Najbogatsi w Unii nie zapłacą za kryzys

Przywódcy UE mają wypracować wspólne stanowisko na londyńskie spotkanie. Wiadomo, że Barack Obama będzie namawiał na nim Unię do wielomiliardowych interwencji na rynkach finansowych. Kraje Wspólnoty proponują, aby zamiast tego stworzyć system ścisłej kontroli nad globalnymi bankami, agencjami ratingowymi oraz funduszami inwestycyjnymi.

Brzmi dobrze, ale nie dla mniejszych graczy, takich jak Polska. Dla nas mogłoby to bowiem oznaczać jeszcze większe uzależnienie od decyzji europejskich urzędników, którzy nie byliby w stanie elastycznie reagować na nasze lokalne interesy.

Na szczęście dla Polski Unia nie jest jednomyślna. – Zgody na powołanie globalnej instytucji kontrolnej nie będzie – mówił „Polsce” przed rozpoczęciem szczytu Jacek Saryusz-Wolski, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego.

Państwa członkowskie dogadały się za w innej kwestii. Chodzi o otwarcie dostępu do poufnych dotąd informacji spoczywających w archiwach bankowych takich rajów podatkowych jak Liechtenstein, Luksemburg, Monaco czy Andora.

Unia jest jednocześnie coraz mniej chętna do ponoszenia nowych wydatków. Widać to choć-by na przykładzie promowanego przez premiera Jerzego Buzka projektu magazynowania i utylizacji dwutlenku węgla. – Pierwotnie na ekologiczne technologie węglowe Unia miała dać 250 mln euro, a obecnie mowa jest już o 180 mln euro – mówi Saryusz-Wolski.

Ciągle dyskutowana jest też przyszłość inwestycji w infrastrukturę, energetykę i informatykę w krajach tzw. nowej Unii. Głównym przeciwnikiem tego projektu są Niemcy, które z racji swoich możliwości gospodarczych są największym płatnikiem do unijnej kasy.

Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu pojawiły się także doniesienia o możliwości porzucenia przez Unię Europejską projektu dywersyfikacji dostaw gazu. Stworzenie wspólnej polityki energetycznej UE było polskim postulatem, który Warszawa uparcie forsowała w Brukseli. Dopiero po wojnie gazowej Rosji z Ukrainą, która pozbawiła dostaw gazu połowę krajów Wspólnoty, Unia uznała sensowność polskich propozycji. Ich oś stanowił m.in. projekt budowy rurociągu Nabucco, który dostarczałby do Europy gaz znad Morza Kaspijskiego z pominięciem sieci rosyjskiego Gazpromu.

Teraz jednak Berlinowi brakuje pieniędzy na finansowanie projektu, który jest konkurencją dla niemiecko-rosyjskiego Gazociągu Północnego.

Polska, kraje bałtyckie i skandynawskie od początku protestują przeciwko tej inwestycji. Jednak spory o unijne inwestycje w Europie Środkowej nie wyczerpują listy rozbieżności pomiędzy krajami UE.

– Przedmiotem dyskusji są zarówno skala zaangażowania w walkę z kryzysem, jak i wkład finansowy poszczególnych krajów. Różnice zdań ciągle są duże, ale najpewniej zostaną ukryte w ogólnych deklaracjach – mówi „Polsce” Saryusz-Wolski.

Wygląda na to, że tylko polski projekt Partnerstwa Wschodniego, obejmujący wschodnich sąsiadów UE, nie budzi kontrowersji. Dziś zostanie on oficjalnie zaaprobowany, a jego inauguracja nastąpi w maju w Pradze. Tylko kwestia zaproszenia tam prezydenta Łukaszenki ciągle pozostaje otwarta.
– Tę decyzję będziemy odwlekać do ostatniej chwili. Chodzi o to, by obecność przedstawiciela Białorusi była elementem nacisku na władze w Mińsku – tłumaczy Saryusz-Wolski.

Jakub Mielnik