Politycy grają na czas, czyli upadek Grecji lada dzień

W ostatnim czasie słowo Grecja stała się synonimem kryzysu w Europie. Politycy zdają sobie sprawę, że Grecja to tylko wierzchołek góry lodowej, a kryzys bardzo łatwo może spustoszyć znacznie większe gospodarki Starego Kontynentu. Robią więc wszystko, aby zyskać na czasie i przygotować Unię Europejską do historycznego upadku państwa członkowskiego.

Gdy tylko kwestia Grecji wypłynęła na globalne rynki finansowe, oficjele Unii Europejskiej postawili Greków przed prostym wyborem. Albo Ateny dokonają drastycznych cięć deficytu budżetowego państwa, albo zadłużone na potęgę państwo upadnie z hukiem. Niestety, problem nie jest tak prosty, na jaki może wyglądać.

W europejskiej wspólnocie są państwa, które na gwałtownym upadku Grecji straciłyby dziesiątki miliardów euro. Są to przede wszystkim Francja i Niemcy, których banki posiadają wysoki poziom ekspozycji na greckie zadłużenie. Innymi słowy, bankructwo Grecji oznaczałoby największą stratę we francuskich i niemieckich portfelach.

Dług publiczny europejskich krajów od 2005 roku jako % PKB

Kliknij, aby dowiedzieć się – kto straci na upadku Grecji?

Źródło: opracowanie własne na podstawie Eurostat i prognozy Komisji Europejskiej

Nic więc dziwnego, że Angeli Merkel i Nicolasowi Sarkozyemu tak bardzo zależy na bardziej wysublimowanym rozwiązaniu greckiego impasu. W niedzielę, 2 października, grecki minister finansów Ewangelos Wenizelos ogłosił, że Grecja nie spełni warunków UE i MFW dotyczących wymaganego obniżenia deficytu budżetowego w 2011 i 2012 roku. Pomimo tego trójka zagranicznych pożyczkodawców Grecji (EBC, UE, MFW) zamierza nadal finansować tonącą Helladę.

Tym samym wygląda na to, że europejscy politycy przygotowują się do poważnej batalii, której stawką jest rzekomy koniec kryzysu w Europie. Ostatnie miesiące mogły być dla liderów europejskich gospodarek typową grą na czas. Jeszcze kilka miesięcy temu, Unia Europejska była całkowicie bezbronna wobec groźby bankructwa któregoś z krajów członkowskich. Dziś politycy zastanawiają się tylko, kiedy i w jakim stopniu zostanie ogłoszona niewypłacalność Grecji.

15 września – FED pożyczy europejskim bankom

Komunikat Europejskiego Banku Centralnego okazał się dużym zaskoczeniem dla rynków akcji pogrążonych w panicznej wyprzedaży. Pozwolił jednak na chwilowe odreagowanie przeceny. Wspólne działania Rezerwy Federalnej, Banku Anglii, Banku Japonii i Szwajcarskiego Banku Narodowego mają zapewnić europejskim bankom płynność w amerykańskiej walucie. Trzy oddzielne, trzymiesięczne pożyczki o stałym oprocentowaniu stanowić mają wystarczające zasoby dolarów w Europie do końca bieżącego roku.

28 września – triumfalne przyjęcie sześciopaku

Sześciopak to pakiet pięciu rozporządzeń i jednej dyrektywy. Nowe uprawnienia, które przyznano Komisji Europejskiej, pozwalają egzekwować tzw. kryteria z Maastricht, które spełnić musi każde państwo przy dołączaniu do strefy euro. Chodzi m.in. o deficyt mniejszy niż 3% PKB oraz dług publiczny mniejszy niż 60% PKB. Choć sześciopak nie wyleczy Europy z bieżącego kryzysu, to pozwoli unikać podobnych kryzysów w przyszłości. Gdyby regulacje wprowadzono odpowiednio wcześnie, Unia Europejska mogłaby uniknąć wielu nadużyć, eliminując patologie zadłużających się krajów jeszcze w zalążku. Niestety sześciopak przyszedł za późno.

5 października – europejskie drukarki pieniędzy

Europejski Bank Centralny zapowiedział kolejny program skupu obligacji zabezpieczonych aktywami na sumę 40 miliardów euro. EBC rozpocznie „pompowanie” gotówki w rynek w listopadzie i dopiero wtedy przedstawi szczegóły operacji. Na tą chwilę nie wiadomo, czy EBC zdecyduje się na ilościowe luzowanie polityki monetarnej (jakie serwowała Rezerwa Federalna), czy może działanie równoważone operacjami otwartego rynku.

