedsiębiorców realizujących wieloletnie umowy czy kontrakty zawarte w ramach zamówień publicznych o stałych cenach brutto. Nagła zmiana warunków rynkowych może spowodować, że przestaną one być opłacalne. Wieloletni charakter tych umów w sposób wystarczająco skuteczny utrudnia wprowadzanie do nich jakichkolwiek zmian.

Wzrost płacy minimalnej połączony z podniesieniem stawek podatku VAT stwarza duże zagrożenia dla rentowności działalności przedsiębiorstw realizujących wieloletnie kontrakty zawarte w ramach zamówień publicznych – podkreśla ekspert Pracodawców RP, Adam Ambrozik.

Ponieważ wysoka podwyżka płacy minimalnej może mieć negatywne skutki także dla poziomu zatrudnienia, partnerzy społeczni wyrażając zgodę na podniesienie płacy minimalnej do 1408 zł od 2011 roku, wystosowali jednocześnie wniosek o niezwłoczne rozpatrzenie przez Prezydium Trójstronnej Komisji kwestii niezbędnych korekt w ustawie o zamówieniach publicznych, w szczególności art. 144.

Przepis ten musi zostać zmieniony w taki sposób, aby kontrakty zawarte na podstawie zamówień publicznych mogły być renegocjowane w przypadku, gdy czynniki wpływające na kształt umowy, w tym wysokość płacy minimalnej, zmieniły się w istotnym stopniu – mówi Adam Ambroziak, ekspert Pracodawców RP.

Wspomniane kontrakty to tylko jeden z problemów jakie stwarza „stymulowanie” gospodarki przez państwo. Podnoszenie podatków i danin na rzecz państwa nie nakłania do przedsiębiorczości – prowadzi raczej do spłaszczenia struktury wynagrodzeń przez co skutecznie przyczynia się do marazmu i zniechęca do przedsiębiorczości.

Jedną z istotniejszych barier jakie napotyka osoba chcąca rozpocząć własną działalność gospodarczą są tzw. koszty stałe. Składają się na nie wydatki na składki ZUS, liczne podatki w tym VAT i dochodowy (choć tu państwo solidarnie łupi wszystkich pracowitych aby część tego oddać tym bardziej leniwym), obsługa księgowa itd. Jeśli taki przedsiębiorca chce kogoś zatrudnić na umowę o pracę musi opłacić składki ZUS za pracownika oraz liczyć się z tym, że umowa o pracę nie może opiewać na kwotę niższą niż ustalone przez rząd minimalne wynagrodzenie.

Oznacza to, że im wyższe koszty pracy tym mniej osób jako przedsiębiorca mogę zatrudnić. Gdyby nawet pan Józek, który całe dnie przesiaduje pod budką z piwem chciał pracować za 500 zł miesięcznie to nie wolno mi go zatrudnić. Pan Józek musi się cenić na co najmniej tyle ile rząd uznał za słuszne!

Jednocześnie z analiz Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że umowy o pracę są co raz częściej zastępowane innymi umowami cywilno-prawnymi. Dzieje się tak przeważnie w mniejszych przedsiębiorstwach gdzie elastyczność godzin pracy jest istotna. Prawo pracy bardzo szczegółowo regule te kwestie, co sprawia, że nie może ono być stosowane dla przykładu w firmach zajmujących się świadczeniem usług ochroniarskich. Brak możliwości elastycznego wykorzystywania zasobów sprawia, że pracodawca nie może efektywnie wykonywać zleceń. To z kolei powoduje poszukiwanie alternatywnych sposobów zatrudnienia pozwalających efektywniej świadczyć usługi.

Ponad to prawo pracy powoduje ogromne zbiurokratyzowanie procesu świadczenia pracy. Konieczność przechowywania licznych dokumentów, akt, wykonywania licznych badań lekarskich etc.

W małych firmach usługowych, gdzie fluktuacja zatrudnienia jest duża, tak rygorystyczne obowiązki biurokratyczne skutecznie zniechęcają do zatrudniania na etat – mówi Adam Ambrozik.

Odnoszę wrażenie, że im bardziej „liberalny” rząd i im mocniej stara się „stymulować” gospodarkę tym mocniej kuleje sama gospodarka a i przedsiębiorcom nie jest łatwiej. Być może dobrą dewizą było by credo lekarzy: „Po pierwsze nie szkodzić”.

Aktualizacja: podwyżki najniższego wynagrodzenia na razie rząd jeszcze nie zaakceptował.

Źródło: Bankier.pl