Rok 2010 przyniósł inwestującym w surowce rolne i przemysłowe ponadprzeciętne stopy zwrotu i w niektórych przypadkach pozwolił podwoić zainwestowany kapitał. Rok 2011 zapowiada się nawet lepiej, przy czym wskazana będzie jeszcze większa ostrożność. Niewykluczona jest bowiem powtórka (choć w łagodniejszej formie) wydarzeń z A.D. 2008.
Źródło: stooq.pl
W 2010 roku globalna gospodarka kontynuowała proces ożywienia po najcięższej recesji od zakończenia II Wojny Światowej. Niemniej jednak poprawa koniunktury w wielu krajach była iluzoryczna, a w innych wzrost gospodarczy został sztucznie wykreowany działaniami rządów i banków centralnych. Dlatego też obecny cykl koniunkturalny może być nienaturalnie krótki, nieprzewidywalny i wyjątkowo wrażliwy. Jednakże proces ten, a zwłaszcza boom kredytowo-inwestycyjny w Chinach, nadal powinien napędzać globalny popyt, co w połączeniu z polityką drukowania dolarów przez Fed zapewne wygeneruje silny wzrost cen surowców.
Źródło: opracowanie Bankier.pl na podstawie danych rynkowych
Źródło: blog Wojciecha Białka, wojciechbialek.blox.pl
Jeśli nie spotka nas żadna gospodarcza lub finansowa katastrofa, to rok 2011 (a zwłaszcza jego pierwsza połowa) powinien stać pod znakiem wzrostu cen surowców przemysłowych i rolnych. To by oznaczało, że już najwyższy czas zamienić akcje i obligacje na instrumenty oferujące ekspozycję na rynek surowcowy.
Wsparciem dla notowań surowców powinno być wciąż rosnące zapotrzebowanie zgłaszane przez światową gospodarkę. Choć proces ożywienia jest w znacznej mierze sztuczny i opiera się o kreację pustego pieniądza, to właśnie taka sytuacja najbardziej sprzyja inwestycjom surowcowym. Nim uczestnicy rynku zorientują się w kruchości obecnego boomu, ceny ropy czy srebra mogą być już znacznie wyżej.
W grudniowej ankiecie przeprowadzonej przez agencję Bloomberg wśród przeszło stu analityków, maklerów i zarządzających funduszami najlepszą stopę zwrotu wśród 15 surowców uzyskało srebra z oczekiwaną zwyżkę cen o 37%. Drugie miejsce zajął cynk (+21%), a podium uzupełnił pallad (18%). Najmniejszy potencjał wzrostowy dawano kawie, której ceny mają wzrosnąć „tylko” o 7%. Inną listę najatrakcyjniejszych inwestycji surowcowych zalecają specjaliści z Goldman Sachs, którzy preferują ropę, miedź, bawełnę soję i platynę. Surowcowa hossa może okazać się samospełniającą się przepowiednią i to bez względu na stan realnej gospodarki. Wzrosty cen mogą być napędzane pieniędzmi inwestorów: specjaliści z Barclays Capital szacują, że w 2011 roku do funduszy surowcowych napłynie 60 miliardów dolarów, wobec 354 mld USD już zainwestowanych.
Drugim istotnym zagrożeniem jest kryzys wypłacalności państw strefy euro. Jak na razie kłopoty Grecji, Irlandii czy Portugalii nie miały większego wpływu na globalną koniunkturę gospodarczą. To jednak może się zmienić, jeśli przed groźbą faktycznego bankructwa stanęłyby Hiszpania lub Włochy, czyli istotni odbiorcy chińskich towarów. Niebezpieczeństwo czai się też na amerykańskim rynku mieszkaniowym, który w roku 2011 najprawdopodobniej pozostanie w stanie depresji, przygnieciony lawiną domów przejętych i sprzedawanych przez banki. Po 1945 wszystkim okresom ożywienia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych towarzyszyła poprawa sytuacji na rynku nieruchomości. Bazując na tej prawidłowości w USA będziemy mieć albo recesję, albo precedens.
Możliwy scenariusz z 2008 roku
Wypadkową bieżącej i prognozowanej sytuacji makroekonomicznej na świecie oraz potencjalnych zagrożeń jest dość nieprzyjemny, ale potencjalnie bardzo zyskowny dla inwestorów scenariusz zakładający powtórkę z roku 2008. Podobnie jak trzy lata temu pierwsze półrocze powinno przynieść zdecydowane wzrosty cen surowców, być może z porządną korektą po drodze. Niemal identycznie jak na przełomie lat 07/08 zachowują się obecnie notowania ropy naftowej.
Tymczasem na rynku miedzi nadmuchiwana jest bańka spekulacyjna. „Renomowane” instytucje finansowe po 3,5-krotnym wzroście cen dopiero teraz zaczynają oferować specjalne fundusze drobnym inwestorom. Żadna z bankowych prognoz nie zakłada w tym roku spadku notowań miedzi, a najwięksi optymiści mówią o cenach rzędu 10-12 tysięcy dolarów za tonę. We wszystkich raportach zakłada się dynamiczny wzrost popytu z Chin, choć równocześnie Chińczycy intensywnie rozwijają własną produkcję rafinowanego metalu, utrzymując import na stałym poziomie.
Wszystkie te prognozy można jednak ułożyć w logiczną całość i założyć, że przynajmniej pierwsze półrocze 2011 roku będzie stało pod znakiem przyspieszającego wzrostu gospodarczego, zwyżki cen akcji i surowców. Te pierwsze mogą szczytować w drugim lub trzecim kwartale, sygnalizując osiągnięcie maksymalnego tempa wzrostu PKB. Byłby to więc czas na wyjście z surowcowych inwestycji i spokojne oczekiwanie na rozwój wypadków.
Bowiem końcówka roku może być już bardzo niekorzystna dla większości klas aktywów finansowych. Bardzo prawdopodobne kłopoty w Chinach i strefie euro będą miały coraz silniejszy wpływ na decyzje inwestorów, rozpoczynając nową bessę na rynkach akcji i w konsekwencji wywołując także przecenę surowców. Taki scenariusz byłby syntezą dość dobrej sytuacji fundamentalnej z kontrariańskim podejściem do wybujałego optymizmu większości inwestorów i analityków.
Krzysztof Kolany
k.kolany@bankier.pl
Źródło: Bankier.pl