Kredyty mieszkaniowe: tańsze, ale i tak za drogie

Jak podają analitycy ING, koszty obsługi kredytu zaciągniętego na zakup przeciętnej wielkości mieszkania (zwykle są to dwa pokoje), stanowią około 20 procent dochodów pozostałych do dyspozycji kredytobiorcy – pisze „Rzeczpospolita”.

– Udział kosztów kredytu wprawdzie nie odbiega istotnie od przeciętnej w innych krajach UE, niemniej jednak zaciągnięcie takiego zobowiązania i jego obsługa wymaga rezygnacji z innych wydatków. W przypadku polskiej rodziny jest to trudniejsze ze względu na duży udział w tzw. koszyku wydatków sztywnych – czytamy w raporcie ING.

Co zatem należy zrobić, aby kredyty były bardziej dostępne? System preferencyjnych kredytów funkcjonował np. w Portugalii i – co podkreślają analitycy ING – był przyczyną znacznego wzrostu liczby kredytów hipotecznych na przełomie lat 80. i 90. Podobny instrument zastosowano także na Węgrzech. W Polsce taki system praktycznie nie istnieje (tzw. kredyt Pola nie przyniósł zamierzonych skutków) – podaje dziennik.

Tymczasem ceny mieszkań wcale nie spadają. Jednocześnie ciągle powstaje ich za mało. – W Polsce liczba oddawanych do użytku nowych mieszkań, przypadających na przeciętnego mieszkańca, wynosiła w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych 2,1 – 2,7, podczas gdy w UE około 5 – podaje ING.