Przejście przez próg własnego mieszkania to dla wielu nowożeńców jeden z ważniejszych momentów na nowej drodze. Co roku ponad 200 tysięcy par rozpoczyna wspólne życie. Nie wszyscy od razu mają szansę na swoje „4 ściany”.
Rodzinka na swoim?
Jedną z form pomocy dla osób wchodzących w związek małżeński jest rządowy program „Rodzina na swoim”. W pierwszej połowie 2011 roku w ramach tej inicjatywy udzielono prawie 27,5 tysięcy kredytów (Open Finance). Niektórzy analitycy sugerują nawet, że atrakcyjność oferty mogła mieć wpływ na decyzje o ślubie lub przynajmniej jego dacie. Zapowiadana od miesięcy nowelizacja ustawy, obniżająca limity cen mieszkań dostępnych w ramach programu, zmniejszy liczbę lokali, które będą mogły zostać zakupione przez osoby uprawnione do korzystania z dopłat do kredytów. Na grudzień 2012 roku planowane jest natomiast zakończenie całego przedsięwzięcia. Wiele par będzie więc musiało samodzielnie zmierzyć się z ciężarem kredytu hipotecznego. Dodatkowo, w wyniku ostatnich zawirowań na rynku walutowym, perspektywa pożyczki we frankach części z nich wydaje się zbyt ryzykowna.
Windą do nieba
Z drugiej strony, wzrost zamożności społeczeństwa powoduje, że jest spora grupa nowożeńców, którzy mogą pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu. Jak wskazuje GUS, w ostatniej dekadzie nastąpiło istotne przesunięcie wieku zawierania małżeństw, w wyniku którego w 2009 roku mężczyźni brali ślub mając średnio 28 lat, a kobiety w 26 roku życia. Można przy tym założyć, że młode pary we wskazanym wieku posiadają bardziej stabilną sytuację finansową od tych świeżo po 20-tce, których jeszcze kilka lat temu było znacznie więcej. Od zawsze niebagatelną rolę ma też wsparcie rodziców. Niezależnie od źródeł finansowania, fakt posiadania wystarczających funduszy umożliwia zakup nieruchomości. Trzeba jednak zastanowić się, jaka oferta jest najwłaściwsza i najwygodniejsza na tym etapie. – Aktywny tryb życia dzisiejszych 20-30 latków sprawia, że część z nich poszukuje gotowych apartamentów, w których będą mogli wygodnie zamieszkać zaraz po zakupie – zauważa Witold Sadowski, wrocławski deweloper realizujący takie inwestycje, jak Aparthotel Invite czy osiedle Krzycka92 – Niezwykle istotna jest także dogodna lokalizacja, umożliwiająca łatwe i szybkie połączenia komunikacyjne. Jednocześnie perspektywa powiększenia rodziny wiąże się z potrzebą zapewnienia nowym jej członkom odpowiedniej przestrzeni. Pierwsze mieszkanie w granicach 60m² wydaje się opcją w zupełności wystarczającą. Ze względów ekonomicznych w wielu przypadkach metraż jest znacznie skromniejszy. Zainwestowanie w wysoki standard mniejszego lokalu może jednak w przyszłości ułatwić ewentualną sprzedaż lub wynajem.
„Wystarczy” kupić
Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości sprawia, że coraz większe są możliwości znalezienia tego najodpowiedniejszego, pierwszego M. Według monitoringu przeprowadzonego przez firmę REAS w 6 największych polskich aglomeracjach oferta deweloperów osiągnęła w II kwartale 2011 roku rekordowy poziom 46 tysięcy dostępnych mieszkań. Rynek ten jest też dużo bardziej różnorodny niż przed laty. Osiedla często są strzeżone, lokatorzy mają dostęp do dodatkowych usług, jak pranie i sprzątanie, a w budynkach jest miejsce na biura czy punkty usługowe. Popyt na poszczególne warianty ofert tego typu zależy od potrzeb i zasobów finansowych potencjalnych nabywców. Te ostatnie są w dużym stopniu regulowane przez ich zdolność kredytową i koło się zamyka. Młodzi ludzie potrzebują własnego domu, a deweloperzy potrzebują klientów z gotówką. Tymczasową alternatywą jest oczywiście jeszcze wynajem. Jednak chcąc ostatecznie wprowadzić się „na swoje”, trzeba będzie prędzej czy później ocenić własne możliwości i pewnie udać się do banku.
Źródło: pointb public relations