Państwo dopłaci do domów, do mieszkań znacznie mniej

Choć generalnie ocenia się, że z ustawy skorzysta niewiele osób, to w naszej ocenie ustawa „o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania” daje szerokie możliwości rodzinom myślącym o swoim pierwszym domu. Pod warunkiem, że myślą o domu właśnie, a nie o mieszkaniu.

 

Najważniejsze wnioski

 

Ustawa, tworząc bariery cenowe, opiera się o urzędowe wskaźniki wartości odtworzeniowej mieszkań w różnych regionach w całej Polsce. Wartość odtworzeniowa ma się wprawdzie do wartości rynkowej mieszkań, tak jak kamień węgielny do węgla kamiennego, nie mniej – celowo czy przez przeoczenie

– ustawa nie rozróżnia między wartością odtworzeniową mieszkań i domów, co ma kapitalne znaczenie. O ile bowiem przestrzegając limitów cenowych określonych w akcie będzie bardzo trudno kupić mieszkanie, to z kolei wybudować dom, mieszcząc się we wskazanych kosztach, będzie stosunkowo łatwo.

 

Co więcej, ustawa definiując pojęcie domu jednorodzinnego odwołuje się do innej ustawy – o prawie budowlanym. To zaś oznacza, że w obszar zainteresowań rodzin myślących o budowie domu, wchodzą także bliźniaki i szeregowce, które są jeszcze tańsze niż domy wolnostojące. Ponadto konstrukcja ustawy zakłada, że dopłaty będą kierowane tylko do rodzin, które kupią lub zbudują domy o powierzchni do 140 metrów kwadratowych. Z kolei wielkość domów ma pochodzić z zatwierdzonych projektów budynków – to oznacza, że de facto, budowane domy mogą być nawet większe, o ile w ich skład wejdą poddasza użytkowe, w których – przynajmniej w części piętra – wysokość od podłogi do stropu nie przekroczy 1,90 metra. W praktyce oznacza to, że bez większych problemów uda się „podciągnąć” pod ustawę domy o powierzchni nawet 160-180 metrów kwadratowych, ponieważ takich „niskich metrów” nie uwzględnia się w projektach domów, gdy opisuje się wielkość użytkową budynków.

 

Największą niespodzianką ustawy jest zaś sposób kalkulacji dopłat do odsetek. Wprawdzie w ustawie mówi się, że państwo dokłada połowę odsetek, lecz z góry określono także, że jedynym bankiem, który określa oprocentowanie kredytów jest Bank Gospodarstwa Krajowego, zaś dla potrzeb ustawy dopisano nawet akapit „o stopie referencyjnej”. Wynosi ona WIBOR plus 2 pkt procentowe.

W praktyce większość banków udziela kredytów oprocentowanych znacznie niżej. W PKO BP marżę banku określono na WIBOR plus 1,5 proc. To oznacza, że państwo dopłaci do kredytów sporo więcej niż połowę odsetek. W sumie oszczędności mogą sięgnąć kwoty nawet 40 tys. PLN przez osiem lat, co będzie stanowiło około 15-20 proc. kwoty całego kredytu – jest więc powód, aby poważnie interesować się wykorzystaniem dobrodziejstw tej ustawy w praktyce.

 

POBIERZ RAPORT [PLIK .PDF]