Nadzór bankowy nie lubi franków

Większość Polaków wybiera kredyty nominowane we frankach szwajcarskich. Szef nadzoru bankowego Wojciech Kwaśniak uważa, ze banki zbyt agresywnie pożyczają w tej walucie, nie informując przy tym dostatecznie klientów o ryzyku walutowym.

W kwietniu weszły w życie specjalne rekomendacje nadzoru bankowego, które dotyczą m.in. wyliczania zdolności kredytowej. Bank zanim pożyczy klientowi pieniądze, będzie musiał sprawdzić, czy stać go na spłacanie miesięcznych rat i w jakiej wysokości. Banki dostały trzy miesiące na wdrożenie rekomendacji.

„Rzeczpospolita” pisze, że od lipca klientom, którzy będą chcieli pożyczyć pieniądze we frankach szwajcarskich, banki będą wyliczać ich zdolność kredytową w złotych. Ponadto potrzebną do obliczeń kwotę kredytu podwyższą o 20 procent.

Jak podaje dziennik, nadzór wspólnie z bankami przygotowuje kolejne zalecenia. Pod koniec lutego przedstawił propozycję, zgodnie z którą, portfel kredytów walutowych nie będzie mógł przekraczać 300 procent funduszy własnych banku. Klienci nie będą mogli już pożyczać kwot odpowiadających lub nawet przewyższających cenę mieszkania. Banki będą mogły kredytować maksymalnie 70 procent wartości nieruchomości. Resztę klient będzie musiał dołożyć z własnych oszczędności.

Zmiany proponowane przez nadzór wywołują obawy przede wszystkim u osób, które chciałyby wziąć kredyt walutowy. Stąd bierze się tak ogromne teraz zainteresowanie pożyczkami nominowanymi np. we frankach szwajcarskich.