Niemal równocześnie, swój program skupu obligacji przedstawił Bank Anglii. W ten sposób w system finansowy wpompowane zostanie 75 miliardów funtów w ciągu najbliższych czterech miesięcy. Anglia pokazała w ten sposób, że nie będzie się rozdrabniać. Pomimo lepszych wrześniowych danych z gospodarki angielskie drukarki wydrukują więcej niż się spodziewano.

10 października – państwa kładą ręce na Dexii

Belgijsko-francuski bank Dexia mógł paść pierwszą ofiarą greckiego impasu w Europie. Belgia nie chciała to tego dopuścić, dlatego:

Warto zaznaczyć, że aktywa Dexii (517 mld EUR) są przeszło dwa razy większe niż dochód narodowy Grecji. Upadek tak dużego banku mógłby doprowadzić do wybuchu paniki, która rozlałaby się na pozostałe części globu. Co ciekawe, w lipcowych stress testach Dexia zajęła 12 (!) miejsce na 91 badanych banków w 21 europejskich krajach. Ten wynik miał oznaczać solidną odporność na kryzysową zawieruchę.

13 października – słowackie zwieńczenie EFSF

Słowacja była ostatnim z 17 krajów strefy euro, które musiało powiedzieć „tak” dla zwiększenia gabarytów europejskiego funduszu ratunkowego, który po 2012 roku ma ratować unijnych eurobankrutów. Słowacja zdołała jednak sprzeciwić się finansowaniu Greków, za co zapłaciła upadkiem rządu. Presja na południowego sąsiada Polski ze strony europejskich liderów gwałtownie wzrosła. Francuski „Le Monde” napisał, że „w sposób tyleż żałosny, co nieodpowiedzialny, słowaccy deputowani z niejasnych powodów o charakterze lokalnym powiedzieli EFSF nie”.

Richard Sulik, przewodniczący słowackiej liberalnej partii Wolność i Sprawiedliwość, stwierdził, że „ratowanie unijnego bankruta to gaszenie pożaru wentylatorem, a słowacki naród nie po to pokonał skrajnie trudną drogę konsolidacji finansów publicznych, aby składać się na emerytury Grekom, którzy żyli ponad stan”. W dotychczasowej postaci EFSF mógł efektywnie pożyczać 250 mld EUR. Po wzmocnieniu będzie to 440 mld EUR.

Do końca października – dokapitalizowanie banków

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy powiedział, że w kwestii dokapitalizowania europejskich banków jest całkowicie zgodny z Kanclerz Niemiec Angelą Merkel. 9 października na spotkaniu w Berlinie ogłosił, że w ciągu trzech tygodni zapadnie ostateczna decyzja w tej sprawie. Zatem można spodziewać się, że do końca października zostanie ogłoszone finansowe wsparcie (głównie francuskich i niemieckich) banków. Konieczność dokapitalizowania banków wynika z tego, żeby mogły przyjąć silny cios ze strony bankrutującej Grecji.

Listopad / grudzień – ostateczne rozwiązanie kwestii greckiej

Prędzej czy później część greckiego długu zostanie umorzona – rynek spekuluje, że „darowanie długów” może sięgnąć 50 proc. greckiego zadłużenia. Nie da się ukryć, że zapłacą za to przeciętni obywatele strefy euro – głównie we Francji i Niemczech. Wszystko układa się w niemal spójną całość, której celem jest rozwiązanie tzw. zadłużeniowego kryzysu w Europie. Pomimo niewywiązywania się Grecji z postawionych warunków, politycy w Europie zgadzają się na kolejne transze pomocy dla Aten – tym samym kupują sobie nieco czasu przed ostatecznym rozwiązaniem greckiego impasu.

Byłoby to bezprecedensowe wydarzenie w historii Unii Europejskiej, które jest w stanie nadszarpnąć wiarygodność europejskiej wspólnoty. Nie jest ono łatwe i wymaga skrupulatnych przygotowań, dlatego od dłuższego czasu europejscy politycy „szyją na miarę” spektakularny plan upadku kraju członkowskiego. To balansowanie na krawędzi, które może doprowadzić do wybuchu paniki na rynkach finansowych całego globu. Skala kryzysu byłaby znacznie większa od tego, który spustoszył rynki w 2008 roku.
Wtedy bankrutowały banki – teraz upadać mogą całe państwa.

Źródło: Bankier.pl