PKO BP a private banking

Tak – to brzmi dość problematycznie. Ale jak donosi „Rzepa” bank chce zmienić swój dotychczasowy wizerunek instytucji przeznaczonej głównie dla masowego klienta. W dużej mierze to prawda – detal jest tam ważny, ale i część korporacyjna, ciągle pozostająca w cieniu – przynosi duże przychody i zyski. „Korporacyjna” to może za dużo powiedziane, ale powiedzmy dla małych i średnich przedsiębiorstw. Swoją drogą czy domyślelibyście się, że PKO BP obsługuje około 250 tys. osób, które co miesiąc wpłacają na konto co najmniej 5 tys. zł, a ich oszczędności wynoszą minimum 50 tys. zł?!? Albo, że klientów z wpływami przekraczają 10 tys. zł lub mających powyżej 500 tys. zł w aktywach, jest tam kilkanaście tysięcy?!? A mówią, że emeryci są biedni… Najciekawsze są jednak plany. Jak mówi Renata Janczura, dyrektor Departamentu Bankowości Prywatnej, bank chce utrzymać swoich klientów i pozyskać nowych. Co więcej jego wizerunek ma być kojarzony z najlepszymi, markami i jakością. Uwierzycie? Chociaż bankowość internetowa im wyszła całkiem dobrze, to jednak zakres cudów jest mocno ograniczony. Do wszystkich VIPów jeździć się nie da, a jak się im zaoferuje obsługę w wybranych placówkach, to się zrobią kolejki jak to miało miejsce w Pekao S.A. No chyba, że ci bogacze to wspomniani Emeryci. Oni lubią stać w kolejkach. P.S. Tak plotkarze cały czas mówią, że Multi sprzedadzą PKO BP i będzie git.