Nawet co czwarty klient banku może stracić na ograniczeniach kredytów walutowych

Propozycje nadzoru bankowego, które mają przyhamować boom na kredyty walutowe, na biurka bankowców trafiły w czwartek wieczorem. Nadzór chce, by:

• banki nie mogły udzielić więcej kredytów w walutach obcych niż trzykrotność ich kapitału własnego,

• klienci nie mogli zaciągnąć kredytu walutowego, nie posiadając wkładu własnego (nadzór proponuje, by wynosił on minimum 30 proc.),

• banki miały obowiązek precyzyjnie informować klienta o ryzyku związanym z zadłużaniem się w walutach obcych.

Nadzór argumentuje, że kredyty walutowe niosą ryzyko (raty zależą od zmian kursów), więc mogą sobie na nie pozwolić tylko klienci mający pewne oszczędności i banki potężne kapitałowo. Tymczasem dziś większość banków i trzy czwarte klientów wybiera kredyty we frankach szwajcarskich. Raty takich kredytów są średnio o 25-40 proc. niższe od kredytów złotowych.

To na razie tylko projekt, który może wejść w życie najwcześniej od kwietnia-maja. Nowe regulacje będą dotyczyły tylko nowych kredytów.

Teraz nad propozycjami nadzoru będą dyskutować banki. Najważniejsza organizacja je skupiająca, Związek Banków Polskich (ZBP), przedstawi swoją opinię pod koniec lutego. Jest jednak mało prawdopodobne, by Związek domagał się złagodzenia rygorów. Jeszcze w grudniu szefowie ZBP zachęcali nadzór bankowy, by całkowicie zakazał udzielania kredytów w walutach obcych.

Nieoficjalnie przedstawiciele banków mówią, że propozycje dotkną nawet co czwartego nowego kredytobiorcę. W ubiegłym roku banki udzieliły – według nieoficjalnych danych – prawie 200 tys. kredytów hipotecznych o łącznej wartości 20 mld zł. Z tego około połowy to kredyty we frankach szwajcarskich, w których udział własny klienta jest niższy od 30 proc. (czyli podpadają pod limity proponowane przez nadzór) – czytamy w „Gazecie”.