Na jak długo giełdom pomoże decyzja administracji USA?

Analitycy i cały rynek różnili się jednak bardzo w ocenia skutków tego posunięcia. Część twierdziła, że uspokoi ono sytuację i może zakończyć kryzys. Część jednak uważała, że to tylko opóźni dalsze pogarszanie się sytuacji. Przypominano, że obniżki stóp, pożyczki Fed dla firm z sektora finansowego, ratowanie Bear Stearns i podobne ruchy pomagały giełdom jedynie na krótko. Mówiono, że problemu rynku kredytów ta nacjonalizacja nie rozwiążę. Twierdzono też (słusznie), że jeśli rząd decyduje się na taką interwencję (największą od ponad 25 lat) to znaczy, że sytuacja sektora kredytowo-finansowego jest dramatyczna.

Ja też twierdzę, że to w dłuższym okresie nie uspokoi rynków. Uważam poza tym, że uczenie zarządów spółek tego, że bezmyślność, chciwość i podejmowanie zbyt dużego ryzyka popłaca jest nierozsądne i z pewnością się zemści. Skoro rząd zawsze uratuje to przecież już wszystko wolno… Owszem, takie posunięcie obniży (już to zrobiło i to znacznie) koszt kredytu hipotecznego, ale to nie znaczy, że domy przestaną tanieć. Uważam też jednak, że do wyborów prezydenckich w USA ten ruch może rynki uspokoić. A przecież o to też chodzi. Henry Paulson, sekretarz skarbu wyraźnie powiedział, że to następna administracja będzie decydowała, czy dalej ratować Fannie Mae i Freddie Mac.

O problemach przypominała inwestorom przecena Lehman Brothers, który to bank inwestycyjny podobno będzie się musiał po niskiej cenie pozbyć istotnej dla niego spółki zależnej. Poza tym Merrill Lynch zwiększył szacunek strat Lehman Brothers w trzecim kwartale o 65 procent. Martwiono się również losem Washington Mutual (największa w USA kasa oszczędnościowo – pożyczkowa) – od dzisiaj pozostaje pod ścisłym nadzorem regulatora. Bardzo słabo zachowywały się też akcje na NASDAQ. Tam tracił Apple (przed wtorkowa konferencją) i National Semiconductor (opublikował fatalny raport kwartalny). Jednak mocno drożały akcje banków (tak jakby Fed lub administracja za chwilę miały im też pomóc). Drożały też akcje związane z sektorem budowy domów.

Indeksy giełdowe rozpoczęły sesję dużymi wzrostami. Szczególnie mocny był DJIA naładowany akcjami spółek sektora finansowego. Jednak po tym mocnym otwarciu do głosu doszły niedźwiedzie i indeksy przez 4,5 godziny osuwały się. NASDAQ wylądował nawet na solidnym minusie. Jednak, po utworzeniu przez ten indeks podwójnego dna, optymiści zaczęli znowu mocniej kupować akcje. Na tyle mocno, że ostatnia godzina należała już wyłącznie do byków. To było logiczne zachowanie. Gdyby indeksy spadły to byłby to wyraźny sygnał, że rynku już nic nie ocali. Gdyby sam z siebie rynek nie wygenerował zwyżki to należałoby mu pomóc. Dzięki temu wzrostowi rośnie prawdopodobieństwo wykreowania podwójnego dna – zapowiadającego dłuższy okres zwyżki. Musimy jednak jeszcze zobaczyć we wtorek potwierdzenie, że wpływ decyzji administracji będzie dłuższy niż jeden dzień.

GPW, nawet bez sprawy Fannie Mae i Freddie Mac, musiałaby w poniedziałek odbijać reagując na piątkowe zakończenie sesji w USA, gdzie po publikacji fatalnych danych z rynku pracy indeksy wzrosły. Sprawa przejęcie tych dwóch gigantów dała rynkowi potężnego „kopa”, więc indeksy rosły bardzo szybko. Szczególnie mocne (jak wszędzie na świecie) były banki. Jednak wzrost WIG20 był zdecydowanie mniejszy niż jego odpowiedników we Francji czy w Niemczech. Obroty też należały do bardzo umiarkowanych. Wydawało się nawet, że zamkniemy sesję wzrostem WIG20 mniejszym od 2 procent, ale ostatni kwadrans pozwolił na wypracowanie 2,3 proc. zwyżki. Widać było jednak gołym okiem, że nasi inwestorzy są bardzo wstrzemięźliwi i niezbyt wierzą w trwałość wywołanej decyzją administracji USA zwyżki.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi