Na kryzysie zarabiają dyskonty i bukmacherzy

Luminar, największa brytyjska sieć nocnych klubów, ostrzegł inwestorów, że prawdopodobnie nie wypłaci dywidendy, ponieważ młodzi klubowicze zaczęli oszczędzać. Spadek obrotów dotknął też firmę gastronomiczną Tragus czy browar SABMiller, natomiast firma bukmacherska William Hill zanotowała w ostatnich 11 tygodniach 8-proc. wzrost przychodów, a w skali całego roku klienci zostawili o 6 proc. więcej pieniędzy. Grupa, która ma 2,3 tys. placówek w Wielkiej Brytanii i Irlandii, a także prowadzi serwis telefoniczny i internetowy, przewiduje, że przychody wyniosą około 275 mln funtów, czyli więcej, niż prognozowali analitycy.

Zmiana decyzji Luminara o wypłacie dywidendy wynika ze spadku przychodów o 5,1 proc. w ostatnich pięciu tygodniach minionego roku. Dyrektor firmy Stephen Thomas powiedział, że wydatki na klienta, które do listopada utrzymywały się na stałym poziomie, znacząco się obniżyły, ponieważ najważniejsza grupa docelowa (18-24 lata) dostosowała swoje zachowania do kryzysowych warunków.

Szef Tragusa Graham Turner ocenia, że w obecnym klimacie ekonomicznym spadek przychodów o 3,3 proc. to całkiem przyzwoity wynik, i przewiduje, że spółka poradzi sobie z recesją lepiej od niektórych konkurentów. – Należymy do tego sektora, w którym ludzie raczej ograniczą sumę jednorazowo wydawanych pieniędzy, niż całkiem przestaną przychodzić.

Sklepy z tanią odzieżą i modą niszową radzą sobie najlepiej w branży, w którą uderzyły słaby funt i pogorszenie się nastrojów konsumenckich. Sieć Primark zanotowała wzrost sprzedaży o 4 proc., podczas gdy Next, Debenhams oraz Marks & Spencer, handlujące ubraniami z wyższej półki, donoszą o porównywalnych spadkach. Sukces Primarka jest tym bardziej znaczący, że ostatnio pojawiły się zastrzeżenia natury etycznej, związane z obniżeniem cen dla dostawców z krajów rozwijających się.

John Bason, dyrektor finansowy Associated British Foods (ABS), właściciela sieci, powiedział: – Z dostawcami z krajów rozwijających się musimy twardo negocjować, ponieważ spadek kursu funta oznacza, że za kilka miesięcy cena surowców poszłaby ostro do góry.

Kryzysu nie odczuwają N Brown, sieć sklepów z ubraniami dla puszystych, i firmy handlujące specjalistyczną odzieżą sportową czy ciążową. Żywność była jednym z głównych czynników wzrostu sprzedaży w okresie świątecznym. W sektorze spożywczym efekt zmian kursowych był pozytywny. W ostatnich 16 tygodniach roku ABS zanotowało 15-proc. zwyżkę.

Końcówka roku była jednak trudna dla Tesco. Największa brytyjska sieć hipermarketów od 1993 r. nie miała jeszcze tak słabej sprzedaży w okresie świątecznym. Straciła rynek przede wszystkim na rzecz J Sainsbury, gdzie przychody wzrosły o 4,5 proc. Na kryzysie zyskały dyskonty, na przykład Aldi zwiększyło w grudniu sprzedaż aż o 22 proc. Ocado, serwis internetowy dostarczający głównie produkty żywnościowe, zanotował blisko 100-proc. wzrost. Według analityków spowolnienie gospodarcze zapędziło konsumentów z powrotem do własnej kuchni.

Dominic Walsh