Oczy zwrócone na Bank Anglii

Dzisiejszą sesję zdominuje zaplanowana na godz. 13:00 decyzja Banku Anglii w kwestii stóp procentowych. Szacuje się, że i tak najniższe od słynnej Wielkiej Depresji z lat 30-tych XX wieku, zostaną obniżone po raz kolejny o minimum 50 punktów bazowych. To przełoży się na spadek głównej stopy z poziomu 2,0 proc. do 1,5 proc.

Niektórzy ekonomiści wskazując, że nie wyczerpie to przestrzeni do dalszych cięć stóp procentowych, sugerują wręcz, że ruch może wynieść 100 p.b., co tym samym byłoby pewnym zaskoczeniem dla rynku. Dlatego wczoraj zwracałem uwagę na parę walutową EURGBP, która może dać z tego tytułu największe profity. Na razie wsparcie wyznaczane przez 38,2 proc. zniesienia zwyżki z II połowy października do końca grudnia ub.r., znajdujące się na poziomie 0,8997 dobrze spełnia swoją rolę, chociaż zostało dwa razy nieznacznie naruszone. O godz. 11:28 notowania oscylowały wokół 0,9020. Ewentualne odbicie EURGBP w przypadku mocniejszego cięcia stóp procentowych przez BoE mogłoby wynieść notowania tej pary w okolice 0,93, a nawet 0,9450. Za odważną decyzją Anglików przemawiają perspektywy dalszego spadku presji inflacyjnej i kontynuacja silnego spowolnienia gospodarki. 

Mocne cięcie stóp procentowych przez Bank Anglii mogłoby w dłuższym okresie wzmóc presję na podobne działania ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Najbliższe posiedzenie zostało zaplanowane na 15 stycznia b.r., a prognozy, co do cięcia stóp wahają się od 25 do 50 p.b. Ostatni odczyt dotyczący wstępnych szacunków dotyczących grudniowej inflacji HICP (1,6 proc. r/r), a także słabe wskazania indeksów PMI wskazywałyby na większą skalę ewentualnej obniżki. Podobne wrażenie można także odnieść po dzisiejszej publikacji indeksu nastrojów gospodarczych w grudniu, który spadł do poziomu 67,1 pkt. z 74,9 pkt. Jutro o godz. 11:00 poznamy z kolei dane o listopadowej sprzedaży detalicznej, która według szacunków agencji Reuters spadła w ujęciu rocznym o 1,6 proc. 

Ciekawą sytuację obserwujemy na parze EUR/USD. Niezależnie od słabego odczytu agencji ADP dotyczącego liczby nowych etatów poza rolnictwem w grudniu, który poznaliśmy wczoraj o godz. 14:15, finalnie w ciągu kolejnych kilkunastu godzin, dolar zyskał na wartości względem głównych walut. Nie wykluczone, że nawet figura na poziomie „minus” 693 tys. została już zdyskontowana we wcześniejszym osłabieniu z okolic 1,33 do ponad 1,37. Dolara nie „ruszyły” nawet opublikowane wieczorem szacunki agencji CBO, której zdaniem deficyt budżetowy USA w 2009 r. sięgnie astronomicznej kwoty 2 bilionów dolarów. Analiza techniczna nie wyklucza, że do czasu jutrzejszej publikacji danych Departamentu Pracy o godz. 14:30 notowania EUR/USD pozostaną w trendzie horyzontalnym o niewielkim nachyleniu spadkowym (1,3460-1,3620). Tydzień ma jednak szanse zamknąć się w okolicach 1,37. Dzisiaj o godz. 11:29 notowania oscylowały wokół 1,3562.

Na rynku złotego ma natomiast miejsce swoista „wańka-wstańka”. Wczoraj dość szybko okazało się, że ranne kursy walut były najniższymi, a wcześniejsze dość gwałtowne umocnienie złotówki, zostało szybko wykorzystane przez importerów, a także tych, którzy jeszcze nie rozliczyli swoich „trefnych” opcji walutowych. Wyparował także optymizm zagranicznych funduszy – głównie po publikacji fatalnych szacunków z amerykańskiego rynku pracy, co ponownie sprowadziło spadki na rynki akcji. W efekcie dzisiaj rano za euro płaciliśmy nawet 4,0650 zł, za dolara 2,9960 zł, a za franka 2,72 zł. Później złotemu udało odrobić się część strat za sprawą deklaracji resortu finansów, iż niezależnie od sprzeciwu opozycji (PiS), tzw. mapa drogowa w kwestii euro będzie realizowana. W związku z tym już wkrótce rozpoczną się pierwsze rozmowy w temacie przystąpienia do systemu ERM-II przed wakacjami. Nie udało się jednak na trwałe sprowadzić euro poniżej poziomu 4 zł. Przed godziną 11:30 wspólna waluta podrożała do 4,0250 zł, dolar był wart 2,97 zł, a frank 2,69 zł. W kontekście jutrzejszych danych z amerykańskiego rynku pracy, które najpewniej wpłyną na dalsze pogorszenie się nastrojów globalnych graczy, trudno będzie znaleźć mocne powody do powrotu do silnego złotego. Prędzej zobaczymy poziomy 4,07-4,09 zł za euro.

Marek Rogalski
Główny Analityk
 
 
Źródło: First International Traders Dom Maklerski