Kto zarobi na demontażu bankomatów?

W świecie finansów każda decyzja powoduje, że jeden traci, żeby drugi mógł zyskać. Z powodu zmian na rynku kart, w trudnej sytuacji znajdują się niezależne sieci bankomatów. Plotki o demontażu części urządzeń to powód do zadowolenia wszystkich tych, którzy mogą na tym zarobić. MasterCard, VISA, banki, a może nawet zyskają sami klienci?

Mamy w Polsce ok. 15 tys. bankomatów, co jak na kraj z liczbą 38,5 miliona mieszkańców nie jest imponującym wynikiem. Plotki o demontowaniu urządzeń rosną jak grzyby po deszczu. Trudno się dziwić, skoro sama instalacja urządzenia to koszt kilkunastu tysięcy euro, a przecież z każdym dniem maszyna generuje koszty, a pieniądze w jej wnętrzu nie zarabiają. Banki jeden po drugim wprowadzają z kolei wypłaty z urządzeń bez prowizji, ale za jedną ustaloną opłatą. Taki trend może przynieść wiele korzyści klientom, którzy zaczną oszczędzać dzięki braku prowizji. Na zniknięciu bankomatów mogą także zarobić instytucje finansowe. Bardziej zaawansowanym w usługach bankowych można namówić do nowszych technologii, typu paypass lub cash back. Kto ma więcej swoich urządzeń też skorzysta na problemach konkurencji. Jest jednak główna bariera w drodze do rozwoju obrotu bezgotówkowego – nastawienie klientów, których nie obchodzą zmiany na rynku. Oni chcą swoje stare, dobre bankomaty i gotówkę w portfelu.

Dochodowe innowacje

 

Technologia umożliwiająca płatności bezstykowe podobno rozwija się bardzo szybko w naszym kraju. Wraz z Wielką Brytanią i Turcją, jesteśmy wręcz liderami. Problem tkwi jednak w grupie docelowej usługi. Można to doskonale sprzedać młodzieży, studentom, aktywnym mieszkańcom dużych miast, ale co dalej? W województwie świętokrzyskim można dokonać zakupów kartą zbliżeniową jedynie w Kielcach, w kilku punktach miasta. Trudno o nagłą instalację urządzeń w każdym sklepie w Polsce. Kolejnym problemem będzie przekonanie do bezpieczeństwa płatności. W Japonii czy też USA z technologii bezstykowych korzystają dziesiątki milionów użytkowników i to nie tylko w ramach bankowości. U nas pierwszym pytaniem klienta, któremu tłumaczy się działanie takich kart jest „czy to na pewno bezpieczne?”.

Pozostaje kwestia niedocenionej usługi cash back, która mogłaby zastąpić bankomaty, jednak klienci nie mają nawet świadomości o posiadanej usłudze. VISA wyliczyła, że wydanych zostało 10 mln kart z dostępem do usługi. Gdyby 10 mln klientów z tego korzystało, problem byłby rozwiązany, a prowizje za wypłaty gotówki z sklepowej kasie zrównoważyłyby opłaty za wcześniejsze bankomaty. Mało klientów zdaje sobie sprawę, że ich karta w portfelu umożliwia taką usługę. Limit jednorazowej wypłaty 200 zł nie jest żadną barierą, ponieważ jest to zbliżone do średniej wartości wypłaty w Polsce. Czy VISA i MasterCard postawią na promowanie tej usługi? Póki co stopniowo zachęcają do zakupów kartą w ramach różnorakich konkursów i promocji, ale nadal brakuje kwestii poruszonej edukacji klientów. Nie przekonamy do obrotu bezgotówkowego klienta nawet ciekawą promocją, jeśli ma on wątpliwości do samych kwestii technicznych. Czekamy zatem na ruch organizacji płatniczych.

Co zrobią giganci?

 

Największą sieć swoich urządzeń nadal posiadają PKO BP i Pekao SA. Solidnym zapleczem dysponuje także BZ WBK, który dzięki rozbudowanej sieci już wcześniej czerpał zyski dogadując się z innymi bankami. Wirtualny kolos – mBank – oferował dotąd klientom urządzenia niezależnych operatorów. Tydzień temu zdecydował się na wprowadzenie bankomatów bez prowizji, ale za jedną opłatą w wysokości 5 zł. Nie spodziewajmy się raczej takiego ruchu ze strony PKO BP i Pekao SA, które nie przyzwyczaiły klientów do darmowych usług. Zmiany to także atut w rękach dużych banków. Rozbudowana sieć własnych urządzeń to zapewnienie dla klientów, że nie muszą się bać o znalezienie bezpłatnych urządzeń, a dogadanie się z innymi bankami to szansa na dodatkowy zysk.

Mały bank lub instytucja dopiero wchodząca na rynek może pokusić się o dokładanie do interesu żeby zainteresować klientów ofertą. Darmowe bankomaty w Alior Banku również były uznane za cud na rynku, do momentu podniesienia opłat. W bankowości niespełnione obietnice szybko się mszczą. Tym razem w roli kata wystąpił mBank z kampanią przeciekającego melonika. Bankomaty bez prowizji to nie znowu takie nowe zjawisko. Występowało w kilku rachunkach, jednak płatnych i z reguły o ustawionych o półkę wyżej na bankowej wystawie. W momencie, kiedy reklamujemy jedynie darmowe konta i stawiamy ROR na równi z towarem w sklepie, trudno zareklamować rachunek, za który musimy płacić nawet kilkanaście złotych miesięcznie.

Gotówka vs. Karta

 

Zasadniczy problem wszystkich instytucji, które chcą zarobić parę groszy na zmianach to podejście klientów. Pomijając fakt, że duża ilość Polaków wciąż traktuje banki jak zło wcielone, stali klienci również odstają podejściem od zachodnich sąsiadów. Ludzie korzystający z technologii płatności bezstykowych, usługi cash back i zarządzający całym portfelem przez Internet to nie tak dużą grupa, jak chciałyby tego banki. Wprawdzie ilość kart płatniczych ciągle rośnie, podobnie jak aktywność klientów w sieci, jednak wielu z tych klientów nie umie odpowiedzialnie korzystać z usług, które posiadają. Wielu wciąż nie odróżnia nawet PKO BP od Pekao SA, więc przekonanie ich do bankowych innowacji to duże wyzwanie.

Bankomaty, zwane złośliwie „ścianami płaczu” to urządzenia, które zaakceptowaliśmy w życiu codziennym. Działają niestety na zasadzie pośrednika w transakcjach. Klient dostaje wypłatę, wyjmuje gotówkę z konta i dopiero później wykonuje transakcje. Wielu omija bankowość elektroniczną i karty płatnicze, przez co nie daje zarobić kolejnym pośrednikom. Wielkie zadanie stoi przed działami marketingu i public relations organizacji VISA i MasterCard. Według ostatnich badań TNS OBOP, 70 proc. Polaków chce więcej urządzeń na ulicach. Jak zachęcić ich do obrotu bezgotówkowego, skoro wszyscy tak bardzo kochamy stare, dobre bankomaty? Kto odpowie na to pytanie, ten zarobi na obecnej sytuacji na rynku.

Tomasz Jaroszek

Dziennikarz Bankier.pl, autor licznych publikacji z zakresu finansów osobistych. Związany z prasą ekonomiczną, publikował m.in. na łamach Gazety Prawnej, były dziennikarz porównywarki Comperia.pl.

Źródło: PR News