Jak taniej wyłowić mieszkanie w sieci

Znalezienie dobrego i niedrogiego mieszkania wymaga nagimnastykowania się. Jest dziś o tyle wygodniejsze, że rozgrywa się głównie z poziomu domowej kanapy. Internet zapewnia ilość, inwestorowi pozostaje staranie o cenę.

Gros udanych transakcji mieszkaniowych swój początek ma w internecie. Anonse w codziennej, drukowanej prasie stają się przeżytkiem, a sprzedawcy mieszkań – czy to osoby prywatne, czy deweloperzy – kierują swoje kroki właśnie do sieci. Jest tam w czym wybierać, nie zawsze za to wiadomo jak. Dlatego mimo powszechnego i darmowego (albo prawie darmowego w przypadku serwisów z odpłatnymi ogłoszeniami) dostępu do nieprzebranej oferty mieszkaniowej, pośrednicy nieruchomości nadal mają się dobrze. Przeniesienie rynku do internetu nie odebrało im chleba od ust, a z nową sytuacją poradzili sobie na tyle dobrze, że dziś „opiekują się” blisko 90 proc. ogłoszeń.

BezPośrednio w sieci

Jako że zakup mieszkania to wydatek większego kalibru, profesjonalna obsługa wydaje się nawet sprzyjającą okolicznością. Poszukiwanie mieszkania z pośrednikiem to wygoda, oszczędność czasu, wsparcie i profesjonalna rada. Poprawka – to może być wygoda, oszczędność czasu itd. Bo sama profesja, jak zresztą każda inna, ma też drugie oblicze. W zbyt natarczywym wydaniu oznacza konieczność ciągłego odmawiania wizyt w mieszkaniach, które w opinii inwestora nie warte są nawet ruszenia się z miejsca. To doradztwo, ale świadczone w biegu, między jednym dającym nadzieję na udaną transakcję klientem a drugim. To oszczędność czasu, ale przecież nie pieniądza.

Niektórzy szukający z góry zakładają, że na dodatkowy wydatek w postaci kilku tysięcy złotych (prowizja sięga zwykle 1,5-3% wartości nieruchomości) nie są gotowi. Świadome tego serwisy ogłoszeniowe dają możliwość zawężenia kryteriów poszukiwania tylko do ofert bezpośrednich. Kwestia tego ile z nich odpadnie po określeniu innych szczegółowych parametrów, to niestety inna bajka.

Po mieszkanie na targ

Zapuszczenie żurawia na słup ogłoszeniowy stojący przy osiedlowym bazarze warzywnym też nie byłobypozbawione sensu. Wszak karta i długopis to nadal główne narzędzia komunikowania się na rynku nieruchomości, szczególnie w pewnych grupach wiekowych. Tym razem mowa jednak o innych targach, na których oferty sprzedaży mieszkań nie są przypadkiem, lecz po które się tam zdąża.

Targi same w sobie to ani żadna nowość, ni zaskoczenie, na dobre przyjęły się już w kalendarzu zdarzeń wszystkich większych miast. Ale jak to na targu – handlarzy wielu, więc i okazję wypatrzyć łatwiej. Zwłaszcza, że organizatorzy tych nieruchomościowych imprez zabiegają o względy zwiedzających nie tylko estetyką i zakresem oferty, ale coraz częściej jej ceną. Tym samym popularne staje się wystawianie mieszkaniowych ofert po specjalnej, zniżkowej cenie dla odwiedzających targi . Promocje sięgają zwykle kilku (najczęściej do 10) procent ceny nieruchomości. Nie są to sumy zwrotne, ale mieć a nie mieć – w kontekście zakupów tej rangi – wydaje się dylematem prostym.

Od niedawna targi nieruchomości odbywają się również poza dużymi miastami. Gwoli ścisłości – odbywają się wszędzie, dokąd dociera internet. Chęć spopularyzowania idei targów zaowocowała uruchomieniem tej imprezy w wersji online. Internetowe targi mieszkaniowe, podobnie jak te tradycyjne, zbierają w jednym miejscu deweloperów, banki i wszystkich innych oferentów związanych z rynkiem nieruchomości, dając możliwość wstępu wszystkim zainteresowanym, bez konieczności ruszania się z domu. Brak osobistego kontaktu organizatorzy wynagradzają czatami z deweloperami, telefonicznymi dyżurami prawników , nowoczesnymi multimedialnymi prezentacjami inwestycji itd.

Po własne mieszkanie z innymi

Od niedawna, na przetaczającej się przez rynek e-commerce fali grupowych zakupów, taniej w ten sposób można kupić też mieszkanie. Propozycja dotyczy zainteresowanych rynkiem pierwotnym, którzy jako członkowie całej grupy dokonującej jednakowych mieszkaniowych zakupów (w tej samej inwestycji), mają szansę na niższe stawki u dewelopera. Sukcesem mają się szansę zakończyć przede wszystkim zakupy mieszkań w najbardziej popularnych inwestycjach, najczęściej zlokalizowanych – znowu – w dużych miastach. – W przypadku małych deweloperów, nawet grupa do 10 osób może wystarczyć do grupowego zakupu – mówił w Bankier.tv Kamil Bargiel, założyciel portalu grupadom.pl.

Z tych ledwie kilku sugestii każda może pomóc, ale też nawet wszystkie zastosowane razem mogą nie dać zamierzonego efektu. Bo cudów nie ma – mieszkanie nowe, blisko centrum czy po remoncie zwykle będzie kosztowało więcej . Nie znaczy to jednak, że okazje się nie zdarzają, a szczęściu nie można pomóc. Sztuką będzie szukać, odważnie próbować nowych rozwiązań i konsekwentnie nie obniżać własnych wymagań.

Malwina Wrotniak
m.wrotniak@bankier.pl

Źródło: Bankier.pl