Pieniądze krążą między bankami

W pierwszym półroczu klienci indywidualni zaciągnęli w bankach kredyty zabezpieczone hipoteką o wartości blisko 10 mld zł. Wartość sprzedanych przez banki kredytów była prawie o połowę większa niż w porównywalnym okresie ub.r. Druga połowa roku również będzie zapewne bardzo dobra. PKO BP, największy gracz na rynku finansowania nieruchomości, podał kilka dni temu, że od stycznia do sierpnia udzielił kredytów o wartości 4,8 mld zł, o 500 mln mniej niż w całym ub.r. Cały rok chce zamknąć akcją kredytową na poziomie 7 mld zl. Tymczasem liczba mieszkań oddanych do użytku w pierwszych ośmiu miesiącach br. była tylko o niecały procent większa niż przed rokiem (choć sam sierpień był bardzo dobry). Na brak ożywienia wskazują również dane o liczbie mieszkań, których budowę rozpoczęto. W pierwszym półroczu było ich o 3% mniej niż przed rokiem. Tylko pod względem wydanych pozwoleń jest nieco lepiej w pierwszych sześciu miesiącach tego roku było ich o 8% więcej niż przed rokiem. Dlaczego sytuacja na rynku kredytowym nie przekłada się na budownictwo?

Zwraca uwagę już to, że dynamika zadłużenia klientów indywidualnych była dużo mniejsza niż sprzedaż kredytów. W końcu czerwca klienci byli winni bankom z tytułu kredytów mieszkaniowych 44,7 mld zł, ale roczny wzrost nie sięgał nawet 25%. W części był to efekt aprecjacji złotego, który zmniejszył złotową wartość zadłużenia tych klientów banków, którzy mają kredyty denominowane w walutach obcych. W czerwcu zloty był o 11-12% mocniejszy niż rok wcześniej wobec euro i franka szwajcarskiego, które są najbardziej popularnymi walutami wśród polskich kredytobiorców – pisze „Parkiet”.

Dynamika zadłużenia jest niższa od sprzedaży kredytów głównie dlatego, że duża część udzielanych przez banki kredytów jest przeznaczana na spłatę zadłużenia w innych bankach. Dla klienta konsekwencją jest zmniejszenie kosztów obsługi zadłużenia. Z punktu widzenia całej gospodarki efekt jest jednak praktycznie niewidoczny – czytamy w „Parkiecie”.