Komunikat SKOK z dnia 11.10.2006 r.

W trakcie trwania współpracy SKOK z osobami wymienionymi w artykule w przeciwieństwie do spółdzielczej Kasy, nie otrzymują oni żadnych korzyści. Wręcz przeciwnie. Ponoszą koszta związane z podatkami i opłatami, przewyższającymi de facto kwoty przypisywane przez autorów tekstu jako zysk netto.

Nieprawdziwe jest także twierdzenie zawarte w artykule, jakoby lokale wynajmowane przez SKOK-i miały zostać sprzedane za miliony złotych. Po pierwsze decyzje w tej sprawie podejmą same SKOK-i, czego gwarancją jest prawo pierwokupu. Po drugie, w przypadku takiego postanowienia, Kasy nabyłyby lokale na korzystnych dla siebie warunkach, co gwarantuje właśnie stworzony dla tego celu program współpracy z osobami związanymi ze SKOK. I w ramach tego programu SKOK otrzymuje korzyści związane również z tym, że realny koszt najmu tych lokali – wbrew sugestiom zawartym w artykule – jest niższy niż gdyby dotyczył konieczności współpracy z zewnętrznymi podmiotami.

Trzeba jeszcze dodać, że temat opisany w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” od wielu miesięcy jest doskonale znany przedstawicielom spółki „Agora”, właściciela tego tytułu prasowego.

Wszystkie dokumenty związane z nieruchomościami przywołanymi przez autorów artykułu znajdują się bowiem w posiadaniu mecenasa Piotra Rogowskiego (pełnomocnika „Agory”, wydawcy „Gazety Wyborczej”) w sprawie z powództwa Kasy Krajowej i innych o naruszenie dóbr osobistych (sprawa toczy się w warszawskim sądzie).

Jednocześnie kwestie te wielokrotnie były opisywane w prasie. I za każdym razem odpowiedź mogła być tylko jedna, wynikająca zresztą ze stworzonego programu współpracy, w oparciu o który SKOK-i wynajmują lokale. Poniżej pozwalam sobie raz jeszcze ową kwestię wyjaśnić:”Powstanie firm wynajmujących lokale użytkowe kasom, nie wynika – jak się fałszywie zarzuca – z zamiaru osiągania korzyści majątkowych, lecz spowodowane było obiektywnymi okolicznościami. W latach 2002 – 2003 na rynku usług finansowych dało się zauważyć wyraźną tendencję tworzenia nowych placówek, które dzięki swojemu usytuowaniu miały nie tylko zwiększyć dostępność tych usług, ale również promować logo, czy markę firm. Wobec tych zmian nie mogły pozostać obojętne SKOK-i. Ich problem polega jednak na tym, że obowiązujące przepisy ograniczają możliwość udziału środków trwałych w aktywach kas do 5%. Taki poziom SKOK im. F. Stefczyka, bo o nią tu chodzi, osiągnęła już na początku 2003 r. Dalszy konieczny rozwój sieci placówek wymagał ich pozyskiwanie w drodze umów najmu. Wiązało się to jednak z szeregiem problemów, z których jako najważniejsze należy wymienić: żądania czynszów wyższych od rynkowych, w sytuacji, gdy najemcami są instytucje finansowe, ryzyko skokowego podniesienia czynszów w sytuacji, gdy wynajmujący znajdzie oferenta dającego lepsze warunki, niepewność związana z częstym powiązaniem czynszów z kursami walut, brak gwarancji na nabycie w przyszłości własności lokali, czy też częstą konieczność uiszczania wysokich kaucji gwarancyjnych. Dla maksymalnego zabezpieczenia interesów kasy zasadne było zatem zawieranie umów najmu z osobami gwarantującymi najbardziej korzystne dla kasy warunki umów. Takimi partnerami mogły być podmioty fizyczne związane w ruchem SKOK. Nie oznacza to jednak jakiejkolwiek dowolności w działaniu, czy ukrycie jej przed korcem. Wręcz przeciwnie. Realizacja przedsięwzięcia poprzedzona została sporządzeniem opinii prawnych, zaś umowy najmu zawierane były zgodnie z procedurą i umową wzorcową, które zatwierdziła Rada Nadzorcza kasy. Umowy te zapewniają kasie pierwokup lokalu i dotyczą wyłącznie lokali uprzednio wskazanych przez kasę, na zakup których – a nie innych – kasa udzielała kredytu. Wszystkie umowy najmu były weryfikowane przez Radę Nadzorczą kasy oraz Zebrania Przedstawicieli. Protokoły z Zebrań zostały złożone w sądzie – są jawne, nie ma tu żadnej tajemnicy. Co więcej, umowy najmu były przedmiotem badania Urzędu Kontroli Skarbowej, który nie dopatrzył się tu żadnych uchybień. Także rzeczoznawcy majątkowi, świadomi odpowiedzialności karnej za sporządzenie fałszywych opinii, nie stwierdzili, aby czynsze najmu były – jak twierdzi się w„Gazecie Wyborczej” – zawyżone. Na marginesie należy zauważyć, że wymierny dla kasy był również efekt ekonomiczny opisanego przedsięwzięcia. Zakup lokali na prowadzenie działalności statutowej powodowałaby wzrost wartości majątku trwałego, czyli aktywów niedochodowych – niepracujących. Natomiast udzielone przez kasę kredyty na zakup lokali stanowią aktywa dochodowe (pracujące). W ten sposób kasa osiągnęła wymierny przychód z tytułu odsetek od kredytów udzielonych wynajmującym na zakup lokali oraz z tytułu prowizji od udzielonych kredytów. Reasumując, dzięki wymienionym w artykule firmom osiągany jest efekt inżynierii finansowej a to z kolei w kapitalny sposób wpływa na korzyści, jakie z tego powodu otrzymują kasy. Chodzi nie tylko o oszczędności lecz także o pełną kontrolę nad lokalami. Podobne transakcje realizowane są przez większość instytucji finansowych dla optymalizacji kosztów. Jeszcze raz powtórzmy, że transakcje te wielokrotnie były sprawdzane przez odpowiednie organa Państwa, m.in. urzędy skarbowe i prokuraturę. I nie ma w tym żadnych nieprawidłowości. Jednak przy tej okazji dochodzi do prób uporczywego wytwarzania atmosfery podejrzliwości, co może wynikać tylko ze złej woli”.

Trzeba jeszcze przypomnieć, że kwestie związane z nieruchomościami były również przedmiotem zawiadomienia skierowanego do prokuratury przeciwko Zarządowi Kasy Krajowej i innym. Śledztwo to, o czym Kasa Krajowa informowała już polskie media, zostało prawomocnie umorzone. Sprawa nieruchomości była również badana przez Urząd Kontroli Skarbowej.

Na koniec pozwalam sobie wyrazić zdziwienie, że tym razem autorzy dzisiejszego artykułu o SKOK pytali o zdanie podmiot, na temat którego przygotowywali materiał prasowy. Zdziwienie, bo 11.09.2006 r. w artykule pt. „Dni twoje są policzone” opublikowanym w Dużym Formacie, dodatku do „Gazety Wyborczej”, a który dotyczył Kasy Krajowej, stawiając jej szereg nieprawdopodobnych zarzutów, jej przedstawiciele nie mieli możliwości zabrania głosu. Ci sami autorzy ograniczyli się wówczas jedynie do zaprezentowania głosów jednej strony.