Polityka może zaszkodzić kondycji brokerów

O tegorocznych wynikach przedsiębiorstw brokerskich rozstrzygnie, jak zwykle, koniunktura. W 2004 roku, szczególnie w jego drugiej połowie, trudno było sobie wymarzyć lepszą – hossa na rynku wtórnym nabiła kabzę brokerom żyjącym z prowizji od obrotu papierami wartościowymi.

Główny indeks WIG w ciągu roku zwiększył wartość o 28 proc., a obroty na rynku akcji zwiększyły się aż o ponad 65 proc. na koniec roku, osiągając sumaryczną wartość 109,77 mld zł. Na dodatek, po wielu latach uśpienia obudził się rynek pierwotny.

Świetna koniunktura giełdowa 2004 r. znalazła odzwierciedlenie w wynikach domów maklerskich. Najwyższym zyskiem netto może się pochwalić CDM Pekao SA, który zarobił 77,7 mln zł, czyli 115 proc. więcej niż przed rokiem. – podaje „Puls Biznesu”.

Drugie w kolejności było BM BPH, prowadzące największą liczbę rachunków inwestycyjnych. Broker na czysto zarobił 40 mln zł, a trzeci na podium ING Securities wypracował 21,6 mln zł. Najwyższy wzrost zyskowności był natomiast udziałem DM Millennium, które w stosunku do 2003 r. zwiększyło zysk netto aż o 1500 proc. do wartości 16 mln zł.

Na tym idyllicznym obrazie pojawiają się jednak pierwsze niepokojące rysy. Coraz więcej jest przesłanek, z których można wywnioskować, że 2005 r. nie będzie dla firm brokerskich tak tłusty jak poprzedni. Najważniejszą są obawy o losy koniunktury na światowych giełdach, od których bezpośrednio zależą poziomy ceny akcji w Warszawie.

Indeksy największych giełd świata zostały wywindowane do poziomów ostatnio notowanych przed kilkoma laty. Główny wskaźnik koniunktury giełdy nowojorskiej wspiął się na początku marca na 3,5-roczne maksimum. Rodzi to obawy, że inwestorzy mogą zechcieć zrealizować zyski, zwłaszcza że dalszym wzrostom kursów akcji nie służy bijąca rekordy notowań ropa naftowa. Gdyby rynki światowe ogarnęła bessa, nic by nie uchroniło warszawskiej giełdy przed spadkami. To z kolei oznaczałoby zmniejszenie ochoty do handlu akcjami, niższe obroty i w konsekwencji spadek przychodów domów maklerskich – pisze „Puls Biznesu”.

Na pewno nie na rękę domom maklerskim są wypadające w tym roku wybory parlamentarne i prezydenckie. Niepewność polityczna zazwyczaj odstręcza inwestorów od dużych inwestycji, co ma bezpośrednie przełożenie na wartości prowizji pobieranych przez pośredników. Kolejnym zagrożeniem jest spodziewane zamieszanie związane z naliczeniem i zapłaceniem podatku od zysków kapitałowych osiągniętych z inwestycji giełdowych. 1 stycznia 2004 r. wszedł w życie 19-proc. podatek obciążający dochody ze sprzedaży papierów wartościowych.

Do końca kwietnia inwestorzy muszą wyliczyć podatek na podstawie informacji o dochodach i poniesionych kosztach zawartych w przesłanym przez biura maklerskie druku PIT 8C. Brokerzy alarmują, że zasady wyliczenia podatku są niejasne, co może zniechęcić drobnych inwestorów do inwestycji na GPW.