WYDARZENIE DNIA
Na rachunku obrotów bieżących zanotowano w czerwcu deficyt na poziomie 1,182 mld euro deficytu wobec oczekiwań ekonomistów na poziomie 859 mln euro (ankieta ISB).
Na taki wynik złożyły się przede wszystkim rekordowo wysokie dywidendy wypłacone zagranicznym udziałowcom (1,3 mld euro) oraz deficyt towarowy (557 mln euro). Zwłasza ta ostatnia liczba powinna być powodem do niepokoju. O ile bowiem wypłatę dywidendy można traktować jako czynnik jednorazowy, to tempo narastania deficytu handlowego już nie. W danych NBP opublikowanych dziś znajdziemy tego potwierdzenie – eksport wzrósł w czerwcu o 12,8 proc. (r/r), a import o 18,3 proc. Mocny złoty skutecznie ogranicza możliwości eksporterów, natomiast ułatwia dostęp do polskiego rynku importerom. Zagrożenie to dostrzegła wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska, która w wywiadzie dla PAP wymieniła je jako jedno z głównych zagrożeń dla złotego i koniunktury gospodarczej w Polsce.
SYTUACJA NA GPW
Wysokie otwarcie inwestorzy przyjęli z niedowierzaniem. Wzrost notowań był w pierwszych godzinach wykorzystywany do sprzedaży akcji, dopiero popołudniowe dane o wzroście sprzedaży detalicznej w USA (o 0,3 proc. w miejsce spodziewanych 0,2 proc.) pozwoliły inwestorom uwierzyć, że giełdy amerykańskie mogą zanotować dziś wzrost, a przynajmniej ryzyko kolejnej przeceny zostało zażegnane. Dlatego ostatnie dwie godziny handlu przyniosły zdecydowany wzrost WIG20 (o ok. 1 proc.). W tej fazie sesji wzrosły także obroty, co jest pozytywną przesłanką.
Na całym rynku wartość transakcji podliczono na 1,4 mld PLN – o 400 mln PLN mniej niż w piątek. Trzeba pamiętać, że to tylko odbicie. Dopiero kolejny spadek pokaże nam w jakim miejscu jesteśmy (każdy wynik, który nie pogłębi piątkowych dołków będzie dobry).
Podrożały akcje 197. spółek, potaniały 87. Obroty na korzyść drożejących jak sześć do jednego.
GIEŁDY W EUROPIE
Inwestorzy europejscy ochłonęli po emocjach z ubiegłego tygodnia i odrobili część strat. Najlepiej udało to się na Wyspach, gdzie główny indeks londyńskiej giełdy (FTSE) zyskał aż 3,1 proc. Mniejszymi wzrostami mogły pochwalić się niemiecki DAX oraz francuski FTSE, które zyskały odpowiednio 1,8 proc. oraz 2,2 proc. Paradoksalnie, lepsze nastroje są zasługa interwencji banków centralnych, która przed weekendem zainicjowała załamanie na rynkach uświadamiając inwestorom powagę sytuacji. Dzisiaj została uznana (zresztą słusznie) jako szybka i skuteczna akcja, która utrzymała stopy procentowe nisko. Interwencja FED-u byłą z kolei według inwestorów amerykańskich argumentem za kupnem akcji w Stanach. S&P otworzył się 0,7 proc. wyżej, a Dow Jones 0,6 proc. na plusie.
WALUTY
Dobre dane o wzroście wydatków detalicznych w USA i niewielkim wzroście zapasów przedsiębiorstw, pomogły w umocnieniu dolara. Kurs euro spadł do 1,36 USD i jest najniższy od 30 lipca. Jeśli spadnie niżej pojawi się czytelna formacja podwójnego szczytu (euro dwukrotnie bez powodzenia szturmowało poziom 1,38 USD), która byłaby zapowiedzią dalszego wzrostu notowań dolara. I to raczej dynamicznego.
Jen, który dziś rano spadał, po południu umocnił się – głównie wobec euro. Nie były to jednak wahania, które mogłyby wzbudzić niepokój inwestorów.
Mimo to dolar wspiął się do 2,77 PLN, euro do 3,775 PLN, a frank do 2,30 PLN. Złoty wraca do swojej korelacji z parą euro/dolar, w której wzrost notowań dolara (do euro) przekłada się zwykle na osłabienie złotego. Póki co jednak, wahania złotego są za małe by mówić o czymś innym niż konsolidacji kursu. Dopiero wybicie z konsolidacji będzie rodziło poważniejsze następstwa. W tej chwili większe są szanse na osłabienie naszej waluty niż jej wzrost.
SUROWCE
Wpompowanie 300 mld USD do sektorów bankowych przez banki centralne poprawiło nastroje na rynku towarowym, bowiem inwestorzy uznali, że interwencja na taką skalę skutecznie przeciwdziała spowolnieniu gospodarczemu.
Cena ropy na londyńskiej giełdzie wzrosła dzisiaj o 3,1 proc. Tamtejsza baryłka brenta otworzyła się powyżej poziomu 70 USD, a w ciągu dnia podrożała do 71,50 USD, jednak ten ruch wygląda na odreagowanie po silnym spadku z ubiegłego tygodnia i nie wydaje się, abyśmy znów zobaczyli kurs ropy powyżej 75 USD. Jest to o tyle mniej prawdopodobne, że powoli kończy się sezon letni w Stanach.
Równie silnie podrożała miedź, która na poziomie 7.555 USD za tonę na londyńskiej giełdzie jest o 3 proc. wyżej niż w piątek na zamknięciu. Poza wspomnianą interwencją banków centralnych, można to uznać za odreagowanie po spadkach z ostatnich tygodni.
Cena złota nieznacznie spadła, pomimo silnego umocnienia się dolara w stosunku do euro. Za uncję tego kruszcu należy zapłacić 669 USD, czyli 0,3 proc. mniej niż w piątek.