– Oferta tego banku jest najlepsza, bo proponuje obecnie klientom najmniejszą marżę na rynku. To powoduje, że raty kredytu hipotecznego są znacznie niższe niż w innych bankach – tłumaczy Paweł Majtkowski, główny analityk Finamo.
Kredyty hipoteczne z dopłatą z budżetu państwa w ramach programu „Rodzina na swoim” z miesiąca na miesiąc zyskują w Polsce na popularności. Wynika to przede wszystkim z tego, że banki praktycznie przestały udzielać kredytów we frankach szwajcarskich. Tylko w styczniu z oferty kredytów z dopłatą skorzystało 669 klientów. Przed rokiem w tym samym miesiącu ta liczba była o połowę niższa. W sumie od początku ubiegłego roku w naszym kraju udzielono ponad 6,6 tys. takich kredytów.
Jak pokazuje przygotowany przez nas ranking, warto starać się o kredyt z dopłatą. Przez osiem lat raty będą nawet znacznie niższe w porównaniu do zobowiązań we frankach szwajcarskich. Do tego klientowi odpadnie dające się obecnie bardzo we znaki ryzyko kursowe. W rezultacie w ciągu pierwszych ośmiu lat spłacania swojego zobowiązania klient może zaoszczędzić co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych (patrz tabela).
Przyjęło się mówić, że biorąc kredyt z dopłatą z budżetu, państwo przez osiem lat będzie spłacać połowę odsetek od zobowiązania. W praktyce jednak sytuacja klientów może być znacznie korzystniejsza. Przepisy mówią bowiem o tym, że wysokość dopłaty to połowa stawki referencyjnej ogłaszanej raz na kwartał przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Teraz to 8,64 proc., a więc więcej niż całkowite oprocentowanie kredytów z dopłatą we wszystkich bankach. Co to oznacza? – Gdy oprocentowanie kredytu jest niższe, to dopłata staje się automatycznie wyższa niż połowa odsetek – tłumaczy Paweł Majtkowski. – Tym sposobem w przypadku Banku Pocztowego może ona sięgnąć nawet 70 proc. – dodaje.
Warto również zwrócić uwagę na to, że rata z dopłatą przez osiem lat nie będzie cały czas taka sama. Z miesiąca na miesiąc będzie ona wzrastać. Zmiana będzie jednak nieznaczna, bo np. w przypadku kredytu na 200 tys. zł wyniesie niecałe 90 zł (patrz infografika). Potem jednak po upływie ośmiu lat klient musi się przygotować na znacznie wyższy skok raty, bo państwo przestanie już dopłacać do odsetek. A to oznacza, skok raty o kilkaset złotych do poziomu, który klient płaciłby od początku, gdyby nie korzystał z dopłat.
Kredyty w ramach programu „Rodzina na swoim” są dzisiaj dostępne w ofercie sześciu banków, które uwzględniliśmy w tabeli. Mają one bowiem podpisane specjalne umowy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Można jednak spodziewać się, że z czasem do programu będą przystępować kolejne instytucje.
Spośród banków udzielających kredytów z dopłatą tylko trzy są gotowe sfinansować całość inwestycji. To BPS, Bank Pocztowy i Pekao SA, przy czym ten ostatni jest skłonny dołożyć jeszcze dodatkowe 2 proc., np. na wyposażenie mieszkania. W innych bankach trzeba posiadać wkład własny: od 10 do 30 proc.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że nie każdy może skorzystać z kredytu z dopłatą. Mogą się o niego bowiem starać tylko małżeństwa bądź osoby samotnie wychowujące dzieci. Single nie mają na taki kredyt szans. Kredytobiorcy nie mogą być również posiadaczami innej nieruchomości. Poza tym powierzchnia kupowanej nieruchomości nie może przekroczyć 75 mkw. w przypadku mieszkania i 140 mkw. w przypadku domu jednorodzinnego. Do tego cena jednego mkw. nieruchomości nie może przekroczyć kwoty podawanej co kwartał przez Główny Urząd Statystyczny. Te kwoty dla największych miast podajemy w infografice. Resztę można znaleźć na stronie internetowej www.bgk.pl. Kredyty są udzielane tylko w złotych.
Zdaniem analityków rodziny, które tylko mogą, powinny korzystać z kredytów z państwową dopłatą. Żaden inny rodzaj zobowiązania nie da bowiem klientowi tak znacznych oszczędności.
Łukasz Pałka