„Sprawę zbadaliśmy razem z ekspertami portalu społecznościowego Alert Finansowy, do którego zwrócił się posiadacz 45 tys. zł pożyczki gotówkowej zaciągniętej w sierpniu 2008 r. na pięć lat (oprocentowanie wynosiło 10,99 proc.). – Po tygodniu od udzielenia pożyczki dostałem pismo o zwiększeniu oprocentowania nominalnego o ponad 1 pkt proc. – mówi. Dodaje, że w umowie jest mało konkretny zapis, z którego wynika, że bank może zmienić oprocentowanie w przypadku zajścia pewnych warunków związanych z inflacją, stopami procentowymi itp.” czytamy w „Rz”.
„Dopiero po kolejnym piśmie z prośbą o wycofanie tej zmiany oprocentowanie nominalne wróciło do normy. Jednak saldo kredytu (było o 1 tys. zł wyższe, niż wynikałoby z pierwotnego oprocentowania) pozostało bez zmiany, choć klient wnioskował o przywrócenie oprocentowania od sierpnia 2008 r. Bank przywrócił poprzedni poziom oprocentowania dopiero w grudniu 2009 r., podczas gdy stopy procentowe spadały już od listopada 2008 r. i w tym czasie zmniejszyły się z 6 do 3,50 proc.” donosi dziennik.
Klienci posiadający kredyt – gotówkowy czy hipoteczny, bardzo często sami muszą „pilnować” banków i ewentualnie upominać się o konkretne przywileje. Zaciągając kredyt konieczne jest także dokładne zapoznanie się z umową i wyjaśnienie wszelkich niejasności – gwiazdek czy małych czcionek. Doradca ma obowiązek odpowiedzenia na nasze pytania i wytłumaczenia tego, co jest dla nas niezrozumiałe.
Więcej w „Rzeczpospolitej” w artykule „O niższą ratę musi się upomnieć klient” autorstwa Moniki Krześniak.