Opłaty za wynajem rosną wolniej niż raty kredytów

Niestety, w większości aglomeracji ceny są wyższe. Ponieważ o kredyt hipoteczny jest w Polsce coraz trudniej, a ceny nieruchomości utrzymują się na wysokim poziomie, rośnie liczba tych, którzy muszą pogodzić się z faktem, że będą wynajmować mieszkanie przez całe życie.

– Dla Polaków wynajem to konieczność, ale w wielu krajach Europy Zachodniej ludzie nawet wolą wynajmować mieszkania, niż kupować – mówi Lechosław Nykiel z Katedry Inwestycji i Nieruchomości Uniwersytetu Łódzkiego. – Nie muszą troszczyć się o remonty czy płacić podatków od nieruchomości.

Na przykład w Niemczech tylko 43 proc. mieszkań zamieszkanych jest przez ich właścicieli, reszta są to lokale wynajęte. W Polsce jest odwrotnie – prawie 75 proc. to mieszkania własnościowe.

Konsekwencją wyższego odetka mieszkań na wynajem na Zachodzie jest m.in. większa mobilność zawodowa. W Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Holandii ludzie jadą mieszkać tam, gdzie jest praca. W Polsce zwykle szukają zajęcia tylko w województwie, w którym mają mieszkania. I nie wyobrażają sobie, że może być inaczej.

Jedną z przyczyn niechęci do wynajmu mieszkań w Polsce jest słabo rozwinięty rynek. Mieszkania są zwykle słabo wyposażone i drogie. W Warszawie trudno znaleźć kawalerkę za mniej niż 1,4 tys. zł. W Katowicach zaś trzeba zapłacić 990, a w Krakowie 1110.

Większość to mieszkania ze starymi meblami i mocno zużytym sprzętem AGD. Lokale o wyższym standardzie (często urządzane już z myślą o wynajmie) są 2-3 razy droższe. Np. za 80-metrowe mieszkanie na warszawskim osiedlu Marina trzeba zapłacić 4,5 tys. zł miesięcznie. Ceny najmu rosną, ale raty kredytów we frankach znacznie szybciej.

Według Katarzyny Cyprynowskiej z firmy Nowy Adres SA, obostrzenia banków przy udzielaniu kredytów sprawią, że wzrośnie popyt głównie na wynajem mieszkań tańszych. Zainteresowani nimi będą ci, którzy nie mają zdolności kredytowej. Wraz z zaostrzeniem warunków przyznawania kredytów spada zdolność kredytowa przykładowej polskiej rodziny, której dochody netto wynoszą 3,5 tys. zł.

– Jeszcze do połowy ubiegłego roku, zaciągając kredyt we frankach, mogła liczyć średnio na około 250 tys. zł – mówi Katarzyna Siwek z Expandera. Stopniowo średnia się jednak obniża.

Tempo spadku wyraźnie nasiliło się w październiku, kiedy rozpoczęła się fala podwyżek marż kredytowych i ograniczeń w kwestii minimalnego wkładu własnego.

W rezultacie obecnie zdolność kredytowa rodziny z naszego przykładu spadła do średniego poziomu 160 tys. zł. W rezultacie dzisiaj możemy sobie pozwolić na zakup o 10 mkw. mniejszego mieszkania niż jeszcze pół roku temu, i to mimo spadku cen mieszkań. Dla przykładu za 250 tys. zł w połowie 2008 r. można było kupić 28-metrową kawalerkę w Warszawie.

Mniej zarabiającymi potencjalnymi klientami banków zaczynają się interesować przedstawiciele rządu. Wicepremier Waldemar Pawlak zaproponował ostatnio, by rząd pożyczał kredytobiorcom pieniądze na wkład własny niezbędny do zaciągnięcia kredytu.

– Jeśli klient uzyska w formie pożyczki z odroczoną płatnością 20 proc. wkładu na mieszkanie, to szybciej znajdzie bank, który sfinansuje pozostałe 80 proc. – powiedział wczoraj Pawlak w wywiadzie dla TVN CNBC Biznes. Wątpliwe, aby propozycje Pawlaka zachwyciły ministra finansów. Na pewno jednak spodobały się bankom.

Henryk Sadowski