Leasing konsumencki dla ludzi biednych – bzdura

Minister Gospodarki na swoim blogu napisał, że oto od 1 lipca konsumenci otrzymali nową alternatywę dla zaciągania kredytów – leasing konsumencki. Dzięki niemu Polacy w teorii będą mogli tanio i bez zbędnych formalności wyleasingować samochód, a np. po trzech latach wymienić go na nowy. Wicepremier zrobił świetną reklamę temu produktowi – ma dobrą nazwę i podobno dotyczy wszystkich. Niestety źle dobrał grupę docelową.

Przede wszystkim MG nie wprowadza nowego produktu na rynek, tylko normuje zapisy prawne, które nareszcie pozwolą na korzystanie z leasingu konsumenckiego bez strachu przed urzędem skarbowym i innymi instytucjami. Jak nazwa samej ustawy sugeruje, leasing konsumencki pojawia się przy okazji deregulacji, czyli usunięcia zbędnych, złych, szkodliwych i sprzecznych przepisów.

Sam leasing konsumencki rozwiązaniem nowym nie jest. W teorii dostępny był dla osób fizycznych już w 2001 roku. Niestety – sprzeczne przepisy, słaby marketing i tylko pozorna korzyść spowodowały, że na odpowiednie regulacje trzeba było czekać 10 lat. Oczywiście, gdyby popularność tego produktu nie wymagałaby potwierdzeń, to najprawdopodobniej deregulacja dla tego rozwiązania miałaby miejsce już kilka lat temu.

Alternatywa, ale nie substytut

Leasing konsumencki w skrócie to nie jest taki zły produkt. Stanowi dobrą alternatywę dla tych, na których banki patrzą nieprzychylnym wzrokiem. Przede wszystkim są to osoby, które wykonują pracę na podstawie umów cywilno-prawnych, kontraktów itp., a nie mają założonej działalności gospodarczej. Z drugiej strony, po przekroczeniu pewnej sumy przychodów po prostu opłaca się założyć działalność gospodarczą, więc osoby, które tego nie zrobią, a będą chciały korzystać z leasingu konsumenckiego, to tak naprawdę ludzie z niewielkimi przychodami,a co za tym idzie – niepewnymi.

Dlatego, do leasingodawców po leasing konsumencki zgłaszać się będą osoby raczej z niewielkimi dochodami, a co za tym idzie – będzie to raczej niepewna grupa docelowa. Jeżeli ktoś uważa, że leasingodawcy nie zdają sobie z tego sprawy i będą oddawać samochody osobom, które nie mają przynajmniej, częściowej zdolności kredytowej, to są w błędzie.

Kolejna kwestia to formalności – MG przekonuje, że uproszczone formalności przyczynią się do zwiększonego zainteresowania tą formą finansowania zakupów. Jest to wątpliwe przede wszystkim dlatego, że uproszczone formalności nie są czynnikiem decydującym o tym, czy ktoś zdecyduje się na zakup, czy nie. Tak samo, jak trudności z założeniem działalności gospodarczej, tak samo wymogi formalne przy staraniu się o kredyt nie są problemem dla osób zdeterminowanych. Innymi słowy, leasing konsumencki będzie alternatywą dla zwykłego kredytu samochodowego teraz, a ratalnego np. na sprzęt w przyszłości. Jednak alternatywa to nie do końca to samo co doskonały substytut, a niestety tak próbują przedstawić tę formę dofinansowania politycy.

Będzie taniej, ale drożej

Minister Gospodarki twierdzi, że będzie to produkt tańszy od kredytu. Niestety nie wiadomo dokładnie o ile i dlaczego? Przede wszystkim zarówno leasing konsumencki, jak i zwykły kredyt, dla osoby fizycznej jest dokładnie tak samo neutralny podatkowo – oznacza to, że zaciągnięcie takiego zobowiązania nie uprawnia osoby fizycznej do odliczania np. rat leasingowych od dochodu – „nie robi kosztów”. Szacuje się, że rata w leasingu konsumenckim dla samochodu o wartości 50 tys. zł i 20% wkładzie własnym przy 5 letnim okresie spłaty, będzie się wahać w granicach od 780 zł do 870 zł.

Przy zwykłym kredycie samochodowym byłoby to od 824 do ponad 1100 zł. Różnica nie duża, a przecież, żeby samochód przeszedł całkowicie na własność leasingobiorcy, to trzeba go wykupić. Zwykle będzie to opłata w wysokości 1% wartości początkowej samochodu, czyli w naszym przypadku 500 zł.

Teoretycznie argumentem przemawiającym za niższą łączną ceną zakupu samochodu w leasingu konsumenckim są możliwości negocjacyjne leasingodawcy, tzn. firma leasingowa jako duży podmiot ma szanse negocjować ceny z dostawcami danej marki pojazdu, a co za tym idzie wpływać na przyszłą wysokość raty leasingowej. Czy tak jest w istocie, trudno powiedzieć.

Liczba ofert nie powala

Obecnie na rynku tylko dwie firmy mają w swojej ofercie leasing konsumencki. Za jakiś czas dołączy do nich trzecia, a potem kolejne. Nie zmienia to faktu, że na razie ta forma finansowania zakupów samochodów osobowych wg szacunków MG ma ok. 2% ma rynku. Nie wiedzieć czemu i na podstawie czego, MG twierdzi, że w Europie Zachodniej w niektórych krajach udział ten dochodzi nawet do 30%. Nawet jeżeli to by była prawda, to specyfika polskiego rynku jest dużo inna niż np. niemieckiego.

Naszych sąsiadów zza Odry stać na to, żeby kupić nowy samochód co 5 lat i to nie byle jakiej marki. Po 5 latach go nie wykupują, tylko biorą nowy. Polaków nie stać na tak częste wymiany, o czym świadczy średnia wieku pojazdów poruszających się po polskich drogach – również wg szacunków MG jest to grubo ponad 10 lat.

Zatem jaka jest szansa, że leasing konsumencki stanie się tak popularny, jak zapowiadają politycy? Podobno ma być on tańszy oraz bardziej dostępny. Jednak i tak w dalszym ciągu na tego typu zobowiązanie finansowe będą mogli pozwolić sobie tylko nieliczni. Innymi słowy, to czy zyska on zainteresowanie, bardziej zależy od zarobków Polaków niż od leasingodawców. Bo jak mówi stare przysłowie – z pustego i Salomon nie naleję – leasing konsumencki nic w tej sprawie nie zmieni.

Źródło: PR News