Publiczna oferta sprzedaży akcji PZU jest największą spośród przeprowadzonych na warszawskiej giełdzie w całej historii polskiego rynku kapitałowego. Jeśli zostaną sprzedane wszystkie akcje oferowane przez Skarb Państwa i Eureko, czyli 29,9 proc. kapitału akcyjnego ubezpieczeniowej spółki, wartość tej oferty przekroczy 7,5 mld zł.
PZU to jedna z ostatnich „pereł” polskiej gospodarki, której akcje nie znajdują się na giełdzie. Jest również jedną z najdłużej i najbardziej „dramatycznie” prywatyzowanych.
Zainteresowanie może być duże
Można się spodziewać dużego zainteresowania akcjami PZU, zarówno ze strony polskich i zagranicznych inwestorów instytucjonalnych, jak i indywidualnych. Instytucjonalni wciąż poszukują atrakcyjnych okazji do ulokowania pieniędzy. Można więc liczyć na krajowe fundusze inwestycyjne i emerytalne. Oferta PZU jest największa nie tylko na polską, ale i na europejską skalę. Ponadto nie ma zbyt wiele interesujących firm ubezpieczeniowych, czy instytucji finansowych, których akcje można byłoby kupić. Te dwa czynniki gwarantują duży popyt ze strony inwestorów zagranicznych.
Naszych inwestorów indywidualnych przyciągać będzie znana, powszechnie rozpoznawalna marka firmy oraz to, że jest przedstawicielem branży ubezpieczeniowej. Część inwestorów, którzy zawiedli się na rynku kapitałowym w czasie niedawnej bessy, może skusić się przy okazji PZU do powrotu, choćby w niewielkim zakresie, „na próbę”. Może też pobudzić część tych, którzy „z boku” przyglądali się rosnącym od czternastu miesięcy akcjom na warszawskiej giełdzie. Trzeba też jednak pamiętać, że niedobre wspomnienia z akcjami i funduszami wciąż są jeszcze dość świeże, a w momencie trwania sprzedaży akcji możemy być świadkami chwilowego pogorszenia się nastrojów na giełdzie. Duże zainteresowanie akcjami, bądź opinie na ten temat są same w sobie czynnikiem sprawiającym, że oferta jest postrzegana jako bardziej atrakcyjna. Po pierwsze, działa tu znany mechanizm tzw. dowodu społecznego, sprowadzający się do stwierdzenia, że skoro „wszyscy” mówią, iż się opłaca i deklarują kupno akcji, to pewnie mają rację. Po drugie, inwestorzy z dużego zainteresowania ofertą wyciągają wniosek o tym, że „przedłuży” się ono na chęć kupna akcji na rynku wtórnym, co „gwarantuje” wzrost ceny na giełdzie. Te rachuby nie zawsze się jednak potwierdzają, czego dowodem jest choćby ostatnia duża prywatyzacja Polskiej Grupy Energetycznej.
Atrakcyjna cena nie gwarantuje zysku
Ogłoszona w poniedziałek maksymalna cena, po jakiej można składać zapisy na akcje PZU, wynosząca 312,5 zł, została w opinii sporej części ekspertów, a zwłaszcza przedstawicieli naszych funduszy inwestycyjnych, uznana jako atrakcyjna, lub co najmniej „przyzwoita”. Ale ocena „przyzwoitości” ceny to rzecz bardzo względna, a ponadto zmienna w czasie. Pod względem wskaźnika ceny do wartości księgowej na akcję, walory PZU można uznać za zdecydowanie przewartościowane w porównaniu do europejskich firm ubezpieczeniowych. Znacznie lepiej wygląda to porównanie pod względem wskaźnika ceny do zysku na akcję, jednak sposób jego obliczania i interpretacji może prowadzić do rozmaitych wyników i ocen. Prawdopodobnie nie powtórzy się jednak sytuacja, jaka miała miejsce w przypadku prywatyzacji Polskiej Grupy Energetycznej, gdy cena emisyjna została wyznaczona na wysokim poziomie, co skutkowało kiepskim zachowaniem się papierów spółki na giełdzie. Po w miarę udanym debiucie, w trakcie którego kurs był o 13 proc. wyższy od ceny emisyjnej, notowania systematycznie spadały, po trzech miesiącach schodząc poniżej poziomu ceny emisyjnej. Dziś są wciąż o ponad 1 zł tańsze niż w momencie możliwości kupna ich w ofercie publicznej.
Z jednej strony, prawdopodobne duże zainteresowanie akcjami PZU może sprawić, że spora część inwestorów instytucjonalnych nie zdoła kupić odpowiedniego pakietu akcji i będzie starała się to zrobić na giełdzie. To jednak tylko przypuszczenia i trudno opierać na nich swoje kalkulacje. Z drugiej zaś strony trzeba pamiętać, że w 1999 r., gdy rozpoczęła się prywatyzacja PZU, prawie 15 proc. akcji ubezpieczyciela objęli pracownicy firmy. W ciągu wielu lat spora część tych papierów zmieniła właściciela w obrocie prywatnym. Ceny akcji w tych transakcjach wahały się od 60-70 zł około 2002 r., do 360-3670 zł w latach 2007-2008. Trudno określić wielkość podaży ze strony ich obecnych właścicieli i „determinację” do ich ewentualnej sprzedaży. To bardzo znacząca pula i podaż z tej strony może być istotnym elementem ryzyka dla kształtowania się kursu na giełdzie.
Czy kupić akcje PZU?
Bilans argumentów „za i przeciw” skłania do zainteresowania się zakupem akcji PZU. Choć do szans na krociowe zyski należy podchodzić bardzo ostrożnie, to jednocześnie ryzyko straty wydaje się bardzo niewielkie. W najlepszych latach hossy na naszej giełdzie, kupując akcje w ofercie pierwotnej i sprzedając je w trakcie giełdowego debiutu, można było zarobić od kilkunastu do ponad 20 proc. W ostatnim czasie było z tym nieco gorzej. Zysk w przypadku akcji Enei wyniósł zaledwie 1 proc., Bogdanka dała zarobić 17 proc., Polska Grupa Energetyczna 13 proc., nie uwzględniając kosztów kredytu na zakup ich akcji. W obecnych warunkach osiągnięcie nawet kilku- czy kilkunastoprocentowego zysku w krótkim czasie przy niewielkim ryzyku, jest nie do pogardzenia.
Źródło: Gold Finance