Nowe kredyty w walutach są już droższe niż w złotych

Te, które jeszcze mają ofertę, proponują oprocentowanie tak wysokie, że znacznie bardziej opłacalne jest zadłużenie się w złotych – i rata niższa, i bezpieczeństwo większe.

Wczoraj z udzielania klientom indywidualnym oraz małym i średnim firmom kredytów w walutach wycofał się Kredyt Bank. – Sytuacja na rynku walut jest niestabilna i trudno przewidywalna. Obecnie zarówno klient, jak i bank ponosi zbyt duże ryzyko – tłumaczy tę decyzję Monika Nowakowska, rzecznik Kredyt Banku. – Ponadto koszty pozyskania waluty na rynku międzybankowym skutecznie obniżają atrakcyjność kredytów w euro i we frankach szwajcarskich – dodaje.

Banki podnoszą procenty
Kredyt Bank do tej pory był jednym z głównych graczy na rynku kredytów hipotecznych. Tylko w ubiegłym roku udzielił ich na ok. 6 mld zł. Jego cały portfel wynosi 12,8 mld zł, co daje mu 6-proc. udział w portfelu całego sektora. Ponad 70 proc. kredytów na cele mieszkaniowe stanowią te we frankach. Jednak w tym roku bank bardzo podniósł marżę na kredyty walutowe. W efekcie do wczoraj oprocentowanie we frankach wynosiło 6,63 proc., gdy w złotych – 6,58 proc.

Wcześniej podobną decyzję jak Kredyt Bank podjęły m.in. Millennium i Getin. To oznacza, że z największych graczy na tym rynku przy walutach pozostał już tylko PKO BP. – Od jesieni ubiegłego roku mieliśmy problem z pozyskaniem franków szwajcarskich. Do tego ich cena znacząco wzrosła. Kredyt w tej walucie przestał być atrakcyjny. A ze względu na wzrost rat zaczął być niebezpieczny dla klientów. Dlatego z nich zrezygnowaliśmy – wyjaśnia Bogusław Kott, prezes Millennium.

Motywy rezygnacji Getinu ze szwajcarskiej waluty są identyczne. Przedstawiciele Getinu wyliczają, że od końca sierpnia, kiedy to kursy walut były bardzo niskie, euro podrożało o 40 proc. – do ok. 4,7 zł, a frank o 52 proc. – do 3,17 zł. To z jednej strony powoduje wzrost rat kredytów już udzielonych, z drugiej podnosi cenę nowych kredytów.

W efekcie już tylko kilka instytucji finansowych jest skłonnych finansować klientów frankami. Jednak w porównaniu z ubiegłym rokiem znacząco wzrosły marże. Najniższa wynosi teraz 3 proc., gdy jeszcze we wrześniu ubiegłego roku normą było 1 proc. Oprocentowanie na tyle atrakcyjne, że rata kredytu we frankach jest niższa niż w złotych, można jeszcze otrzymać w DB PBC, GE Money, Polbanku EFG czy Nordea.

– Niezwykle ostrożnie podchodzimy do tego finansowania. U nas o kredyt we frankach może się ubiegać osoba o wysokich dochodach. Muszą one wynosić przynajmniej 10 tys. zł miesięcznie. Oczywiście to niejedyne kryterium – mówi Marek Kulczycki, prezes DB PBC. Deutsche jako jeden z nielicznych banków jest w stanie frankami finansować do 100 proc. wartości nieruchomości.

Domy za franki jeśli…
PKO BP, mBank i MultiBank (oba z grupy BRE) oraz nowy na rynku Alior, także deklarują, że chętnie sfinansują frankami mieszkaniowe potrzeby klientów. Problem w tym, że oferują oprocentowanie od 7,2 do ponad 8,5 proc. Można je obniżyć, decydując się na związanie z bankiem także innymi produktami wysokomarżowymi – kontem osobistym, kartami kredytowymi, ubezpieczeniami. Tak jest na przykład w MultiBanku.

W efekcie klient, który nie zarabia wielu tysięcy złotych, a potrzebuje finansowania teraz, powinien wybrać kredyt w złotych. Spadające stopy procentowe powodują, że maleje ich oprocentowanie, a i marże są znacznie niższe. W najlepszych bankach marża nie przekracza 2 proc., co daje oprocentowanie na poziomie 6,2 – 6,5 proc.

Banki deklarują, że opłaty można z nimi negocjować. Warunek, tak jak w przypadku kredytów we frankach – należy nabyć szereg innych produktów. Konto to minimum.

Beata Tomaszkiewicz